środa, 1 maja 2019

4. Lekcja tańca



Zamrugałam, zupełnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Dopiero po chwili pobiegłam za Alex, ale drzwi od łazienki były już zamknięte. Trzykrotnie uderzyłam w nie pięścią, co obudziło jedną ze śpiących dziewczyn. Ta uciszyła mnie głośnym „szusz!”, przez co skuliłam się nieco. Przytuliłam ucho do drzwi, nasłuchując co dzieje się w środku.


- Alex!... Alex?... Słyszysz Ty mnie?...


Po dłuższej chwili sterczenia bez odpowiedzi, poddałam się i wróciłam do łóżka. „Co w nią wstąpiło?”. Najpierw przespała cały dzień, teraz nagle powiedziała, że nawet nie zamierza iść na poprawkę egzaminu. Miałyśmy tyle czasu, żeby sobie powtórzyć, ja go wykorzystałam umiejętnie, a ta nic. Aż tak jej wszystko wisiało? Trudno mi było w to uwierzyć. Wsunęłam podręcznik do eliksirów pod poduszkę i położyłam się na boku, obserwując drzwi. Myślałam, że wyczekam, aż Alex wróci, ale i dla mnie dzień ten był dość emocjonujący, więc szybko zasnęłam. Gdy obudziłam się rano Alex nadal nie było. A może już? Bałagan na jej łóżku wyglądał inaczej niż przedtem. Umyłam zęby, ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Alex nadal nie było. Usiadłam blisko Hermiony.


- Widziałaś gdzieś Alex? – zapytałam, nadal się rozglądając.


Hermiona spojrzała na mnie dziwnie i potrząsnęła głową.


- Nie. I myślę, że nie powinnaś jej szukać. Najpierw oblała test u Snape’a – zaczęła wyliczać – jednocześnie Cie w nim uwalając, potem opuściła resztę lekcji, a teraz nie ma nawet odwagi przyjść na śniadanie? Nie zdziwiłoby mnie, gdyby zaraz wyrzucili ją ze szkoły.


- Akurat z tym testem to moja wina – odparłam od razu – sama podałam jej swój, nie prosiła mnie o to.


- I źle zrobiłaś – Hermiona patrzyła w swój talerz – ale gdyby Alex nauczyła się od razu, nie byłoby wcale tego problemu.


- To nie tak, że zrobiła to naumyślnie – broniłam Alex.


Nagle do rozmowy wtrącił się siedzący obok Neville.


- A ja ją widziałem.


Spojrzałam na niego z nadzieją.


- Gdzie? – zapytałam.


- No była tu parę minut temu, spojrzała na stół nauczycielski, zgarnęła coś z półmiska i zwiała. No ale nie dziwię się jej, musi się strasznie przejmować tym egzaminem. Poprawka u Snape’a… - Nevilee potrząsnął głową.


- Racja, to na pewno ze stresu – dodałam nieco uspokojona.


Skoro tu była, to znaczy, że żyje. Szkoła jest za duża, żeby szukać jej wszędzie. Tym bardziej, że zaraz zaczynały się zajęcia z profesor McGonagall. Pozostało mi mieć nadzieję, że dziś nie odpuści już lekcji, albo że przyczaję się na nią przy obiedzie. Zjadłam szybko płatki z mlekiem i ruszyłam na zajęcia. Myślałam, że będę pierwsza, ale przed klasą siedziała właśnie Alex. Siedziała zamyślona, a minę miała taką, jakby zobaczyła ducha. Była nieco blada, jakby podenerwowana. Usiadłam przy niej.


- Hej, martwiłam się o Ciebie. Dobrze się czujesz? – zapytałam zmartwiona.


Alex spojrzała na mnie, ale tylko na moment.


- Nic mi nie jest – nie brzmiała przekonująco.


Patrzyłam na nią, ale nie wyglądała jakby chciała o tym gadać. Od razu zmieniłam temat.


- Rozumiem. Masz trochę szczęścia, bo wczoraj nie przerabialiśmy nic ważnego. No i Harry powiedział, że poczułaś się słabo, dlatego Cie nie ma. Chyba ujdzie Ci to płazem, tylko wiesz…


Alex na mnie spojrzała. Kontynuowałam.


- …tylko nie możesz dziś zrobić tego samego na naszej poprawce. U niego to nie przejdzie. Choćbyś leżała umierająca w szpitalu, musisz się u niego zjawić.


- Doskonale o tym wiem – Alex westchnęła cicho.


- Czyli idziesz? – moje oczy zaświeciły się z nadzieją.


Alex powoli pokręciła głową.


- Nie idę. Nie dam rady. I tak nic nie umiem, zrobię tylko gorzej


To nie były wcale główne powody jej niechęci. W głowie wciąż kołatał jej ten sen z profesorem Snape’m. Jego głos… ten dotyk… Był tak realistyczny, że gdy dziś zobaczyła Snape’a na Wielkiej Sali, znowu poczuła się dziwnie. Jak mogła na niego patrzeć, kiedy w głowie słyszała to pytanie „czy jesteś chętna?”. Alex zacisnęła mocno powieki, próbując wyobrazić sobie coś innego. Biegające dynie, Harry na Nimbusie 2000, Hermiona dostająca niezadowalający z jakichkolwiek zajęć…


- …No co Ty, gorzej będzie, jeśli spróbujesz się wywinąć – męczyłam ją dalej, nieświadoma prawdziwego powodu jej udręki.


W międzyczasie ludzie zaczęli zbierać się pod klasą. Było coraz bardziej tłoczno, wstałyśmy. W końcu Alex nie określiła się jasno, bo zanim skończyłam litanię powodów dlaczego nie warto odpuszczać naszej kary, zjawiła się Profesor McGonagall.


- Moi drodzy, dzisiejsze zajęcia będą nieco inne od wszystkich. Ma to ścisły związek z trwającym turniejem. Jak wiecie lub też nie, przed świętami czeka nas Wielki Bal! – profesor była podekscytowana.


Bal? Rozległy się szmery. Kto co ubierze, czemu tak późno nam o tym mówią i takie tam. Większość uczniów była bardzo zaskoczona. Ja także. Alex za to wydawała się nie zwracać uwagi na to co się w ogóle mówi.


- A skoro mamy bal, będą i tańce. Dziś przećwiczymy kilka kroków, byście mogli godnie reprezentować naszą szkolę. Lekcje tańca dla chętnych będą się odbywać raz w tygodniu. Popołudniami. A teraz przejdźmy do innej sali!


McGonagall machnęła ręką i zaprowadziła całą klasę do dużej sali tanecznej. Nigdy jeszcze nie mieliśmy takich zajęć. Wszyscy łypali jeden na drugiego. McGonagall wyjaśniła nam jak to będzie wyglądało, a potem wezwała na środek Rona i razem z nim zademonstrowała taniec w parze. Ślizgoni wyglądali na najbardziej ucieszonych z tej specyficznej pary. Słyszałam jak Pansy skomentowała, że Ron wyraźnie lubi starsze i brzydkie babki. Draco śmiał się najgłośniej, więc to na nim spoczął wzrok profesor McGonagall.


- Draco! – zawołała, wypuszczając biednego Rona z tanecznego uścisku. Ten czym prędzej zwiał, chowając się w tłumie – Zapraszam na środek.


Śmiechy ucichły, gdy Draco posłał kilka morderczych spojrzeń. Niechętnie wyszedł na środek. Uśmiechnęłam się lekko na myśl, że teraz on dostąpi „zaszczytu” tańca z nauczycielką, ale profesor miała inne plany.


- Klara? Zapraszam – wskazała dłonią na środek sali - Będziecie ćwiczyć w parze.


Zamrugałam z niedowierzaniem. Dopiero Hermiona szturchnęła mnie, jednocześnie szepcząc na ucho żebym nie przedłużała niepotrzebnie zajęć, bo ona chce coś z nich wynieść. Niepewnie podeszłam do Draco. Ten patrzył na mnie z góry. Też dlatego, że był ode mnie o wiele wyższy. Chyba pierwszy raz stałam tak blisko niego. I pomyśleć, że w pierwszej klasie myśleli, że jesteśmy rodzeństwem. To przez nasz kolor włosów i podobne oczy. Moje były bardziej niebieskie.


Stalibyśmy tak jak kołki, ale McGonagall ustawiła nas w odpowiedniej pozie, dając jego dłoń na moją talię. Trzymał ją luźno, prawie mnie nie dotykając, ale i tak poczułam, jak przeszywa mnie dziwny dreszcz. Tylko przez moment patrzeliśmy sobie w oczy. Momentalnie zrobiłam się czerwona. Zaraz potem Draco skupił się na jakimś nieokreślonym punkcie, a ja wbiłam spojrzenie we własne buty. Czułam, jak serce mi wali. Choć dzieliło nas tyle, że weszłaby pomiędzy nas osoba albo i dwie, miałam wrażenie, że jeszcze nie byłam nigdy tak blisko żadnego chłopaka. Czemu akurat musiało paść na niego?


- No już, tańczcie. Tak jak pokazywałam – McGonagall klasnęła w dłonie, a muzyka zagrała.


Leniwie ruszyliśmy z miejsca, wykonując pierwsze, niezbyt poradne kroki. Malfloyowi wychodziło, ale ja nigdy nie tańczyłam, więc na początku trzykrotnie nadepnęłam mu na buta.


- Jak możesz tam patrzeć, a i tak mnie ciągle deptać? – syknął Draco, nie uraczając mnie nawet spojrzeniem.


Speszyłam się i bardziej uważałam na własne kroki. Gdy byłam skupiona na tańcu, w tym czasie nauczycielka łączyła inne osoby w pary. Ron udawał, że zatańczy z Alex, ale oboje nie mieli w ogóle ochoty brać udziału w tej szopce. Gdybym miała odwagę spojrzeć w coś innego niż własne buty, na pewno bym widziała, jak kryją się pod ścianą. Widziałabym, że Alex coś dręczy. Mogłabym też zauważyć pełne nienawiści spojrzenie Pansy. Wierciła mi dziurę w tyle głowy. Draco robił do niej różne miny, jakby tak strasznie cierpiał, że tańczy ze mną, gryfonką. Tego też na szczęście nie widziałam. Po pierwszych wpadkach, udało mi się zapamiętać kroki. Dałam się mu prowadzić, nawet robiło się to odrobinę mniej stresujące. I było dobrze, do momentu, aż tańczący obok Neville nie postanowił zrobić dodatkowych piruetów, przy których źle coś wymierzył. Nie tylko wpadł na nas, ale i przez niego potknęłam się i upadłam na Malfloya, uderzając twarzą w jego tors. W Draco obudził się chyba odruch dżentelmena, bo w ostatniej chwili złapał mnie o wiele mocniej i utrzymał równowagę dzięki czemu nie upadliśmy. Pisnęłam zaskoczona.


- Kurwa, jak tańczysz kretynie! – wydarł się oburzony Draco i gdy tylko się wyprostowałam, od razu mnie od siebie odepchnął.


- Rany, przepraszam! – Neville wyglądał na zaskoczonego wypadkiem.


- Zawsze byłeś łamagą. Dla Ciebie powinien być osobny parkiet


Nie patrząc na nich, cała czerwona uciekłam pod ścianę. Draco wcisnął dłonie do kieszeni spodni. Popatrzył za mną jakby od niechcenia. Pansy od razu zmaterializowała się przy nim, szepcząc mu coś na ucho. Profesor McGonagall widząc zamieszanie poszła za mną.


- Klara, wszystko w porządku?


- Nic mi nie jest, wystraszyłam się tylko – powiedziałam i pomasowałam bolący nos.


Sprawdziłam, czy nie leci mi z niego krew, ale było wszystko dobrze. Nauczycielka skinęła głową i wróciła do pokazywania kroków. Podminowana usiadłam obok Alex, spojrzałyśmy po sobie i przesiedziałyśmy w ciszy do końca zajęć. Wyjęłam podręcznik eliksirów, ale mimowolnie, co jakiś czas zerkałam w kierunku Draco.






Reszta zajęć przebiegła w miarę spokojnie. Wszyscy wciąż gadali o balu i nauce tańca, czy będą chodzić na dodatkowe zajęcia, albo o tym, że Neville chyba brał wcześniej nauki, bo nieźle wymiatał. W mojej i Alex głowie tkwiło jednak coś innego – karna poprawka u Snape’a. Ja na nią umiałam, ale Alex do tej pory upierała się, że nie pójdzie. To mnie martwiło bardziej, niż moja własna ocena. Tuż po ostatnich zajęciach, gdy już byłam pogodzona z myślą, że pójdę tam sama i że będzie to pewna śmierć, okazało się, że Alex czeka na mnie przed klasą. Na jej widok, poczułam przeogromną ulgę. Odetchnęłam głęboko, pierwszy raz od jakiegoś czasu. Alex poklepała mnie po plecach.


- Klara, nie jestem potworem. Nie chce tam iść, ale samej Cie nie puszcze. Po prostu miejmy to już za sobą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz