wtorek, 30 kwietnia 2019

3. Sen o Severusie


Byłam wściekła. Nie tyle na Snape'a czy też Klarę, ale na samą siebie. Gdybym tylko zdołała się nauczyć cholernego materiału na sprawdzian, nie musiałabym teraz marnować czasu na siedzenie w bibliotece.

- Przepraszam, Klara - mruknęłam po chwili, kiedy to szłyśmy w ciszy, w stronę królestwa bibliotekarki Pince. - Nie chciałam, żeby i tobie się oberwało. Co cię napadło, żeby podawać mi swój test?!

- Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Widziałam jak się męczysz, a pytania nie były łatwe. Przynajmniej teraz we dwie powtórzymy sobie wszystko raz jeszcze, znaczy ja powtórzę, utrwalę materiał, a tobie pomogę i zdasz to na dobrą ocenę.

- Nie musiałaś mi pomagać - kontynuowałam. - Nawet nie rozmawiamy ze sobą zbyt często. Trzymasz się przecież z Hermioną.

- No i co z tego?

- No nic, ale dzięki. To miło z twojej strony - uśmiechnęłam się do niej promiennie. - Teraz obie dostaniemy od Snape'a. Zobaczysz, jak to jest być po drugiej stronie. Straciłaś kiedyś punkty?

- Nigdy! To mój pierwszy raz.

- Pierwszy raz? - Podchwyciłam, ruszając gustownie brwiami. Chciałam w jakiś sposób rozluźnić trochę atmosferę.

- Alex! - Klara zaczerwieniła sie po same koniuszki uszu. - Szlabanu też nigdy nie miałam.

- A teraz dostaniesz od nie byle kogo! - Zażartowałam. - Nie każdy może się pochwalić szlabanem u Snape'a. On przeważnie morduje, a zwłoki rozrzuca po Zakazanym Lesie.

Blondynka zachichotała nerwowo.

- Boże, jak ja nauczę się tego wszystkiego w jeden dzień?! - Jęknęłam, zmieniając temat. - Przed nami jeszcze kilka godzin zajęć.

- Nie przejmuj się. Na pewno to zdasz.

Zaśmiałam się ponuro.

- Jestem przekonana, że ten podły Ślizgon i tak mnie udupi! Z czystej satysfakcji! Jak ja go nienawidzę! - Warknęłam, kopiąc ile sił w najbliżej położoną kolumnę. - Odebrał nam 100 punktów! Zabiją nas, rozumiesz?!

- Nie przejmuj się, punkty zawsze można odrobić. Poza tym, ty grasz w Quiddicha. Postaraj się bardziej na kolejnym meczu i wszystko wróci do normy. - Klara próbowała mnie pocieszyć, z marnym skutkiem.

Gdy w końcu dotarłyśmy biblioteki, zauważyłyśmy przy jednym ze stołów siedzącą Hermionę. Klara pomachała do niej, ciągnąc mnie w jej kierunku.

Usiadłyśmy obok szatynki. Granger zmierzyła mnie nieprzychylnym spojrzeniem, po czym odwróciła się do Klary.

- Co ci strzeliło do głowy? - Naskoczyła na nią. - Psujesz sobie reputację.

- Ej! - Zdenerwowałam się. - Co to ma znaczyć? Że ja jej niby nie mam?

- Z całym szacunkiem, ale nie za bardzo zależy ci na nauce, a jest ona niebywale ważna.

- To, że przeważnie mam słabe stopnie, nie oznacza, że mi nie zależy! Nie każdy musi mieć same Wybitne ze wszystkich przedmiotów! - Syknęłam wściekle. - O, przepraszam! U Snape'a, jeszcze nigdy nie dostałaś najwyższych not. Może jednak facet zna się lepiej na ocenianiu od innych!? - Odgryzłam się, wstając z impetem. Chwyciłam szybko swoją torbę, chcąc wyjść z biblioteki.

- Alex, czekaj! - Krzyknęła za mną Klara. - A co z nauką?

Machnęłam na nią ręką.

- Pouczę się w ciszy, bez komentarzy Granger!

Wyszłam szybko z pomieszczenia, przeklinając na Gryfonkę. Myślałam, że wizja widma czekającej mnie nauki i szlabanu u Snape'a, będzie najgorszym, co mnie mogło dzisiaj spotkać, ale jeszcze bardziej się zdenerwowałam, kiedy ta głupia Granger otworzyła usta. Nie lubiłam, kiedy dziewczyna pokazywała swoją wyższość nad innymi, robiła z siebie najmądrzejszą i jeszcze próbowała innych przeciągnąć na swoją stronę.

Postanowiłam wrócić do dormitorium, zasunąć kotary łóżka, wyciszyć pomieszczenie i w spokoju porobić notatki na ponowny test u Snape'a. Dobrze wiedziałam, że mężczyzna wymyśli teraz o wiele trudniejszy sprawdzian, żeby pokazać nam, że z nim się nie zadziera, dlatego też postanowiłam wykuć wszystko najlepiej jak się potrafiło.

Do następnych zajęć miałam niecałe dwie godziny. Za ten czas miałam w planach przepisać wszystkie najważniejsze rzeczy z podręcznika, a resztę wieczoru spędzić na ich wyuczeniu się

- Wstawaj! - Krzyknął nagle jakiś głos nade mną. Czyjaś dłoń chwyciła moje ramię, potrząsając nim boleśnie. Skrzywiłam się lekko, chcąc odepchnąć kogoś lub coś, co zakłócało mój sen. - No wstawaj, no!

- Wynocha! - Warknęłam, zakrywając się czymś, co miało być moim kocem. W rzeczywistości, były to notatki, a raczej puste kartki, których nie zdążyłam zapisać.

Znowu nastała cisza.

- Lamberd! - Warknął Snape. - Przodem do ściany.

- Profesorze, ale ja nie mam przy sobie żadnych ściąg!

- Myślisz, że uwierzę ci na słowo? Ręce do góry.

Zrobiłam wszystko, o co poprosił mnie nauczyciel. Nie do końca wiedziałam, o co chodziło mężczyźnie. Przecież nauczyłam się wszystkiego na ten cholerny test, nie miałam żadnych ukrytych materiałów. Dlaczego więc on chciał mnie przeszukiwać?!

Snape podszedł do mnie i zaczął przeszukiwać. Jego dłonie dotknęły moich ramion, sunąć ku dołowi; talia, biodra... Poczułam przyjemne uczucie w podbrzuszu. Jęknęłam cicho.

- No, no, Lamberd - szepnął mrocznie wprost do mojego usta. - Czy ty jesteś... chętna?

Przebudziłam się roztrzęsiona. Zrzuciłam z siebie wszystkie notatki, siadając na łóżku. Zaczęłam niekontrolowanie drzeć, czując jak z moim ciałem dzieje się coś niedobrego. Właściwie, wiedziałam co mi dolegało. Byłam rozpalona. Rozpalona na myśl o swoim znienawidzonym profesorze Snape'ie.

Rozsunęłam szybko kotary łóżka, chcąc wstać, gdy nagle spojrzałam prosto w oczy Klary. Dziewczyna siedziała po turecku na swoim łóżku, trzymając w dłoni podręcznik od Eliksirów. Jęknęłam ponownie, tym razem na jawie.

- Próbowałam cię obudzić rano - rzuciła rozżalona. - Nie poszłaś na zajęcia, nie nauczyłaś się niczego.

Rano?! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest środek nocy, a wszystkie pozostałe dziewczyny śpią w najlepsze.

- Miałam przerażający sen - wydukałam w końcu, nie wiedząc co ze sobą począć.

- Jaki? - Spytała, ale jakby od niechcenia.

Otworzyłam usta, chcąc opowiedzieć Klarze o wszystkim, ale w ostateczności zrezygnowałam. Potrząsnęłam tylko głową, zeskakując z materaca, chociaż sprawiło mi to niemałą trudność, gdyż nogi miałam jak z waty.

- Alex!

- Idę pod prysznic.

- Co z Eliksirami?

Przymknęłam na moment oczy, próbując unormować oddech.

- Nie idę - odparłam chłodno.

- Co?! - Pisnęła przerażona Klara, również zeskakując ze swojego łóżka. Dopadła do mnie i potrząsnęła za ramiona. - Zwariowałaś? Nie zaliczysz przedmiotu!

- W dupie to mam. Nie pójdę tam. Nikt mnie do tego nie zmusi.

Wyminęłam dziewczynę, zamykając się w łazience. Wszystkiego, czego teraz potrzebowałam, to kubła zimnej wody...



niedziela, 28 kwietnia 2019

2. Konsekwencje ściągania



Poczułam jakbym miała w gardle wielką gulę. Z trudem przełknęłam ślinę, wpatrując się w plecy Alex. Nie miałam odwagi spojrzeć na profesora. Trzęsącymi się rękoma spakowałam swoje rzeczy i wstałam możliwie jak najciszej. Miałam wrażenie, że wszyscy na nas zerkają. Spojrzenia paliły. Przycisnęłam do siebie torbę, pociągnęłam Alex za rękaw i szybkim krokiem ruszyłam do drzwi, wychodząc na zewnątrz. Dopiero na korytarzu wzięłam naprawdę głęboki wdech. Oparłam się plecami o ścianę i osunęłam powoli, załamana. Chyba czas pisać testament! Jeszcze przed chwilą pomysł z podsunięciem jej testu wydał mi się najlepszym z możliwych. Wszyscy mieli już wypełnione kartki, a tylko jej test zostawał pusty. Ja przecież tylko chciałam pomóc… I Byłam pewna, że gdyby Alex nie zapomniała, też umiałaby na ten egzamin. Jeśli to przeżyjemy, może sprezentuje jej przypominajkę taką jak miał Neville? „Trzeba było pisać swoje, nie zwracać na nic uwagi” – karciłam się w myślach. Alex wyszła zaraz za mną. Spojrzałyśmy na siebie, obie byłyśmy blade z przerażenia.


- Przepraszam – jęknęłam – widziałam jak się męczysz. Chciałam pomóc…


- I zrobiłaś gorzej.


- Nie chciałam. Myślałam że się uda


- Teraz to już bez znaczenia… – odpowiedziała Alex z miną, jakby dopiero do niej dochodziło co właściwie się stało.


- Przeliczyłam się. Nawet na nas nie patrzył, a i tak wszystko widział! On ma… oczy dookoła głowy? – wpatrywałam się w ścianę przed sobą, z niedowierzaniem potrząsając głową.


- To Snape – stwierdziła Alex


- Właśnie. To Profesor Snape, czyli już po nas. Profesor nam tego nie daruje – załamałam się.


- Będzie nas torturował do końca roku, albo i życia. Nawiedzał w snach – Alex dodała do moich przewidywań mroczniejsze szczegółu.


Zaraz potem obie zamilkłyśmy. Cisza jaka zapadła, wydawała się trwać wiecznie. Z jednej strony chciałam, żeby już skończyli ten egzamin, z drugiej zaś wolałabym, żeby to nigdy nie nastąpiło. Nikt nie byłby szczęśliwy, gdyby czekała go prywatna, karna rozmowa z Profesorem Snape’m. Miał swoją renomę i już nie raz dawał nam odczuć, że jest dokładnie taki jak o nim mówią. Przerażający, oschły, pozbawiony uczuć i współczucia. Byłam pewna, że gdyby zajrzeć mu do klatki piersiowej, jego serce byłoby zrobione z najtwardszego kamienia. Nie z lodu, bo lód można stopić.






Z zamyślenia wybudził mnie dźwięk dochodzący zza drzwi. Szmery i kroki. Uczniowie pakowali się i wychodzili jeden po drugim. Obie spojrzałyśmy w stronę drzwi. Jako jeden z pierwszych wypadł Draco wraz ze swoją obstawą. Zatrzymali się blisko nas, wyraźnie ucieszeni.


- Jeszcze tu siedzicie? – zapytał Draco z kpiącym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy – na waszym miejscu rzuciłbym Hogwart i wracał do domu na klęczkach.


- Daleko by nie zaszły – błyskotliwie dodał Goyle.


Pansy oparła się o bark Draco i wbiła w nas spojrzenie.


- Napisałyście testamenty?


- Przeszło mi to przez myśl – odpowiedziałam cicho.


Moja odpowiedź rozbawiła ich jeszcze bardziej.


- Nie macie nic lepszego do roboty? – warknęła Alex i wstała.


Z klasy wyszli nasi przyjaciele i posłali nam współczujące spojrzenia. No może poza Hermioną, której mina oprócz odrobiny współczucia, mówiła jedno – nie spodobało jej się to, co zrobiłyśmy. Szczególnie zawiedziona była mną. Odezwała się do mnie cicho.


- Będę w bibliotece… choć na Twoim miejscu nie liczyłabym, że chociaż zdążysz na kolację.


Jedynie kiwnęłam głową. W tym samym czasie Harry dla otuchy poklepał Alex po ramieniu. Klasa w końcu opróżniła się do końca. Nie zwracałyśmy uwagi na głupie komentarze. Zbliżało się nieuniknione. Snape wyszedł zaraz za ostatnim uczniem, złapał za klamkę drzwi i popatrzył na zgromadzenie.


- Rozejść się – rzucił oschle.


Wstałam pospiesznie. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, uczniowie zmyli się spod klasy. Niektórzy z pewnym ociąganiem, jakby za wszelką cenę chcieli być świadkami tego co nas spotka. Ron wyjrzał zza rogu i chcąc nas pocieszyć, zrobił głupią minę. Nie było nam jednak do śmiechu. Snape w końcu nas zauważył. Jego spojrzenie przesycone było pogardą.


- Lamberd. Amber – wycedził nasze nazwiska – Zapraszam do klasy.


Wyminęłyśmy go ze spuszczonymi głowami. Snape wszedł zaraz za nami, zamykając za sobą drzwi. Podszedł do swojego biurka. Przed nim leżał stos świeżo napisanych testów gotowych do sprawdzenia. Nasze kartki były oddzielone od reszty. Jedna zapisana po brzegi, druga pusta. Zdecydowanym ruchem przysunął je w naszą stronę.


- Wyjaśnicie to?


Obserwował nasze twarze. Miałam wrażenie, że zagląda wprost do mojej duszy. Dobrze wiedział co robiłyśmy, a mimo to pewnie chciał posłuchać jak się plączemy w zeznaniach i widzieć jak wijemy przed nim ze strachu. Byłam gotowa paść na kolana i błagać o wybaczenie, ale z drugiej strony coś mi mówiło, że to go jeszcze bardziej zezłości. Czułam, jak robi mi się słabo. Wpatrzyłam się w mój test. Snape zniecierpliwił się.


- Panno Lamberd – przerwał ciszę, cedząc kolejne słowa - Co test Panny Amber robił na Twojej ławce?


Wpatrywał się teraz tylko i wyłącznie w Alex.


- Podała mi go – Alex powiedziała cicho, ze strachem – Klara mi go podała.


- A Ty go od niej wzięłaś – podsumował, przenosząc pogardliwe spojrzenie na mnie. – Po Gryfonach można spodziewać się wszystkiego. Zakłamani jak zawsze. Zero szacunku do przełożonych.


Miałam w głowie tysiąc myśli. Zwalić na coś winę, powiedzieć prawdę? Może najlepiej wszystko naraz. Język sam zaczął mi paplać.


- Profesorze… - zaczęłam równie cicho jak Alex – Przepraszam. Alex nauczyłaby się na ten egzamin, ale wypadło jej to z głowy. To wszystko przez ten turniej, zamieszanie, inne uczelnie. Dużo się dzieje w Hogwarcie i…


Snape uderzył otwartą dłonią w biurko, aż obie podskoczyłyśmy.


- Dość! Minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru!...


Snape wyprostował się i splótł dłonie za plecami. Patrzył na nas z jawnym obrzydzeniem. Za jakie grzechy spotykało go takie zachowanie uczniów? Dla mnie minus pięćdziesiąt wydało mi się łaskawą karą. Ale to jeszcze nie był koniec.


- …dla Panny Lamberd za ściąganie. I minus pięćdziesiąt punktów dla Panny Amber, za uczestnictwo w tym procederze.


- Ale… - próbowałam coś powiedzieć.


- Chcesz coś dodać? Chętnie obetnę wam więcej punktów.


Alex pociągnęła mnie za rękaw. Zwiesiłam głowę.


- Mógłbym zejść do zera, ale to jeszcze nie koniec – Snape przespacerował się w te i wewte – jutro po lekcjach napiszecie test ponownie. Pytania będą inne. Zgaduję, że dla Panny Amber nie będzie to problem, ale jeśli Panna Lamberd znowu przyjdzie nieprzygotowana…. Albo co gorsza, jeśli znowu spróbujecie mnie oszukać… Dopilnuję, żebyście tego pożałowały. Zrozumiano?


Ledwo zauważalnie poruszyłyśmy głowami.


- Zrozumiano?! – powtórzył głośniej.


- Tak Profesorze Snape – odpowiedziałyśmy chórem.


- Doskonale.


Snape zatrzymał się w pewnej odległości od nas. Przyglądał się nam przez dłuższą chwilę. Nie odważyłyśmy się ruszyć.


- Jutro porozmawiamy o drugiej części kary. Radzę… wykorzystać dobrze pozostały wam czas. A teraz wynocha.


Snape zgarnął testy z blatu i zasiadł za biurkiem, by je sprawdzić. Razem z Alex praktycznie teleportowałyśmy się za drzwi, a potem biegiem puściłyśmy się korytarzem, stając dopiero jakieś kilkanaście metrów od drzwi sali eliksirów. Gdy miałyśmy pewność, że Snape nas już nie usłyszy, język Alex nagle się rozplątał. Wypowiedziała ciąg siarczystych przekleństw. Patrzyłam na nią ze współczuciem. Zebranie batów za te minusy to będzie nic w porównaniu z tym, że Alex musiała wykuć wszystko w jeden wieczór. Ostrożnie dotknęłam jej ramienia.


- Chodźmy do biblioteki, nauczysz się tego.


Alex popatrzyła na mnie jak na idiotkę.


- Po prostu musimy zacząć jak najszybciej. Żadnych ściąg, żadnych planów Be.

sobota, 27 kwietnia 2019

1. Początek



Odkąd jeden z Ministrów Magii zapowiedział o zbliżającym się w naszej szkole Turnieju Trójmagicznym, wszyscy uczniowie wprost oszaleli na tym punkcie. Gdziekolwiek bym nie poszła, słyszałam tylko podekscytowane szepty o możliwej wygranej, różnych, niebezpiecznych zadaniach, a także o tym, kto i jakim sposobem dostanie się do turnieju.

Gdyby nie ograniczenie wiekowe, które umożliwiało tylko osobom pełnoletnim wzięcie udziału, nawet ja byłabym chętna, żeby pokazać na co mnie stać. Zawsze lubiłam wyzwania, a ten turniej zdecydowanie do takich należał.

Na szczęście, większość z mojego rocznika miała głęboko w poważaniu całe to zamieszanie. Wiedzieliśmy, że i tak nie weźmiemy udziału w turnieju, więc nie było po co się spinać. Najważniejsze, że podczas zadań wszystkie lekcją miały zostać odwołane. Tylko Hermiona i Klara przejmowały się tym faktem, ale zdawało mi się, że te dwie dziewczyny żyją w zupełnie innym świecie.

Dodatkowo, jakby tego było mało, do Hogwartu zjechały się dwie inne szkoły, które również miały brać czynny udział w turnieju: uczelnia z Durmstrangu i Beauxbatons. Do jednej z nich uczęszczała gwiazda Quiddicha, co niezmiernie mnie ucieszyło, ponieważ uwielbiałam ten sport i należałam również do szkolnej drużyny razem z Harrym Potterem. Druga, z kolei, szkoła, reprezentowana była wyłącznie przez piękne dziewczyny, co niezbyt napawało mnie optymizmem, ponieważ większość płci przeciwnej wzdychała do nich za każdym razem, kiedy przechodziły korytarzem i chichotały jak idiotki.

- Merlinie, one są takie cudowne! - Jęknął po raz setny Ron, obracając się na ławce w stronę dwóch dziewczyn, które tanecznym, niemalże, krokiem, weszły do Wielkiej Sali.

- Dałbyś sobie z nimi spokój - prychnęłam, grzebiąc widelcem w swoim śniadaniu, które zostało nam wszystkim podane przez skrzaty z Hogwartu. - To jest żenujące.

- Nie znasz się. One wyglądają jak boginie! Otacza je taka świetlista aura...

Parsknęłam śmiechem, szturchając przy okazji Harry'ego, który również wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją.

- Mam nadzieję, że ty tak się nie ślinisz na ich widok, co? - Spytałam, obracając się w jego stronę.

Chłopak przełknął kawałek kiełbaski, który miał w buzi i zaprzeczył ruchem głowy, po czym postukał się palcem po czole.

Hermiona, która przyglądała się naszej wymianie zdań z mocno ściągniętymi brwiami, odłożyła w końcu swój podręcznik od Eliksirów i nachyliła nad stołem.

- Czy aby na pewno tak się nie zachowujesz? - Zapytała z mściwym uśmieszkiem.

- O co ci chodzi, Hermiono? - Harry spojrzał na mnie, po czym oboje wzruszyliśmy ramionami.

- Pragnę ci przypomnieć, że ty zachowujesz się dokładnie tak samo jak Ron, ale w stosunku do Cho Chang.

Siedząca obok Hermiony Klara parsknęła cicho śmiechem, zagłębiając się jeszcze bardziej w swoim podręczniku od Eliksirów. Swoją drogą, co oni wszyscy tak to czytali? Miał być może jakiś sprawdzian, o którym jak zwykle nie wiedziałam?

Gdy przyjaciele postanowili się wykłócać o to, który ma rację, a który nie, ja postanowiłam sięgnąć do swojej torby i wyciągnąć z niej wyżej wspominaną książkę. Przekartkowałam ją kilka razy, aż w końcu natrafiłam na małą notatkę napisaną obok rozdziału o eliksirach leczących rany: egzamin od strony 23- 40. W poniedziałek po weekendzie.

- O kurwa - Wyrwało mi się.

- Co jest? - Spytała nagle Klara.

Spojrzałam na nią z lekkim przestrachem w oczach. Nie za bardzo lubiłam się uczyć, ale jeżeli mieliśmy jakieś egzaminy, to starałam się na nie przygotowywać, żeby przynajmniej dostać "Zadowalający", w szczególności, jeżeli test miał się odbywać z Eliksirów. Cała szkoła wiedziała, że profesor Snape nienawidził lenistwa i głupoty. Ja prezentowałam sobą te dwie rzeczy, a teraz jeszcze zapomniałam o cholernym teście z jego przedmiotu. W dodatku byłam Gryfonką. Tylko czekać, aż odbierze nam wszystkie punkty.



/Klara//

Wpatrywałam się w Alex przez dłuższą chwilę. Sądząc po jej minie, stało się to co zwykle. Znowu się nie nauczyła! Ta dziewucha miała tak kiepskie stopnie, że na jej miejscu chodziłabym z podręcznikiem przyklejonym do ręki i zaglądała do niego przy każdej możliwej okazji! Do tej pory z Alex nie miałyśmy za bardzo wspólnych tematów. Nasze style życia różniły się znacząco. Zawsze było mi ciężko zrozumieć, że nie każdy lubi się uczyć i że nie każdy to robi. Jakby się zastanowić, najbliżej było mi do Hermiony. Często przesiadywałyśmy razem w bibliotece i wymieniałyśmy się notatkami. Ani Ron, ani Harry, ani Alex nie podzielali naszego zapału do wiedzy. Z drugiej strony trochę im wszystkim zazdrościłam. Łatwo zawierali nowe przyjaźnie, a do tego wplątywali się w różne dziwne historie. Często zastanawiałam się jakby to było, gdybym stała się ich częścią. Tyle że na myśleniu się kończyło.

- Chyba sobie żartujesz? – Zapytała Hermiona, zaraz po tym jak też zobaczyła zrezygnowanie na twarzy Alex. – Przychodzenie na zajęcia Profesora Snape’a bez przygotowania to jak samobójstwo!

- Wypadło mi z głowy – Alex warknęła obronnie

Harry i Ron popatrzyli na nią ze współczuciem. Hermiona nabrała powietrza w płuca i świdrowała Alex wzrokiem. Ja popatrzyłam na wszystkich po kolei i głośno odłożyłam podręcznik na stół.

- Może jeszcze nie jest za późno? – rzuciłam z nadzieją. – do eliksirów zostało trochę czasu.

- Nie ma szans – powiedziała Alex i zrezygnowana oparła głowę o własny podręcznik.

- Uda się – stwierdziłam, być może aż nadto optymistycznie – ile już wiesz? Na pewno zdążymy sobie powtórzyć.

Przekartkowałam zadane strony. Trochę ich było, ale materiał był przecież prosty. Przynajmniej dla mnie. Alex nie podzielała entuzjazmu. Westchnęła męczeńsko.

- Nie wiem nic. Kompletna pustka – postukała się po czole.

Wyobraziłam sobie, że jej głowa wydaje pusty dźwięk. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Bawi Cie to? – powiedziała Hermiona, dostrzegając mój uśmiech – wiesz, że Snape odejmie punkty nam wszystkim. Jej porażka, to porażka dla całego domu.

Od razu się zreflektowałam.

- Nie, oczywiście że nie bawi – odpowiedziałam szybko - Pomyślałam tylko o… A z resztą. Uhm… – skupiłam się na kartkowaniu zadanego działu.

Hermiona przestała się we mnie wpatrywać.

- Może po prostu przeczytamy jej to na głos? – zaproponowałam Hermionie – lubię się tak uczyć. Dużo zapamiętuje ze słuchu. Tu przyda się też pisownia, ale w gruncie rzeczy przerabialiśmy już te składniki…

- Daj spokój - Alex przerwała mi, podnosząc głowę – Nie mam wyjścia. muszę zrobić ściągę.

Spiorunowałam ją wzrokiem, bezwiednie ściskając podręcznik. Ściąga, to było oszustwo. Oszustwo nie przystało nikomu, a szczególnie nam, Gryfonom. A jednak… w takiej sytuacji, tuż przed eliksirami u Snape’a… chyba nie było innego wyjścia.

Wyszłam szybko z Wielkiej Sali i udałam się do lochów przed klasę Eliksirów. Usiadłam w kącie na kamiennej posadzce, otwierając przed sobą podręcznik. Nie byłam do końca przekonana, czy zrobienie ściągi, to byłby dobry pomysł. Po pierwsze, materiału było trochę dużo i nie zmieściłabym się na małym skrawku papieru, po drugie, jeżeli Snape zobaczy jak grzebię przy rękawie koszuli w poszukiwaniu ściągi, odbierze naszemu domowi wszystkie punkty, które udało nam się dotychczas zebrać. Jakby na domiar tego wszystkiego, pierwszy raz w życiu musiałam zgodzić się z Hermioną. Bycie nieprzygotowanym na zajęciach u Snape'a, to samobójstwo, dlatego też postanowiłam usiąść w ciszyi spróbować się przygotować do dzisiejszych zajęć. Otworzyłam więc podręcznik na konkretnych stronach, czytając wszystkie informacje bardzo powoli i ze zrozumieniem. Na początku szło mi nawet nieźle. Na tyle, że widziałam jednak światełko nadziei dla siebie, co poprawiło mi nieco humor, jednak gdy tylko przewróciłam kolejną stronę i ujrzałam podejrzaną tabelę ze wszystkimi najczęściej używanymi składnikami eliksirów, ich właściwościami, pochodzeniem oraz skrótami chemicznymi - załamałam się.

- Nie ma szans - mruknęłam sama do siebie, opierając głowę na podkulonych kolanach. - Co ja sobie myślałam? Głupia, głupia, głupia.

Nadawałam na siebie jeszcze przez kilka dobrych chwil, aż w końcu pod klasę zaczęli schodzić się pozostali uczniowie. W oddali spostrzegłam swoich przyjaciół, więc niechętnie podniosłam się z lodowatej podłogi i podeszłam do nich.

- I co? - Zagadnęła Klara. - Zrobiłaś ściągę?

Zaprzeczyłam ruchem głowy.

- To co?

- Nic - burknęłam trochę niemiło i podeszłam do przyjaciół.

Na szczęście, nie byłam jedyną osobą, która niczego nie nauczyła się na egzamin. Ron również narzekał, że niczego nie umie i nic nie pamięta.

- Zwalmy wszystko na Turniej! - Krzyknął nagle rudowłosy, aż wszyscy wkoło podskoczyliśmy.

- O czym ty mówisz, Ronaldzie? - Zapytała Hermiona z pogardliwym wyrazem twarzy. - Wiesz, może z Flitwickiem to by ci wyszło, ale z profesorem Snape'em? Lepiej staraj się wszystko sobie przypomnieć, bo jeszcze dojdzie do tego, że nie będziesz mógł siedzieć na trybunach i oglądać zadań turnieju. Jestem pewna, że profesor Snape by się o to postarał, jeżeli zaniżysz mu średnią w klasie.

- Ona nigdy nie będzie zaniżona, bo ty uczysz się nawet tego, czego nie trzeba! - Warknął, czerwony ze złości, chłopak.

- Nauczyłabyś się za nas, Hermiono - podsunął pomysł Harry, po czym całą trójką buchnęliśmy śmiechem. Dziewczyna prychnęła głośno, odwracając się od nas na pięcie i podeszła do Klary. Dziewczyna kolejny raz powtarzała całą wiedzę, którą zdołała przyswoić.

- Kujonki - burknęłam do siebie, przyciskając do piersi książkę od Eliksirów. Może chociaż w ten sposób wchłonę trochę wiedzy.

Nagle usłyszeliśmy szybki stukot butów o kamienną posadzkę. Wszystkie ożywione rozmowy w jednej chwili ucichły, czekając aż dźwięk kroków wyłoni w końcu ich właściciela.

Snape przeszedł szybko pomiędzy nami, otwierając swoją klasę. Jak zwykle nie starał się zamieniać z nami żadnego słowa, które nie dotyczyło jego przedmiotu. Jeszcze nie dożyłam dnia, w którym opiekun Ślizgonów uraczył nas krótkim "dzień dobry" albo "witam".

Cała klasa weszła do sali i w ciszy zajęła swoje miejsca w ławkach. Snape usiadł za biurkiem, które ustawione było na niewysokim podeście, otworzył jeden z podręczników i machnął różdżką. Szuflada po jego prawej stronie otworzyła się, po czym wyfrunęły z niej pliki kartek, które po kolei wylądowywały przed nami.

- Pół godziny - rzekł głośno, zagłębiając się w swojej lekturze. Nawet nie musiał nas pilnować. Ba, nawet nie musiał przypominać o dzisiejszym egzaminie. Krótkie "pół godziny" podsumowało wszystko.

Spojrzałam na swój test. Pytań było ze dwadzieścia. Wszystkie wypisane po kolei, równym, cienkim i pochyłym pismem Snape'a. Przyjrzałam się dokładnie kaligrafii mężczyzny, zdając sobie sprawę, że nigdy nie widziałam tak idealnie połączonych liter o ostrych krawędziach.

Ocknęłam się po chwili, rugając siebie w duchu za myślenie o bzdurach, zamiast o teście, a co za tym idzie, o swojej przyszłości. Przystąpiłam więc do pierwszego pytania:

1. Eliksir 0,7 pintów. Eliksir wraz z kociołkiem ma masę 1,80 funta. Kociołek waży 0,35 funta. Jaka jest gęstość eliksiru?

Zamrugałam kilkakrotnie, czytając raz jeszcze pytanie, po czym bez zbędnych ceregieli, przeszłam do kolejnego pytania:

2. Wymień kolejność dodawania składników do eliksirów, zaczynając od najważniejszego.

Czytając notatki przed zajęciami, pamiętałam tylko, czym różni się eliksir prosty od złożonego i na tym kończyła się moja wiedza.

Rozejrzałam się po pozostałych. Każdy siedział z nosem utkwionym w teście i ani myślał rozglądać się po klasie. Próbowałam coś dopisać "z głowy", ale nie chciałam się błaźnić bardziej niż dotychczas. Oparłam więc głowę na ręce, zastanawiając się w jak perfidny i paskudny sposób, Snape zetrze mnie na miazgę przy oddawaniu sprawdzianów. Byłam ciekawa, czy porówna mnie do Neville'a, czy też wymyśli dużo nowych synonimów na określenie mojej głupoty.

Nagle poczułam jak ktoś kopie w moje krzesło. Obróciłam głowę w bok, widząc kotem oka, jak Klara próbuje podać mi swój test, żebym szybko mogła przepisać chociaż parę odpowiedzi. Zdziwiłam się lekko, ponieważ ta dziewczyna jako pierwsza powiedziała mi, że ściąganie to oszustwo. W takim razie, co w tej chwili próbowała zrobić?
Sięgnęłam ręką do tyłu, chwytając szybko jej sprawdzian, po czym położyłam go przed sobą, spoglądając co chwilę z przestrachem w stronę biurka. Na szczęście, Snape w dalszym ciągu pogrążony był w lekturze i niczego nie zauważał.



- Lamberd - odezwał się po chwili, a serce stanęło mi w miejscu. Włożyłam kartkę Klary pod swój test, modląc się w duchu o ułaskawienie - możesz odłożyć swój jak i panny Amber test i razem z towarzyszką opuścić moją klasę, czekając aż pozostali skończą. Potem porozmawiamy...