niedziela, 28 kwietnia 2019

2. Konsekwencje ściągania



Poczułam jakbym miała w gardle wielką gulę. Z trudem przełknęłam ślinę, wpatrując się w plecy Alex. Nie miałam odwagi spojrzeć na profesora. Trzęsącymi się rękoma spakowałam swoje rzeczy i wstałam możliwie jak najciszej. Miałam wrażenie, że wszyscy na nas zerkają. Spojrzenia paliły. Przycisnęłam do siebie torbę, pociągnęłam Alex za rękaw i szybkim krokiem ruszyłam do drzwi, wychodząc na zewnątrz. Dopiero na korytarzu wzięłam naprawdę głęboki wdech. Oparłam się plecami o ścianę i osunęłam powoli, załamana. Chyba czas pisać testament! Jeszcze przed chwilą pomysł z podsunięciem jej testu wydał mi się najlepszym z możliwych. Wszyscy mieli już wypełnione kartki, a tylko jej test zostawał pusty. Ja przecież tylko chciałam pomóc… I Byłam pewna, że gdyby Alex nie zapomniała, też umiałaby na ten egzamin. Jeśli to przeżyjemy, może sprezentuje jej przypominajkę taką jak miał Neville? „Trzeba było pisać swoje, nie zwracać na nic uwagi” – karciłam się w myślach. Alex wyszła zaraz za mną. Spojrzałyśmy na siebie, obie byłyśmy blade z przerażenia.


- Przepraszam – jęknęłam – widziałam jak się męczysz. Chciałam pomóc…


- I zrobiłaś gorzej.


- Nie chciałam. Myślałam że się uda


- Teraz to już bez znaczenia… – odpowiedziała Alex z miną, jakby dopiero do niej dochodziło co właściwie się stało.


- Przeliczyłam się. Nawet na nas nie patrzył, a i tak wszystko widział! On ma… oczy dookoła głowy? – wpatrywałam się w ścianę przed sobą, z niedowierzaniem potrząsając głową.


- To Snape – stwierdziła Alex


- Właśnie. To Profesor Snape, czyli już po nas. Profesor nam tego nie daruje – załamałam się.


- Będzie nas torturował do końca roku, albo i życia. Nawiedzał w snach – Alex dodała do moich przewidywań mroczniejsze szczegółu.


Zaraz potem obie zamilkłyśmy. Cisza jaka zapadła, wydawała się trwać wiecznie. Z jednej strony chciałam, żeby już skończyli ten egzamin, z drugiej zaś wolałabym, żeby to nigdy nie nastąpiło. Nikt nie byłby szczęśliwy, gdyby czekała go prywatna, karna rozmowa z Profesorem Snape’m. Miał swoją renomę i już nie raz dawał nam odczuć, że jest dokładnie taki jak o nim mówią. Przerażający, oschły, pozbawiony uczuć i współczucia. Byłam pewna, że gdyby zajrzeć mu do klatki piersiowej, jego serce byłoby zrobione z najtwardszego kamienia. Nie z lodu, bo lód można stopić.






Z zamyślenia wybudził mnie dźwięk dochodzący zza drzwi. Szmery i kroki. Uczniowie pakowali się i wychodzili jeden po drugim. Obie spojrzałyśmy w stronę drzwi. Jako jeden z pierwszych wypadł Draco wraz ze swoją obstawą. Zatrzymali się blisko nas, wyraźnie ucieszeni.


- Jeszcze tu siedzicie? – zapytał Draco z kpiącym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy – na waszym miejscu rzuciłbym Hogwart i wracał do domu na klęczkach.


- Daleko by nie zaszły – błyskotliwie dodał Goyle.


Pansy oparła się o bark Draco i wbiła w nas spojrzenie.


- Napisałyście testamenty?


- Przeszło mi to przez myśl – odpowiedziałam cicho.


Moja odpowiedź rozbawiła ich jeszcze bardziej.


- Nie macie nic lepszego do roboty? – warknęła Alex i wstała.


Z klasy wyszli nasi przyjaciele i posłali nam współczujące spojrzenia. No może poza Hermioną, której mina oprócz odrobiny współczucia, mówiła jedno – nie spodobało jej się to, co zrobiłyśmy. Szczególnie zawiedziona była mną. Odezwała się do mnie cicho.


- Będę w bibliotece… choć na Twoim miejscu nie liczyłabym, że chociaż zdążysz na kolację.


Jedynie kiwnęłam głową. W tym samym czasie Harry dla otuchy poklepał Alex po ramieniu. Klasa w końcu opróżniła się do końca. Nie zwracałyśmy uwagi na głupie komentarze. Zbliżało się nieuniknione. Snape wyszedł zaraz za ostatnim uczniem, złapał za klamkę drzwi i popatrzył na zgromadzenie.


- Rozejść się – rzucił oschle.


Wstałam pospiesznie. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, uczniowie zmyli się spod klasy. Niektórzy z pewnym ociąganiem, jakby za wszelką cenę chcieli być świadkami tego co nas spotka. Ron wyjrzał zza rogu i chcąc nas pocieszyć, zrobił głupią minę. Nie było nam jednak do śmiechu. Snape w końcu nas zauważył. Jego spojrzenie przesycone było pogardą.


- Lamberd. Amber – wycedził nasze nazwiska – Zapraszam do klasy.


Wyminęłyśmy go ze spuszczonymi głowami. Snape wszedł zaraz za nami, zamykając za sobą drzwi. Podszedł do swojego biurka. Przed nim leżał stos świeżo napisanych testów gotowych do sprawdzenia. Nasze kartki były oddzielone od reszty. Jedna zapisana po brzegi, druga pusta. Zdecydowanym ruchem przysunął je w naszą stronę.


- Wyjaśnicie to?


Obserwował nasze twarze. Miałam wrażenie, że zagląda wprost do mojej duszy. Dobrze wiedział co robiłyśmy, a mimo to pewnie chciał posłuchać jak się plączemy w zeznaniach i widzieć jak wijemy przed nim ze strachu. Byłam gotowa paść na kolana i błagać o wybaczenie, ale z drugiej strony coś mi mówiło, że to go jeszcze bardziej zezłości. Czułam, jak robi mi się słabo. Wpatrzyłam się w mój test. Snape zniecierpliwił się.


- Panno Lamberd – przerwał ciszę, cedząc kolejne słowa - Co test Panny Amber robił na Twojej ławce?


Wpatrywał się teraz tylko i wyłącznie w Alex.


- Podała mi go – Alex powiedziała cicho, ze strachem – Klara mi go podała.


- A Ty go od niej wzięłaś – podsumował, przenosząc pogardliwe spojrzenie na mnie. – Po Gryfonach można spodziewać się wszystkiego. Zakłamani jak zawsze. Zero szacunku do przełożonych.


Miałam w głowie tysiąc myśli. Zwalić na coś winę, powiedzieć prawdę? Może najlepiej wszystko naraz. Język sam zaczął mi paplać.


- Profesorze… - zaczęłam równie cicho jak Alex – Przepraszam. Alex nauczyłaby się na ten egzamin, ale wypadło jej to z głowy. To wszystko przez ten turniej, zamieszanie, inne uczelnie. Dużo się dzieje w Hogwarcie i…


Snape uderzył otwartą dłonią w biurko, aż obie podskoczyłyśmy.


- Dość! Minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru!...


Snape wyprostował się i splótł dłonie za plecami. Patrzył na nas z jawnym obrzydzeniem. Za jakie grzechy spotykało go takie zachowanie uczniów? Dla mnie minus pięćdziesiąt wydało mi się łaskawą karą. Ale to jeszcze nie był koniec.


- …dla Panny Lamberd za ściąganie. I minus pięćdziesiąt punktów dla Panny Amber, za uczestnictwo w tym procederze.


- Ale… - próbowałam coś powiedzieć.


- Chcesz coś dodać? Chętnie obetnę wam więcej punktów.


Alex pociągnęła mnie za rękaw. Zwiesiłam głowę.


- Mógłbym zejść do zera, ale to jeszcze nie koniec – Snape przespacerował się w te i wewte – jutro po lekcjach napiszecie test ponownie. Pytania będą inne. Zgaduję, że dla Panny Amber nie będzie to problem, ale jeśli Panna Lamberd znowu przyjdzie nieprzygotowana…. Albo co gorsza, jeśli znowu spróbujecie mnie oszukać… Dopilnuję, żebyście tego pożałowały. Zrozumiano?


Ledwo zauważalnie poruszyłyśmy głowami.


- Zrozumiano?! – powtórzył głośniej.


- Tak Profesorze Snape – odpowiedziałyśmy chórem.


- Doskonale.


Snape zatrzymał się w pewnej odległości od nas. Przyglądał się nam przez dłuższą chwilę. Nie odważyłyśmy się ruszyć.


- Jutro porozmawiamy o drugiej części kary. Radzę… wykorzystać dobrze pozostały wam czas. A teraz wynocha.


Snape zgarnął testy z blatu i zasiadł za biurkiem, by je sprawdzić. Razem z Alex praktycznie teleportowałyśmy się za drzwi, a potem biegiem puściłyśmy się korytarzem, stając dopiero jakieś kilkanaście metrów od drzwi sali eliksirów. Gdy miałyśmy pewność, że Snape nas już nie usłyszy, język Alex nagle się rozplątał. Wypowiedziała ciąg siarczystych przekleństw. Patrzyłam na nią ze współczuciem. Zebranie batów za te minusy to będzie nic w porównaniu z tym, że Alex musiała wykuć wszystko w jeden wieczór. Ostrożnie dotknęłam jej ramienia.


- Chodźmy do biblioteki, nauczysz się tego.


Alex popatrzyła na mnie jak na idiotkę.


- Po prostu musimy zacząć jak najszybciej. Żadnych ściąg, żadnych planów Be.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz