poniedziałek, 27 maja 2019

26. porno

- Zlecamy im coś jeszcze? - Zapytał Ślizgon, spoglądając rozbawionym wzrokiem na swoich towarzyszy. Reszta wzruszyła tylko ramionami. Malfoy, z kolei, w dalszym ciągu nie spuszczał wzroku z Klary. Zupełnie nie robił sobie nic z tego, że jego koleżanka dotykała go po udzie. Czy on wszystkie panny musiał tak traktować?

- Zleć sobie wybudowę nowego mózgu - prychnęłam i opierając się rękoma o stół, nachyliłam się w stronę zebranych. - Powiedzcie mi teraz, pojeby, o co chodzi z tymi waszymi zakładami? Myśleliście, że jak nas tutaj zaprosicie to - spojrzałam na nic nieświadomą Klarę, a potem na siebie - zdobędziecie 12 punktów?

- Jakie 12 punktów? - Zdziwiła się dziewczyna, wracając do rzeczywistości. Pozostali zaśmiali się obleśnie, wymieniając jednoznaczne spojrzenia.

- 12 i pół - poprawił mnie Draco, patrząc wyzywająco w oczy, po czym ponownie wziął łyka ze swojej butelki. - Używasz jakiegoś błyszczyka? - Zwrócił się w stronę Klary.

- Słucham? - Dziewczyna zupełnie nie wiedziała, o co chodzi. Za to ja bardzo dobrze rozumiałam, co miał młody Malfoy na myśli. Chwilę wcześniej dał napić się Gryfonce ze swojej butelki. Uniosłam wysoko brwi, zdając sobie sprawę, że Ślizgon zaczął kokietować blondynkę.

- Nieważne - odparł lakonicznie, wzruszając ramionami, po czym objął ramieniem swoją partnerkę.

- Ale o co chodziło? Jaki błyszczyk? - Klara w dalszym ciągu nie miała pojęcia, co Draco miał na myśli, a jakoś nikt z zebranych nie próbował jej tego wyjaśnić. Ja również. Może, kiedy będziemy wśród swoich albo w dormitorium, wspomnę dziewczynie o tym.

- Dobra, odpuść - burknęłam, próbując na nowo ciągnąć temat zakładów. -Myślicie, że dupy wskoczą wam do łóżek? Że każda jest na tyle głupia, że da się tak podejść?

- Ej! Wyluzuj! - Odezwał się nagle Lucjan. - Przecież żadnej nie zmuszamy do niczego. Nie chcesz, to nie. Za kogo ty nas masz? Owszem, krótki seksik z tobą, to byłaby sama przyjemność, ale nie zaciągnę cię siłą. Jesteśmy Ślizgonami, a nie barbarzyńcami.

Niektórzy przyznali mu rację, kiwając energicznie głowami, inni natomiast nie odezwali się w ogóle. Klara, gdy tylko usłyszała słowo "seks", od razu zrozumiała, co miałam na myśli, wspominając o punktacji dziewczyn.

- Chodźmy już - poprosiła półszeptem, ciągnąc mnie za ramię. - Chcę wrócić do naszych.

- Widzisz, Bole - jęknął Malfoy, udając zniesmaczenie. - Wystraszyłeś nasza małą dziewczynkę.

- Nie jestem dziewczynką! - Zdenerwowała się blondynka.

- Dla Moody'ego na pewno nie - rzekł, patrząc twardo w oczy dziewczynie. Cała reszta zamilkła, również wpatrując się w Gryfonkę.

- Kręcisz z nim?! - Zdziwił się Bole, biorąc potężnego łyka ze swojej szklanki.

- Co?! - Pisnęła Klara.

- Ciągle do niego chodzisz - dodała jedna ze Ślizgonek, uczepionych ramienia Malfoya. - Pewnie mu obciągasz pod stołem. - Pozostali zarechotali, a Klara wydawała się tracić grunt pod nogami. Zauważyłam, że robiła się coraz bardziej czerwona, a w oczach miała łzy.

- Wystarczy tego! - Krzyknęłam, wstając szybko. - Nie macie innych tematów, napalone pojeby?

- Mam z nim prywatne zajęcia Obrony Przed Czarną Magią! - Próbowała bronić się blondynka.

- Chyba Obrony Przed Dużym Fiutem! - Zaśmiał się Crabbe, a Malfoy poklepał go po ramieniu, jakby akceptując jego wypowiedź. Pozostali znowu wybuchli śmiechem.

- Pojeby! - Powtórzyłam i pociągnęłam przyjaciółkę za sobą, wychodząc z pomieszczenia.

- Przemyśl ten seks! - Krzyknął na odchodne Bole i znowu się napił.

Gdy wyszłyśmy, Ślizgoni zaczęli na nowo ze sobą rozmawiać, śmiejąc się do rozpuku. Pewnie nas obgadywali, albo w dalszym ciągu wyśmiewali Klarę.

- Właśnie dlatego nie lubię Ślizgonów - rzuciłam, kiedy byłyśmy już w bezpiecznej odległości od nich. - Napalone chujki. Tylko jedno im w głowie.

- Oni serio mają jakieś zakłady o... no wiesz co... ? - Spytała cicho dziewczyna, a jej twarz w dalszym ciągu nie mogła zmienić koloru z czerwonego na normalny.

- Tak. Widziałam ich zeszyt, gdzie zapisywali punktację i opisywali każdą dziewczynę ze wszystkich domów. Ile jest warta punktów i tak dalej i tak dalej - powiedziałam.

- To obleśne! - Zdenerwowała się. - Powinnyśmy z tym iść do Mcgonagall!

- Byłam pod Niewidką z Harrym w Trzech Miotłach, kiedy się o tym dowiedziałam - zaczęłam tłumaczyć Klarze całą sytuację. - Nie byli to ci sami Ślizgoni, co teraz, ale również z ostatniego roku i jakoś na serio o tym rozmawiali, jakby to miała być najważniejsza rzecz, jaką mają jeszcze zrobić w Hogwarcie.

- To cały Slytherin o tym wie?

- Na to wygląda - westchnęłam. - Ale wracając do sedna, gdy Ślizgoni przekrzykiwali się jeden przez drugiego, podszedł do nich Snape, a oni wypuścili swój zeszyt, który ja potem w dyskretny sposób podałam Snape'owi.

- Profesor pewnie musiał coś z tym zrobić - przerwała mi Klara z nadzieją w głosie. Spojrzałam na nią z politowaniem.

- Gówno zrobił! -Warknęłam, zaciskając pięści. - Kazał im wracać do zamku i tyle! Rozumiesz?! A wiesz, co jest najgorsze?

- Hm?

- Wczoraj, jak nam odjął punkty przed Eliksirami, to nawiązał specjalnie do tej punktacji. Mnie odjął 10, bo tyle Ślizgoni sobie zapisali w notatniku swoim - prychnęłam, krzyżując dłonie na piersi - a tobie odjął 2.5 punkta.

- Przecież to szowinizm! - Warknęła dziewczyna. - Pójdę z tym do Hermiony, a potem ruszymy prosto do Mcgonagall!

- Zwariowałaś?! - Zdenerwowałam się, chwytając szybko Klarę za ramiona, bo zaczęła machać rękami na wszystkie strony. - On będzie wiedział, że to ja powiedziałam!

- Alex! Nic ci nie zrobi!

- Zrobi! - Próbowałam postawić na swoim. - Nie znasz go.

- A ty go znasz? - Prychnęła.

- N- nie - odparłam szeptem, przypominając sobie ugryzienie w ucho. Znałam go tylko trochę z tej perwersyjnej strony, ale tak naprawdę nie miałam pojęcia, jaki jest mężczyzna. - Wiem tylko, że ostatnim razem jak Mcgonagall dowiedziała się, że Snape odejmuje mi punkty za mundurek, miałam przejebane do kwadratu, więc wyobraź sobie, co teraz mógłby mi zrobić. Proszę cię, nie móc nic nikomu. Powiedziałam to tobie, bo ci ufam, rozumiesz? - Klara uspokoiła się na moment i kiwnęła powoli głową. Uśmiechnęłam się do niej, puszczając jej ramiona.

- Masz rację - zastanowiła się. - Dzisiaj cały dzień nam się przyglądał. Nie wiem, czego on chciał, ale chyba musi nas nienawidzić z całego serca, skoro tak się zachowuje.

- Możliwe - burknęłam, czując lekkie ukłucie w okolicy serca. Potrząsnęłam głową, ogarniając się szybko i dodałam: Ten alkohol, co wypiłaś, nie zaszkodził ci jakoś?

- Nie. Jest ok - uśmiechnęła sie do mnie Klara, a ja odwzajemniłam ten gest.

Postanowiłyśmy wrócić do swojej paczki. Najpierw próbowałyśmy się przedrzeć przez labirynt korytarzy i tłumy ludzi, którzy zdawali się być już mocno pijani. Byłam ciekawa, jak większość szkoły wstanie jutro koło południa na zajęcia? Przecież nie mogą wlepić szlabanów połowie Hogwartu, bo wtedy nikt nie przyszedłby na lekcje.

W końcu udało nam się wrócić do swoich, którzy wciąż siedzieli na pufach przy jednym ze stolików, na którym stało kilkanaście butelek po piwach. Angelina już nie leżała na Fredzie, tylko siedziała oparta o mebel, popalając skręta, którego potem podała swojemu chłopakowi. Harry w dalszym ciągu miał na sobie ślady damskich ust, a Ron popijał w spokoju swoje piwo, nie odzywając się do reszty.

- No nareszcie! - Krzyknął nagle George, podnosząc się szybko. - Gdzie wy byłyście? - Podszedł do mnie, obejmując mocno ramieniem i podprowadził do stolika. Usiadłam koło niego i Rona, a Klara usadowiła się między Harrym a Fredem. - Martwiliśmy się.

- Trochę zabłądziłyśmy - odparłam, nie chcąc wspominać przyjaciołom, że siedziałyśmy razem ze Ślizgonami, a w szczególności z Malfoyem.

- To nielegalne - odezwała się nagle Klara, wskazując głową na skręta. - Za to wszyscy możecie wylecieć ze szkoły!

- Nie przesadzaj - mruknął Fred, będąc już wyluzowanym. Chciał podać skręta dziewczynie, ale ta nawet nie chciała tego dotykać, więc blant trafił w ręce Harry'ego. Chłopak zaciągnął się mocno, połykając dym, po czym zaczął się krztusić. Ron poklepał go szybko po plecach, ale to w żadnym stopniu nie pomogło brunetowi.

- Merlinie - wydyszał ledwo, wręczając szluga dalej.

- Musisz trzymać dym w płucach i wypuszczać po chwili, a nie połykać - poinstruował go George, chichocząc cicho. Dłoń bliźniaka z moich ramion zjechała na łopatki, a następnie przesunęła się na granicę topu z odkrytą skórą na odcinku lędźwiowym. Opuszki palców George'a zaczęły smyrać delikatnie odsłonięty kawałek pleców.

Ron postanowił zrobić tak, jak powiedział jego brat. Zaciągnął się blantem, przytrzymał kilka chwil dym w płucach i wypuścił po chwili, garbiąc się lekko.

-Dobrze! - Ucieszył się Fred. - Czasami umiesz zachowywać się jak facet.

- Odczep się - odparł Ron, krzywiąc się lekko na smak blanta. Kolejną osobą w kolejce do zapalenia byłam ja. Odebrałam skręta od Rona, który zapatrzył się dziwnie na rękę George'a koło moich bioder.

- Coś nie pasuje, młody? - Bliźniak zauważył wzrok brata, wychylając się nieco do przodu. Ron odwrócił się w drugą stronę, nic nie mówiąc, a ja chwyciłam skręta, wkładając go do ust.

- Alex... - zaczęła Klara ostrzegawczym tonem - picie piwa, to jedno, a palenie narkotyków, to drugie! Wyrzucą cię ze szkoły!

- To nie są narkotyki - sprostował Fred. - To zioło.

- Narkotyki - upierała się Klara, więc Fred otworzył dla niej piwo, wpychając butelkę do ręki.

- Weź się napij, bo głupoty opowiadasz - prychnął.

- Nie chcę pić. Nie chcę, żeby profesor Moody zawiódł się na mnie.

- Aż tak zależy ci na jego opinii? - Spytał nagle Harry, również częstując się piwem.

- Jest moim mentorem - odparła z dumą, prostując się. - W przyszłości mam zamiar być tak dobrą aurorką jak on.

- Powodzenia - burknęłam, zaciągając się skrętem. Od razu poczułam się o niebo lepiej, czując jak całe moje ciało rozluźnia się. George zapalił po mnie i od początku zaczęliśmy iść z kolejką.

- Ale łyka się nie napijesz? - Fred nie dawał za wygraną, wpatrując się intensywnie w dziewczynę. - Przecież jesteś w naszym gronie, wyluzuj trochę.

Klara spojrzała niepewnie na butelkę trzymaną w dłoni, po czym pociągnęła małego łyka. Bliźniak ucieszył się, klepiąc ją delikatnie po plecach.

- Zuch dziewczyna! - Dodał, a wszyscy parsknęliśmy śmiechem. Po kolejnym buchu totalnie wyluzowałam. Parkiet znowu zapełniał sie ludźmi, więc chwyciłam Rona za rękę, ciągnąć go na środek. Chłopak z początku nie chciał iść, ale pociągnęłam go mocniej i musiał się zgodzić.

- Ej! - Usłyszałam tylko zdenerwowanie George'a, ale nie robiłam sobie z tego nic. Zaraz do nas dołączył Harry, któremu udało się poprosić Klarę do tańca. Ponownie zaczęliśmy tańczyć do szybkich kawałków.

- Jesteś strasznie sztywny! - Krzyknęłam, nachylając się nad Ronem. - Czym się tak spinasz? - Chwyciłam dłoń przyjaciela i obróciłam się wokół własnej osi.

- Chyba nie powinienem z tobą tańczyć - burknął, również się nachylając, gdyż muzyka grała tak głośno, że trudno nam było nawet usłyszeć swoje myśli.

- Czemu tak uważasz?

Harry, który stał obok, zaśmiał się serdecznie, wywijając Klarą na wszystkie strony. Nie sądziłam, że dziewczyna potrafiła tak fajnie się poruszać na parkiecie.

- Ja wiem, o co mu chodzi! - Dodał, podsłuchując naszą rozmowę.

- Zamknij się! - Ron zezłościł się, robiąc się czerwony.

- No przecież nic nie mówię! - Odparł i odszedł trochę dalej, obracając blondynkę. Zmarszczyłam brwi. Owszem, chłopak od pewnego czasu zachowywał się dziwnie. Stał się bardziej markotny, cichszy, ale sądziłam, że to wszystko przez kłótnię z Harrym. Nic innego nie przychodziło mi do głowy.

Piosenka się zmieniła na bardziej nowocześniejszą. Na parkiet dołączyło jeszcze więcej ludzi, przepychając się przez nas. Jeden z Krukonów tak zaczął wywijać swoją partnerką, że ta wpadła na mnie, a ja z kolei w ramiona Rona. Rudzielec chwycił mnie mocno w pasie, żebym się nie przewróciła.

- No, kurwa, nie wierzę! - Wrzasnął George, taranując po drodze wszystkich. Doskoczył do nas i odepchnął Rona mocno. - Co ty wyprawiasz, kutafonie?!

- Ej! - Zdenerwowałam się. - Co TY wyprawiasz?! - Pchnęłam lekko George'a, żeby się opamiętał, ale ten dalej łypał złowrogo na swojego brata. - Ron mnie chwycił, żebym się nie wywróciła! Zwariowałeś?

- Obmacywał cię! - Syknął wściekły, chcąc się rzucić na chłopaka. Na szczęście Harry wraz z Klarą byli w pobliżu i udaremnili mu to, stając pomiędzy nimi.

- Alex ma rację - bronił Rona brunet. - Ktoś ją niechcący popchnął i o mało się nie wywróciła.

- W dupie to mam! On się zaleca do mojej dziewczyny! Już od dawna ma na nią ochotę, co nie, mały cwelu?!

- Przestań! - Tym razem, to Klara próbowała go uspokoić. - Nie mów tak!

- Fred wszystko mi powiedział - kontynuował bliźniak, patrząc na mnie. - Wodzi za tobą maślanymi oczami od kilku tygodni!

- Bzdura! -Prychnęłam. - Jesteśmy przyjaciółmi! Zawsze byliśmy! Ron by mi powiedział, gdyby coś do mnie czuł, prawda?

Zwróciliśmy wszyscy oczy na chłopaka, ale jego już od dawna nie było między nami. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie się ulotnił. Harry jęknął głośno i pobiegł za przyjacielem. Ja również chciałam do niego dołączyć, ale George chwycił mnie za rękę.

- Muszę z nim pogadać - nacisnęłam, chcąc się wyrwać.

- Alex, proszę. - Weasley w końcu się uspokoił. - Zostań ze mną. - Zrobiłam niepewną minę, patrząc w dal za odchodzącym Harrym. Z jednej strony czułam, że powinnam być teraz z przyjaciółmi i wyjaśnić sobie z nimi wszystko na spokojnie, ale z drugiej strony, George patrzył na mnie w taki sposób, że nie chciałam mu odmawiać. Spojrzałam więc wyczekująco na Klarę, ale dziewczyna wzruszyła tylko ramionami, chociaż byłam niemal pewna, że doradzałaby mi, żebym nie zostawiała tej sytuacji bez wyjaśnienia.

- Porozmawiam z nim chwilę tylko - odparłam w końcu, ale George w dalszym ciągu nie chciał mnie puścić.

- Proszę cię - jęknął. - Nie pozwólmy, żeby mój brat zepsuł nam wieczór. - Jemu nic nie będzie. Zawsze się obrażał od małego.

Westchnęłam ciężko, po czym zgodziłam się zostać z chłopakiem. George ucieszył się z tego powodu, ale na tańce nie miałam już ochoty, więc wróciliśmy do stolika razem z Klarą.

- Mam wyrzuty sumienia - mruknęłam cicho do dziewczyny.

- No w sumie... - zamyśliła się na moment. - Powinnaś była z nim porozmawiać, ale nie chcę się wtrącać.

Zrobiłam niepocieszoną minę, sięgnęłam po piwo i opróżniłam pół butelki na raz. Przez moment zakręciło mi się lekko w głowie. Właściwie, jakoś mnie nie obchodziło, czy się opiję, czy nie. Czemu ci wszyscy nauczyciele musieli nas aż tak kontrolować? Przecież zapewne wyprawiali to samo, gdy byli w naszym wieku, a teraz udają, że stoją na straży porządku i moralności.

- Pojebane to wszystko - burknęłam i dopiłam piwo do końca.

- Alex! - Oburzyła się dziewczyna. - Nie tak szybko, proszę cię!

- Daj jej spokój - odparł George, na nowo mnie przytulając.

- Ty lepiej dokończ swoje piwo - poradził Klarze Fred, całując Angelinę po ramieniu.

- Ja chyba wrócę już do dormitorium - powiedziała po chwili blondynka. - Jestem trochę śpiąca, a za chwilę koniec ciszy nocnej. Nie chcę włóczyć się po zamku, jak już będzie po pierwszej.

- Mogłabyś czasami wyluzować - mruknęłam, zaczynając powoli bełkotać.

- Opiłaś się! - Oburzyła się Klara. - Mówiłam ci!

- Daj spokój.

- Wiecie co... robi się nudno tutaj - rzekł George, wstając. - Mieliśmy pewien plan na dzisiejszy wieczór, także czas najwyższy wprowadzić go w życie!

Fred zapewne wiedział o co chodzi, gdyż również wstał ochoczo, ciągnąc za sobą również lekko pijaną Angelinę. Ja nie byłam do końca przekonana, czy chcę uczestniczyć w kolejnych nocnych eskapadach z bliźniakami, ale obiecałam George'owi, że zostanę, więc musiałam się tego trzymać. Klara natomiast pragnęła wrócić do dormitorium, ale bez niej również nie chciałam siedzieć, więc musiała iść ze mną.

Wyszliśmy z Pokoju Życzeń, żegnając się ze znajomymi, którzy tam jeszcze zostali, po czym bliźniacy zaczęli nas prowadzić w tylko sobie znanym kierunku. Ja musiałam trzymać się ściany, gdyż zaczęłam chwiać się niebezpieczne we wszystkie strony. Fred przyświecał nam różdżką drogę, a George osłaniał tyły. Musieliśmy przemieścić się w zupełnej ciszy i jak najmniej widoczni, dlatego też Fred co chwilę gasił różdżkę, kiedy słyszał podejrzane odgłosy. Klara próbowała mnie asekurować, kiedy odbijałam się od ściany.

W końcu dotarliśmy na piąte piętro. Przeszliśmy koło pomnika Borysa Szalonego i przy jednych drzwiach, Fred wypowiedział cicho hasło: Sosnowa świeżość. Weszliśmy do środka.

Moim oczom ukazał się sporych rozmiarów pokój, który wykonany był cały z marmuru. Po jego środku znajdował się olbrzymi prostokątny basen, a nad nim zwisał kandelabr z palącymi się leniwie świecami. Ze ścian basenu wystawały białe krany, a na każdym z nim narysowany był jakiś owoc. Miały one pewnie oznaczać zapach płynu i piany, jakimi można było wypełnić basen. W pomieszczeniu znajdowały się również puchate białe ręczniki, a także szlafroki.

- Wow! - Pisnęłam zachwycona, zdejmując szybko buty, zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić.

- Bomba, co nie? - Ucieszył się George, widząc moje zadowolenie. Odkręcił jeden z kranów, przy którym narysowany był arbuz. Basen w sekundę napełnił się ciepłą, pachnącą wodą z mnóstwem piany. Zaczęliśmy rozbierać się do bielizny, tylko Klara stała w miejscu nie wiedząc, co powiedzieć. Jako pierwszy do wody wskoczył George. Przepłynął się po całej długości basenu i oparł o jedną ze ścian z błogim uśmiechem.

- Genialnie - mruknął zadowolony. - Wskakujcie! Na co czekacie?

Weszłam powoli do wody zaraz za George'em i podpłynęłam do chłopaka, który objął mnie mocno w pasie i pocałował leniwie w usta.

- No dawaj, Klara - ponaglił ją Fred, zdejmując spodnie. Dziewczyna poczuła się zawstydzona i odwróciła wzrok, ale z drugiej strony miała przed sobą lekko umięśnioną Angelinę w śnieżnobiałej bieliźnie.

- Nie chcę - odparła blondynka, patrząc tym razem w górę.

- No chodź! - Angelina próbowała chwycić ją za rękę, ale Klara zaczęła się wyrywać.

- Nie chcę się rozbierać i w ogóle nie chcę pływać. To był głupi pomysł!

- Klara, zawiń się w ręcznik i wejdź do wody. Potem zakryjesz się pianą - doradziłam jej, podpływając do krawędzi.

- Nie chcę - nie dawała za wygraną. Chwyciła mocno koszulę, jakby w obawie, że ktoś ją zaraz z niej zedrze.

- Och, daj spokój! - Zaśmiał się Fred i wepchnął dziewczynę do basenu, po czym sam wskoczył zaraz za nią. Angelina zaczęła się śmiać, tak samo George, ale mi wcale nie było do śmiechu. Dziewczyna zaczęła się krztusić i przecierać twarz z piany.

- Za ostro trochę! - Skarciłam ich. - Klara, wszystko ok?

- Nie! - Zdenerwowała się, próbując wygramolić z basenu. - Wracam do dormitorium.

- Nie obrażaj się - jęknęłam.

- Nie obrażam. Po prostu nie lubię rozbierać się przy innych.

- Przecież nie masz się czego wstydzić - prychnął Fred, dalej lekko się uśmiechając. - Zresztą, tutaj sami swoi.

- Dokładnie - dodała Angelina, podając rękę dziewczynie.

- Poczekaj, odprowadzę cię - powiedziałam szybko, chcąc również wyskoczyć z wody.

- Siedź - nakazała Angelina, uspokajając mnie gestem dłoni, po czym zaczęła na nowo się ubierać. - Ja jestem sucha, więc odprowadzę ją do wieży. - Przystałam na to kiwnięciem i ponownie podpłynęłam do George'a.

- Na pewno nie jesteś obrażona? - Zapytałam dla pewności, kiedy dziewczyny już miały wychodzić.

- Nie.

- Angelika, tylko wróć szybko - poprosił Fred, puszczając do niej oczko.

- Niedługo będę, możecie powoli się rozgrzewać - odpowiedziała mu tym samym gestem. Zmarszczyłam lekko brwi.

Gdy dziewczyny wyszły, George dosięgnął ręką do swoich spodni i wyjął z nich małą buteleczkę czystej wódki.

- O nie! - Kategorycznie odmówiłam, widząc jaki alkohol bliźniak przemycił. - Już i tak jestem pijana!

- To ćwiartka! Na nas troje. Nic nie poczujesz nawet. - George otworzył buteleczkę, upijając trochę, po czym wręczył ją bratu i objął mnie jedną ręką, nachylając się do pocałunku. Oddałam pieszczotę, nie zwracając zbytnio uwagi na drugiego brata, który siedział przecież koło nas. Druga ręką chłopaka masowała pod wodą moje udo.

- Poczekalibyście na Angelinę - mruknął Fred, wręczając mi alkohol. Będąc zamroczoną po pocałunku, nie docierało do mnie zbytnio, co też mówił rudzielec. Chwyciłam butelkę, biorąc dużego łyka i wręczyłam swojemu chłopakowi. George szybko upił i znowu mnie pocałował. Tym razem bardziej łapczywie i pewnie. Jęknęłam cicho w jego usta. Dłoń chłopaka, która znajdowała się pod wodą, przesunęła się na wewnętrzną stronę uda i sunęła powoli do góry. Nagle poczułam usta Freda na swoim ramieniu. Drgnęłam lekko, odsuwając się zaskoczona od George'a.

- Co ty robisz?! - Zdezorientowałam się, patrząc to na jednego, to na drugiego. Bliźniacy uśmiechali się do mnie promiennie z mocno zaróżowionymi policzkami.

- Mieliśmy ci to zaproponować - mruknął George, muskając językiem moje drugie ramię.

- Co zaproponować? - Zmieszałam się.

- Wspólną zabawę - dokończył Fred, robiąc to samo co jego brat, ale z drugiej strony. - Angelina też chciała dołączyć, ale ciężko jest się powstrzymywać, kiedy ma się przed sobą taką kobietę, jak ty Alex.

- To trochę dziwne - odparłam nieprzekonana.

- Chciałaś powiedzieć przyjemne - szepnął George, ponownie wpijając się w moje usta. Oddałam pocałunek, a Fred dotknął dłonią mojej piersi, ugniatając ją lekko. Musiałam przyznać, że rzeczywiście było to bardzo miłe uczucie.

Gdy George przestał mnie całować, Fred delikatnym ruchem obrócił sobie moją podbródek w jego stronę i tym razem, to on mnie pocałował. Jego pieszczoty wyglądały trochę inaczej niż brata. Fred był bardziej stanowczy i drapieżny w tym, co robił. Przygryzł delikatnie moją wargę, za co został pochwalony cichym stęknięciem z mojej strony. Zanurzył więc dłoń pod wodę i bez zbędnych ceregieli dotknął mojej kobiecości przez majtki, pocierając ją lekko. Ponownie jęknęłam, odchylając głowę do tyłu. George od razu przyssał się do mojej odsłoniętej szyi, pieszcząc ją językiem.

- CO TO MA ZNACZYĆ!? - Ryknął nagle męski głos, a my odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Przez moment nie widziałam dobrze, co się dzieje, gdyż wciąż miałam zamglony wzrok, ale po chwili wszystko zaczynało wracać do normy. Przed nami w pomieszczeniu stało dwóch profesorów - Moody i Snape. Ten drugi trzymał za kark Klarę, która była już cała sucha. Minę miała, jakby chciała się rozpłakać i zapaść pod ziemię. Angeliny nigdzie nie było. Może uciekła w porę, a Klarze się to nie udało? Spojrzałam kątem oka na Moody'ego. On również nie wyglądał na zadowolonego. Stał wyprostowany, opierając się na swojej lasce i łypał co chwilę od bliźniaków na mnie i na odwrót. Poczułam sie jak totalna idiotka. Dać się przyłapać na najbardziej intymnej i prywatnej rzeczy w całym moim życiu. Miałam ochotę dać nura do wody i umrzeć tak samo, jak Klara. Zakryłam się szybko rękoma, drżąc niekontrolowanie. Snape patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie wgnieść samym spojrzenie w ścianę. Teraz groziło nam już tylko wywalenie ze szkoły na zbity pysk.


2 komentarze:

  1. O tam, zaraz wywalenie, Snape i Moody pewnie sami chcieliby się tak zabawić z Alex i ich zazdrość wzięła :P ahhh kocham to, wreszcie zaczęło robić się gorąco <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może gdyby sie lubili, wyszedłby trójkącik haha.
      ~Klara

      Usuń