piątek, 3 maja 2019

7. Czara Ognia


Przytulenie przez Klarę było dość dużym zaskoczeniem dla mnie, ale postanowiłam odwzajemnić uścisk, po czym odsunęłyśmy się od siebie na bezpieczną odległość.

- Spoko - odparłam, uśmiechając się. - Czego nie robi się dla przyjaciół.

- Do bólu żałosne - wtrącił nagle Snape, spoglądając na nas z góry. - Żebyście nie myślały, że na zwykłej reprymendzie zakończymy, to minus 5 punktów dla Slytherinu za udział w bójce i minus 15 punktów dla Gryffindoru za pobicie i wszczęcie awantury.

- Co?! - Zdenerwowałam się. W tym momencie nie obchodziło mnie, czy mówię do swojego profesora, czy też kogoś innego. - Przecież to one zaczęły! Klara mówiła to panu! To niesprawiedliwe!

- Uspokój się, Lamberd - rzekł ostrzegawczo mężczyzna. - Mógłbym ci wlepić jeszcze kilka szlabanów za twoją niesubordynację, ale wtedy każdy nauczyciel musiałby zajmować się wymyślaniem kar dla ciebie.

Zacisnęłam dłonie w pięści, czując złość nie do opisania. Moje uczucie spotęgowało jeszcze chichotanie Ślizgonek, które w dalszym ciągu stały i przypatrywały się temu z niemałą satysfakcją.

- Chodź. - Klara pociągnęła mnie za rękę, po czym bez słowa opuściłyśmy klasę.

Postanowiłyśmy pójść do Wielkiej Sali i w spokoju zjeść kolację, ale jak się okazało, a o czym zapomniałyśmy zupełnie, właśnie teraz miało odbyć się losowanie uczestników do Turnieju Trójmagicznego. Wielka Sala wypełniona była po brzegi wszystkimi uczniami z Hogwartu, a także obiema europejskimi szkołami. Jęknęłyśmy. Po całym dniu emocji, chciałyśmy tylko coś zjeść i udać się do dormitorium.

- Boli cię? - Zapytałam, siadając naprzeciwko swoich przyjaciół, którzy spojrzeli na nas zdziwieni. No tak, wyglądałyśmy, jakbyśmy wróciły z wojny. Klara miała rozczochrane włosy, pobrudzone ubranie i rozdarte spodnie. Ja, z kolei, rozciętą wargę i podrapany policzek.

- A ciebie?

Dotknęłam końcem języka rany na ustach.

- Da się znieść - odparłam, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem. Kto by pomyślał, że zacznę tak dobrze rozumieć się z tą dziewczyną.

Oczywiście, gdy reszta Gryfonów tylko nas ujrzała, od razu zaczęły się pytania: "Co się stało?", "gdzie byłyśmy?", "dlaczego wyglądamy, jakbyśmy stoczyły walkę z trolami?". Nie miałyśmy z Klarą ochoty rozmawiać o przeżyciach dzisiejszego dnia, dlatego zbywałyśmy wszystkim machnięciem ręki.

W końcu, Dumbledore zaczął swoją przemowę na temat całego turnieju, chwały związanej z jego wygraną i bogactwa, jakie miało spłynąć na szczęśliwego zwycięzcę. Czyli nic, co mogłoby nas zainteresować. Wraz z Klarą bardziej skupione byłyśmy na obżeraniu się kiełbaskami i fasolką, a gdzieś za nami dyrektor losował poszczególne imiona z wielkiego kielicha ustawionego na środku podestu, z którego wychodziły niebieskie płomienie.

- Fleur Delacour! - Wykrzyczał pierwsze imię. Cała francuska szkoła wstała i zaczęła wiwatować, gdy drobna, ładna blondynka kłoniła sie wszystkim zebranym.

- Będę jej kibicować! - Westchnął podekscytowany Ron, który również wstał, oklaskując swoją przyszłą zwyciężczynię.

- Wiktor Krum! - Padło drugie imię. Bułgarska szkoła zaczęła klaskać w rytm jakiejś bojowej melodii. Po sali zaczęły rozchodzić się podekscytowane piski: Krum, Krum!

- O boże! Mój mistrz! - Podekscytował się po raz kolejny rudzielec.

- Weź, daj spokój, Ron! - Harry próbował posadzić jego tyłek z powrotem na ławce.

- Kim jest Wiktor Krum? - Klara nachyliła się nade mną, zadając pytanie.

- To szukający bułgarskiej reprezentacji w Quiddichu - odparłam tonem znawcy.

Dumbledore stuknął różdżką w czarę ognia. Kolejne nazwisko wyleciało z niej, ale tym razem wszyscy oczekiwaliśmy w napięciu, kto też będzie kolejnym uczestnikiem.

- Cedrik Digorry! - Krzyknął dyrektor. Zaczęliśmy bić brawa.

Cedrik był Krukonem o dwa lata starszym od nas, jednym z najprzystojniejszych chłopców w szkole, za którym wzdychały wszystkie Krukonki.

Już miałyśmy wstać z Klarą i udać się do sypialni, gdy nagle olbrzymi puchar zaczął na nowo szaleć, buchając płomieniami we wszystkie strony. Po sali rozległ się podenerwowany szum, a po chwili kolejne nazwisko wypadło wprost do rąk Dumbledore'a.

- Co jest? - Zdziwiła się Hermiona, wyciągając szyję by lepiej widzieć. - Zawsze było tylko trzech zawodników. Od tysięcy lat.

- Harry Potter - rzekł staruszek. Cała sala zamarła. - Harry Potter! - Powtórzył głośniej.

Spojrzeliśmy na chłopaka, który momentalnie zbladł, obsuwając się bardziej na ławce, by nikt nie mógł go zobaczyć.

- Wrzucałeś nazwisko? - Zapytał oburzony Ron.

- Jak ci się udało złamać barierę wiekową? - Kolejne pytania zadała Hermiona.

- Nic nie wrzucałem, nic nie złamałem! - Warkną roztrzęsiony.

- Harry Potter! - Powtórzył Dumbledore.

- Idź - ponagliła go, biała jak kreda, Klara.

Chłopak przełknął głośno ślinę, podnosząc się niepewnie ze swojego miejsca. Wszystkie głowy automatycznie przeniosły się na niego. Wszystkie, oprócz głowy Rona, który wyglądał na głęboko obrażonego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz