poniedziałek, 6 maja 2019

11. Pogadanka u McGonagall :(


Drzwi za nauczycielami zamknęły się głośno. Stałam jeszcze przez chwilę w miejscu, aż w końcu przyłożyłam ucho do drewna, chcąc podsłuchać o czym oni rozmawiają.

- Alex! - Skarciła mnie Klara. Spiorunowałam ją wzrokiem, żeby była cicho i jeszcze bardziej przycisnęłam głowę do drzwi. Niestety, udało mi się wyłapać tylko pojedyncze słowa, które i tak nie miały sensu, jakby się je połączyło w jedno zdanie.

Westchnęłam, odwracając się przodem do przyjaciółki. Dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyna miała zaczerwienione policzki i wachlowała się co jakiś czas ręką.

- Co ci? - Spytałam zdziwiona.

- Fascynująca lekcja! - Wykrzyknęła podekscytowana, przyciskając podręcznik jeszcze bardziej do piersi. - Szkoda, że musieliśmy wyjść. Może innym razem.

- Lekcja może i ciekawa, ale ten cały Moody jakiś pojebany - odparłam, powoli na nowo tracąc humor.

- Alex! To nauczyciel! Nie mów tak o nim! - Przyłożyła dłoń od ust w wyrazie wielkiego szoku. Wzruszyłam ramionami zupełnie niewzruszona, gdy nagle drzwi od sali otworzyły się ponownie z impetem. Obróciłam się przodem i o mało nie potknęłam o własne nogi.

- Co wy tu nadal robicie? - Zapytał zdenerwowany Snape, obrzucając nas nienawistnym spojrzeniem.

- Panienki pewnie chcą porozmawiać jeszcze o dzisiejszej lekcji - rzucił Moody, oblizując językiem usta. Musiałam przyznać, że ten tik nerwowy był obleśny i nie dało się patrzeć na mężczyznę, kiedy to robił. Za to Klara była nim zachwycona. Pokiwała energicznie głową, chcąc ruszyć w jego stronę, ale Snape ją uprzedził:

- Za chwilę macie kolejne zajęcia. Jazda stąd.

Blondynka spuściła głowę, a cały jej zapał szlag trafił. Zaśmiałam się cicho, co nie obeszło uwadze Mistrza Eliksirów.

- Na twoim miejscu nie miałbym tak dobrego humoru, Lamberd - warknął. - Dzisiaj wieczorem widzę cię w moim gabinecie i nawet nie myśl o tym, żeby się w nim nie stawić.

Rozszerzyłam z niedowierzania oczy, po czym zaczęłam się jąkać, nie wiedząc dokładnie, co miałabym mu odpowiedzieć. Przecież po wczorajszym wieczorze chciałam zapaść się pod ziemię. Chwyciłam się odruchowo za nadgarstek, co Moody również przyuważył i na nowo oblizał usta.

- Zjawi się, profesorze - odpowiedziała pewnym tonem Klara. - Na pewno się zjawi.

Snape zmrużył oczy, kiwnął głową i odszedł w stronę wielkiej sali.

- Nie martwcie się dziewczynki - rzekł Moody, uśmiechając się do nas mile. - Snape wygląda tylko na niebezpiecznego, a w rzeczywistości jest nieszkodliwy, a teraz rzeczywiście zmykajcie na lekcje. Nasze zajęcia pozalekcyjne dokończymy innym razem.

- Dziękuję, profesorze! - Pisnęła Klara, chwytając mnie pod rękę.

Następną lekcją, jaka miała się odbyć, była Historia Magii. Najnudniejszy przedmiot w szkole, prowadzony przez ducha o jeszcze nudniejszym i flegmatycznym głosie. Większość osób przesypiała jego zajęcia, a notatki brała od Klary albo Hermiony. Tym razem było zupełnie tak samo. Studenci rozłożyli swoje plecaki i torby na ławkach, szykując z nich poduszki. Gdy profesor wfrunął do sali, zaczynając swój wykład, połowa zaczynała już przysypiać, a cała reszta skupiała się na innych, mniej lub bardziej ważniejszych rzeczach.

Harry rysował siebie na miotle jak łapie Złotego znicza, a następnie dostaje pucharem Trójmagicznym w głowę i spada w głąb stadionu, Ron chrapał w najlepsze, poprawiając co chwilę rękę, która zjeżdżała mu z ławki, Hermiona i Klara robiły pilnie notatki, a ja wyciągnęłam podręcznik od Eliksirów, chcąc wykuć wszystko, czego nie zdałam i kilka nowych rzeczy na następne lekcje.

- Uczysz się na eliksiry? - Szepnęła nagle Klara, przerywając robienie notatek, co było wręcz niespotykane.

- Chcę zdać i mieć to z głowy - odparłam normalnym głosem. Binns i tak nigdy nie słuchał, co uczniowie wyrabiali za jego plecami. Był tak skupiony na prowadzeniu zajęć i omawianiu wojny Goblinów, że nic, ani nikt nie było w stanie go od tego oderwać.

- Super - ucieszyła się. - Mam nadzieję, że wszystko wróci wtedy do normalności.

- Chciałabym - burknęłam, zatapiając nos w lekturze.

Gdy nastał wieczór, musiałam pójść do gabinetu Snape'a. Gdyby nie Klara, nawet nie wychodziłabym ze swojego łóżka, ale dziewczyna tak długo mi zrzędziła nad głową, że w końcu dla świętego spokoju wygramoliłam się spod koca i ruszyłam jak na ścięcie.

- Trzymam kciuki! - Blondynka zacisnęła dłonie w pięści. - Nie będzie tak źle.

Nie odezwałam się. Ja już wiedziałam, po co zawołał mnie Snape. Odważyłam się odezwać do niego jak do kolegi, chciałam przekroczyć granicę uczeń - nauczyciel, dotykając go, a na dodatek lekceważyłam wszystkie jego polecenia.

Gdy weszłam do jego gabinetu, zdębiałam. Mężczyzna stał za swoim biurkiem, a obok niego czekała profesor Mcgonagall. Stukała nerwowo palcami w blat stołu z oburzoną miną.

- Siadaj, Alex - nakazała, wskazując fotel naprzeciwko. Usiadłam więc, spuszczając głowę. - Profesor Snape opowiadał mi właśnie, co miało miejsce wczoraj w nocy. Uważam, że było to bardzo nierozsądne z twojej strony, włóczyć się w nocy po zamku. W dodatku... pijana? Alex...

Podniosłam niepewnie głowę, czując się tak jak opisał mnie wczoraj Snape: mała dziewczynka i na dodatek głupia.

- Złamałaś bardzo ważne zasady regulaminu - kontynuowała - za picie w twoim wieku...

- 14 lat - zaznaczył cicho Snape bacznie mnie obserwując. Wręcz przeszywał mnie swoim wzrokiem na wylot, a ja wlepiłam spojrzenie w jego czarne tunele tak długo, dopóki Mcgonagall nam nie przerwała.

- Właśnie... 14 lat, Alex. Masz tylko 14 lat i już opiłaś się niemal do nieprzytomności? Co się z tobą dzieje, dziewczyno? Za takie przewinienia powinnaś zostać wydalona ze szkoły.

- Ja... przepraszam - szepnęłam. - Po prostu... - Znowu wbiłam wzrok w mężczyznę, który tym razem nie zaszczycił mnie swoim. - Chyba się zakochałam.

Powiedziałam to! Głośno! Na trzeźwo!

- Alex, ja wszystko rozumiem, ale to nie usprawiedliwia się...

- Głupie sentymenty - warknął nagle Snape podniesionym głosem. - Myślisz, że jak uraczysz nas takimi bzdurami, to będziemy ci pobłażać we wszystkim?

- Severusie... - Mcgonagall starała się uspokoić mężczyznę, gdyż ten zaczął przekraczać pewne granice.

- Upijanie się, nocne harce i obraza nauczycieli... - wyliczał - głupia dziewczyno...

- Severusie, dość! - Zagrzmiała kobieta, widząc jak po policzkach ciekną mi łzy. - To tylko dziecko.

- To prawda - opanował się brunet. - To tylko dziecko.

- Alex, kochanie. Może i jest ci ciężko, ale musisz wiedzieć, że jesteśmy zmuszeni wysłać Wyjca twoim rodzicom. Jesteś niepełnoletnia, a oni powinni wiedzieć, co się z tobą dzieje. W dodatku, zgadzam się tutaj z profesorem Snape'em i jesteś zawieszona w Quiddichu. Nie jest to dla mnie łatwe, ponieważ byłaś naszą nadzieją wraz z Harrym na wygranie pucharu. I co jeszcze, Severusie? Ach, no tak. Szlabany z tobą.

- Już nie będą konieczne - rzekł chłodno mężczyzna. - Myślę, że Lamberd przemyśli sobie wszystko na spokojnie i zacznie zachowywać się jak na uczennicę przystało. Za to czekać ją będzie ostatni poprawkowy egzamin z mojego przedmiotu, inaczej zostanie wyrzucona z zajęć, a co za tym idzie, nie zaliczy roku.

Poczułam się tak, jakby ktoś dał mi mocno w twarz. Owszem, nie liczyłam na żadne wyznania miłosne od swojego profesora, ale myślałam chociaż, że nie potraktuje mnie on jak najzwyklejszego dzieciaka. Zresztą, przecież nie byliśmy ze sobą w żaden sposób blisko. Snape miał prawo się zezłościć. Sama przekroczyłam wiele granic, za które naprawdę powinnam wylecieć ze szkoły, ale... no właśnie, ale co?

Łzy ciekły mi strumieniem po policzkach.

- Alex, wiem że jest ci ciężko, ale te wszystkie kary są wskazane. - Mcgonagall wyglądała na przygnębioną, widząc jak bardzo się podłamałam. - Powinnaś podziękować profesorowi Snape'owi, że chociaż jeden szlaban ci odpuścił.

- To nie odpuszczenie, Minervo. Nie mam czasu na niańczenie żałosnych nastolatek - prychnął lekceważąco.

Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą.

- Możesz już iść, Alex - dodała. - Prosto do wieży Gryffindoru. Dobranoc.

Wstałam, kiwnęłam głową do profesorki, bojąc się nawet spojrzeć na mężczyznę i wybiegłam z jego gabinetu prosto do Gryffindoru. Większość uczniów siedziała jeszcze w Pokoju Wspólnym, ale ja przemknęłam się szybko przez nich, wpadając do sypialni. Rzuciłam się Klarze na szyję i rozpłakałam niczym małe dziecko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz