niedziela, 5 maja 2019

9. Zaproszenie na Bal i imprezka w dormitorium

Siedziałam przez chwilę na łóżku, po czym zeskoczyłam z niego szybko i chwyciłam Klarę za rękę.

- Mam ochotę - odparłam uszczęśliwiona.

Wszystkie szlabany jak i egzaminy zostały odwołane do końca tygodnia. Musieliśmy chodzić tylko na zajęcia, a całą resztą mogliśmy się przejmować dopiero za okrągły tydzień. W dodatku, w pokoju wspólnym odbywała się właśnie mała posiadówa, więc dlaczego miałabym z niej nie skorzystać?

- Idziesz ze mną - stwierdziłam, chwytając Klarę za rękę, zanim ta zaczęła protestować.

- Nie idę!

- Idziesz!

- Nie!

Przestałam jej słuchać. Wyciągnęłam ją, niemal siłą z łóżka i zaciągnęłam na dół. Większość Gryfonów balowała w najlepsze. Na stole leżały nieotwarte jeszcze puszki piw, którymi można było się częstować. Pokój przyozdobiony był wizerunkiem Harry'ego, jako nowego lidera całego Hogwartu i chociaż sam chłopak niezbyt cieszył się z wizji rychłej śmierci w turnieju, (zadania podobno miały być bardzo trudno i wymagały zaawansowanej wiedzy magicznej ze starszych klas) to reszta jego przyjaciół i domowników piała z zachwytu i podniecenia na jego cześć.

- Masz - wepchnęłam Klarze do ręki piwo. - Pij!

- Nie lubię tego - skrzywiła się niezadowolona dziewczyna. - Poza tym, chciałabym ci coś powiedzieć.

- Co?

- Draco nic nie wiedział o tej dzisiejszej akcji.

Zdziwiłam się.

- Serio? I co o tym wszystkim sądzisz?

- Może powinnam z nim porozmawiać i powiedzieć mu, z kim się zadaje?

- Myślisz, że to zadziała?

Dziewczyna wzruszyła ramionami. Wyraźnie było widać, że bardzo się tym wszystkim przejmuje. Usiadłam koło niej na czerwonej kanapie, naprzeciwko kominka, chwyciłam dla siebie piwo, po czym przytuliłam ją jedną ręką.

- Jeżeli chcesz, jemu też mogę skopać tyłek - powiedziałam, puszczając jej perskie oczko. - Powiedz tylko słowo.

- Alex... - zaśmiała się w niebogłosy. - Nie trzeba, ale jeżeli te dwie Ślizgonki znowu nas napadną, bardzo chętnie będę oczekiwała twojej pomocy.

- Nie ma sprawy.

Otworzyłyśmy puszki, po czym stuknęłyśmy się nimi. Klara wzięła małego łyka, krzywiąc się przy tym okropnie, a ja... jak to ja, wypiłam większość na jeden raz. Od razu poczułam się lepiej. Musiałam wyluzować. W przeciągu kilku dni tyle się działo, że nie byłam w stanie przyjąć tego na trzeźwo.

Nagle przysiadł się do nas Harry. Minę miał nietęgą.

- Nie przejmuj się. - Blondynka próbowała go pocieszyć. - Gdyby naprawdę miało być bardzo niebezpiecznie, Dumbledore nie pozwoliłby ci wziąć udziału.

- No nie wiem - jęknął brunet. - Czemu zawsze mnie to spotyka? Czemu ty, Alex, nie mogłaś dostać się do turnieju jakimś sposobem? W dodatku Ron się na mnie obraził, a ja nic nie zrobiłem!

- Przejdzie mu - odparłam krótko, delektując się w dalszym ciągu piwem.

- Jeżeli będziesz miał problemy z jakimś zadaniem, zawsze możesz na nas liczyć.

- Nikt nie może nam pomagać w zadaniach - burknął. - Sami musimy dojść do tego, jak sobie z nimi poradzić. Niezbyt fajnie, co?

- Harry, jestem przekonana, że dasz sobie radę.

- Dzięki Klara. Jesteś w porządku -podniósł się ociężale ze sofy -a odkąd zadajesz się z Alex, to jeszcze bardziej.- Odszedł.

- Otóż to! - Uniosłam puszkę do góry i znowu wlałam w siebie pokaźnego łyka.

- Może nie pij tak szybko - zasugerowała dziewczyna, bacznie mnie obserwując.

- Zamiast mnie pouczać, to też się wyluzuj! - Trąciłam ją ramieniem. - Strasznie spięta jesteś. Powinnaś się cieszyć, że Draco nie maczał w tym palców. To znaczy, że może ma jakieś ludzkie odczucia.

- Albo, że wszystko mu obojętne.

- Jeżeli chcesz się z nim umówić, to zagadaj do niego. Tak będzie najlepiej.

- Wstydzę się!

- Zapytaj go, czy ma parę na bal.

- Alex! - Klara zrobiła się cała czerwona niczym dojrzała piwonia.

Zaśmiałam się wesoło. Wyrzuciłam do kosza pustą puszkę i sięgnęłam po kolejną. Ależ ja miałam dobry humor!

- Idę porozmawiać z Hermioną - powiedziała nagle Klara, wstając.

- Czemu?

Dziewczyna wskazała głową na swoją dawną przyjaciółkę, która siedziała sama w kącie pokoju i czytała książkę, co było nie lada wyzwaniem, gdyż w całym pomieszczeniu grała głośno muzyka, wszyscy rozmawiali ze sobą, śmiali się, a nawet próbowali wygłupiać się ze starszymi braćmi Rona.

- No dobra, to idź. W sumie, to mi jej szkoda - mruknęłam, popijając sobie.

Gdy blondynka odeszła, przysiadł się do mnie Ron. W dalszym ciągu wyglądał na obrażonego na cały świat.

- Daj sobie spokój - powiedziałam, zanim się odezwał. - Naprawdę uważasz, że Harry przechytrzył Dumbledore'a i sam wrzucił swoje nazwisko do czary?

- To jak inaczej się dostał do turnieju?

- Nie wiem, ale gdyby zrobił to specjalnie, to na pewno by ci o tym powiedział. Jesteście najlepszymi kumplami!

Ron mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, gdy nagle dosiadł się do nas George, a wręcz położył się prawie na swoim bracie, który zezłościł się jeszcze bardziej, odpychając go od siebie.

- Jaki ty jesteś spięty! - Zaśmiał się łobuzersko starszy rudzielec. - Spadaj stąd, bo muszę pogadać z damą.

- Damą? - Prychnęłam, biorąc kolejnego łyka. - Jaką, kurwa, damą?

- Chory jesteś? - Zdziwił się Ron.

- Weź idź stąd, to sprawy dorosłych!

- Jak Alex jest w moim wieku!

George przewrócił oczami, po czym wyczarował kilka iskier pod Ronem. Chłopak zeskoczył z siedzenia, przeklinając pod nosem na brata, który szybko zajął jego miejsce, przysuwając się do mnie.

- Mam pytanie, Alex.

- No? - Spytałam bez większego zainteresowania. Na razie skupiałam się wyłącznie na swoim piwie, które powoli zaczynało się kończyć. Przysunęłam więc do siebie następną puszkę.

- Poszłabyś ze mną bal?

- Słucham?! - Pisnęłam, otwierając z niedowierzania oczy. - Chcesz iść ze mną na bal?

- No, a jak? Każdy chce, ale ja postanowiłem spytać cię o to kilka miesięcy wcześniej. Ma się ten łeb! - Poklepał się różdżką po czole.

- No nie wiem...

- Nie daj się prosić! - Chłopak przysunął się jeszcze bliżej, robiąc maślane oczka. Chcąc, nie chcąc, postanowiłam się zgodzić. Właściwie, to starszy Weasley nie był wcale złą partią. Obaj bracia byli najpopularniejszymi uczniami w szkole dzięki swoim żartom.

- No i elegancko! - Klasnął w dłonie, dając mi siarczystego buziaka w policzek.

Po niecałej godzinie, większość osób pouciekała do swoich dormitorium, a niedobitki, które zostały w pokoju wspólnym, kończyły dopijać swój alkohol i też powoli zwijały się do spania. Wśród nich zostałam ja i dwie trzeźwe dziewczyny: Klara i Hermiona, które w dalszym ciągu rozmawiały sobie w najlepsze. Może blondynka chwaliła się swojej przyjaciółce zdanym testem z Eliksirów albo opowiadała jej o tym, co miało miejsce dzisiejszego dnia? Chciałam podejść do nich i posłuchać, o czym rozmawiają, ale w głowie miałam istny helikopter. Osunęłam się więc na kanapie, zapatrując się w dogaszający ogień w kominku. Moje myśli zaczęły błądzić po niebezpiecznych rejonach.

Severus Snape. Jak cudownie brzmiało jego imię i nazwisko razem.

"Severusie..."

Poczułam ciarki na całym ciele. Przetarłam szybko twarz dłońmi.

- Dobrze się czujesz? - Spytała nagle blondyna, kładąc mi dłoń na ramieniu. - Hermiona poszła na górę. Może my tez powinnyśmy pójść?

Pokręciłam szybko głową, chwytając ją za rękę.

- Nie wiem, co się dzieje Klara - wybełkotałam po pijaku. - On jest taki...

- Kto?

- Ja nawet nie wiem, jak go opisać - kontynuowałam, nie zważając na pytanie dziewczyny. - Taki... skupiony na wszystkim, co robi, taki władczy i... och...

- Alex, o czym ty mówisz? - Podenerwowała się blondynka. - Chodź! Idziemy spać. Za dużo wypiłaś.

- Zaraz. Nie teraz.

- Alex - naciskała.

- Idź, zaraz cię dogonię.

- Na pewno? Bo nie chcę, żebyś zrobiła coś głupiego. Jest środek nocy i lepiej, żebyś nie wychodziła z wieży. W dodatku pijana.

- Bez obaw.

- A o kim mówiłaś wcześniej?

Zaczęłam bić się z myślami. Z jednej strony chciałam opowiedzieć Klarze o wszystkim. Zrzucić z siebie ten ciężar. Być może dziewczyna udzieliłaby mi rady, co mam z tym dalej zrobić, ale z drugiej strony, bałam się jej reakcji.

- O nikim ważnym - wyrzuciłam z siebie. - Idź. Zaraz przyjdę.

Klara spojrzała na mnie niepewnie, ale bez słowa wspięła się po schodach prowadzących do naszego dormitorium. Odczekałam chwilę, by mieć pewność, że nie zejdzie z powrotem i wyszłam szybko z pomieszczenia, uprzednio rozwalając puste puszki walające się na podłodze. Przeklęłam cicho pod nosem, wymykając się przez obraz Grubej Damy.

Cały Hogwart pogrążony był w ciszy. Większość obrazów spała smacznie w swoich ramach, a niektóre z nich rozmawiały przyciszonymi głosami, nie chcąc robić zbytniego hałasu. Ja tym czasem miałam jeden cel w głowie: lochy. Zimne, śmierdzące wilgocią lochy, w których mieścił się gabinet i prywatne kwatery Mistrza Eliksirów. Na samą myśl o tym, poczułam motyle w brzuchu.

Skręciłam jednym z bocznych korytarzy nieopodal Wielkiej Sali, natrafiając prostu na Moody'ego - nowego nauczyciela od OPCM. Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy jego magiczne oko zlustrowało mnie od stóp do głów.

- Panienka... Lamberd, nieprawdaż? - Zapytał, uśmiechając się dziwnie. - Co panienka robi o tej porze poza swoją sypialnią?

Mężczyzna uniósł różdżkę, na końcu której tliło się małe światełko i oświetlił mi nią twarz. Zmrużyłam instynktownie oczy.

- Ja... ja już siadam do diebie - Język zaczął mi sie pleść ze zdenerwowania i ilości nagromadzonego alkoholu w organizmie.

Moody uniósł brwi ze zdziwienia, robiąc krok w moją stronę.

- Wracam już do siebie - poprawiłam się szybko, chcąc odejść ale nauczyciel nachylił sie nade mną tak bardzo, iż mogłam zauważyć wszystkie wypustki na jego twarzy.

- Zaraz, zaraz... - chwycił mnie mocno za nadgarstek, chcąc pociągnąć jeszcze bliżej siebie - czy panienka piła alkohol?

- Ja... nie...

- To jest stanowczo niezgodne z regulaminem szkoły. Będzie panienka musiała pójść ze mną do mojego gabinetu.

Gdzieś w tylnej, trzeźwej części umysłu zapaliła mi się ostrzegawcza lampka, abym nigdzie nie szła z tym mężczyzną.

- Moody! - Rozległ się nagle niski, zimny głos z końca korytarza. Wszystkie włoski stanęły mi dęba i momentalnie odzyskałam jasność umysłu.

Szalonooki puścił moją rękę, a ja zaczęłam rozmasowywać obolały nadgarstek.

- Snape. - Przywitał się, skinąwszy głową. - Ta część zamku jest dzisiaj patrolowana przeze mnie.

- Owszem - odparł powoli brunet, przenosząc wzrok z Moody'ego na mnie.

- Także pozwolisz, ale będę wykonywał swoje obowiązki, jakich oczekuje ode mnie Albus.

- Masz na myśli zaciąganie małych dziewczynek nad ranem do swojego gabinetu? - Zapytał Snape ponownie przenosząc wzrok na drugiego nauczyciela.

Małych dziewczynek?

Małych? Dziewczynek?!

Małych!?

- Ja właśnie zmierzałam do Gryffindoru - odezwałam się w końcu, lecz Snape przerwał mi stanowczym głosem.

- W tym tygodniu pozwalałaś sobie na zbyt wiele, Lamberd. Sam osobiście odprowadzę cię pod obraz i dopilnuję, żebyś dostała za to odpowiednią karę jutro u Mcgonagall.

Snape wyminął Moody'ego, który wyglądał na lekko rozwścieczonego i wskazał głową w głąb korytarza, co miało oznaczać, żebym ruszyła przodem.

Szliśmy koło siebie w milczeniu. Co jakiś czas zerkałam kątem oka na mężczyznę, ale bałam się odwrócić głowę całkowicie, żeby nauczyciel nie wiedział, że zbytnio się nim interesuję.

- Stój - warknął, kiedy byliśmy blisko schodów prowadzących do wschodniej wieży.

Dopiero teraz podniosłam niepewnie wzrok na Snape'a, obawiając się jego reakcji.

- Nawet nie wiem od czego zacząć, głupia dziewczyno - zaczął - jesteś pijana, to czuć już na kilometr, włóczysz się po zamku, niewiadomo w jakim celu, a na dodatek twoje zachowanie od pewnego czasu jest karygodne. Z miłą chęcią odebrałbym waszemu domowi wszystkie punkty, ale to w żadnym wypadku nie sprawi, że zaczniesz zachowywać się inaczej.

- Mała dziewczynka - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego, czując łzy pod powiekami. Co ja sobie myślałam?!

- Lamberd? - Zdziwił się Snape. - Co ty wygadujesz?

- Jestem dla ciebie tylko małą dziewczynką?

Spojrzałam mu wyzywająco w oczy. Mój umysł zaczął krzyczeć do mnie w panice, żebym się zamknęła, żebym nie odzywała sie już i poszła grzecznie spać, ale zdałam sobie sprawę, że to pierwszy raz, kiedy mogę z nim pobyć sam na sam i powiedzieć mu, co czuję. Wyciągnęłam przed siebie rękę, chcąc go dotknąć, ale Snape w ostatniej chwili złapał mnie, jeszcze mocniej niż Moody, za nadgarstek. Dotyk tego mężczyzny sprawił, że zakręciło mi się mocniej w głowie. Serce opadło na dno żołądka, a ja odleciałam.

- O boże... - szepnęłam.

- Alex? Co ty tu... profesorze Snape?

Ze schodów powolnym krokiem zaczęła schodzić Klara...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz