wtorek, 7 kwietnia 2020

80. Rąbek tajemnicy

Miałam już dość udawania i ukrywania prawdy, dlatego wykrzyczałam szybko imiona Śmierciożerców, ale Moody zakneblował mi usta dłonią i przygarnął w taki sposób, jakby dodawał mi otuchy. Przez chwilę próbowałam oderwać jego dużą dłoń od swojej twarzy, ale mężczyzna miał o wiele więcej siły ode mnie. Snape zerknął tylko w naszym kierunku, ale ja wiedziałam, że jego umysł pracuje teraz na najwyższych obrotach.

- Wyczyścili jej pamięć – stwierdził po chwili, mrużąc oczy. – Na szczęście tylko jednej z nich – dodał, prostując się. Raz jeszcze zerknął na spanikowaną Klarę, która trzymała się kurczowo starej narzuty, jakby w obawie, że ktoś niepowołany będzie próbował ją z niej zedrzeć. Trzęsła się przy tym jak osika, przerzucając zlęknione spojrzenie z jednego nauczyciela na drugiego.

- Harry, Ron – odezwał się nagle Dumbledore, a jego głos brzmiał wyjątkowo smutno. – Biegnijcie szybko po profesor Mcgonagall i po rodziców dziewczynek.

Chłopcy kiwnęli głowami, wybiegając z pomieszczenia. Dyrektor przeszedł w końcu przez próg, podchodząc do profesora Snape’a, po czym oboje nachylili się nad biedną Klarą z zamiarem uspokojenia jej.

Mnie w tym czasie udało się wyrwać Moody’emu i również wybiegłam na zewnątrz zezłoszczona na cały świat. Kopnęłam z całej siły kosz na śmieci, który wystawiony był przed domem, i zepchnęłam go z niewielkiego zbocza, próbując rozładować emocje.

- Uspokój się! – Warknął nagle Moody, wybiegając za mną. Trzasnął z całej siły laską o ziemię, a od trzymania jej rękojeści zbielały mu palce.

- Dlaczego nie mogłam im nic więcej powiedzieć?! – Wrzasnęłam roztrzęsiona i czerwona. Zaczynałam powoli wpadać w szał. Z oczu leciały mi łzy wielkości grochu, które spowodowane były całą beznadziejnością tej sytuacji. Czułam się cholernie bezradna. – To i tak za daleko zaszło. Teraz Dumbledore musi się dowiedzieć, co się stało i kto za tym stoi!

Próbowałam na nowo wejść do starego domu, ale nauczyciel chwycił mnie za rękę, przyciągając stanowczo do siebie.

- Uspokój się – powtórzył raz jeszcze, ale tym razem starał się, aby jego głos brzmiał przyjaźnie. – Pamiętaj, co ci Śmierciożercy powiedzieli o waszych rodzinach. Chcesz mieć ich wszystkich na sumieniu?

- Nie możemy tego dłużej zatajać! – Warknęłam, wyrywając się w końcu. Zaczęłam rozmasowywać obolały nadgarstek. W dalszym ciągu nie mogłam się uspokoić.

- To jest konieczne dla dobra nas wszystkich, Alex! – Moody starał się przemówić mi jakoś do rozumu, ale ja nie dawałam za wygraną. Kręciłam szybko głową, nie zgadzając się ze słowami profesora.

- Tym razem uruchomię wszystkie swoje kontakty i poradzę sobie z nimi. Mówiłaś, że kto tam był? Macnair? I… Flint?

- Tak, tylko oni – odparłam, nie będąc do końca przekonana zapewnieniami nauczyciela.

- Czyli ten mały gnojek próbuje wkupić się w łaski… - zamamrotał pod nosem mężczyzna, drapiąc się powoli po brodzie. Jego prawdziwe oko utkwione było we mnie, a magiczne poszybowało szybko gdzieś nad moją głowę.

- Co tu się dzieje? – Warknął nagle profesor Snape, który również postanowił wyjść na chwilę przed dom.

- Panna Lamberd dostała lekkiego ataku paniki – odpowiedział za mnie Moody, wbijając przy okazji we mnie swoje intensywne spojrzenie. Nie byłam pewna, co odpowiedzieć.

- Profesorze… - zaczęłam niepewnie, spoglądając na Severusa. – Czy ona…czy Klara… czy on jej coś zrobił?

Moody na chwilę stracił zainteresowanie moją osobą i również utkwił oboje oczu w brunecie. Wydawało mi się nawet, że przez tą całą kłótnię o śmierciożerców, zapomniał na moment o Klarze.

- Wszystko z nią w porządku. Niczego nie pamięta, więc jej psychika również nie ucierpiała za bardzo - odparł chłodno. – Ale za to ty będziesz dokładnie przesłuchana.

- Ja ją przesłucham – rzucił szybko drugi profesor, ale Snape udawał że go nie słucha. Wbił we mnie jedno ze swoich mrożących krew w żyłach spojrzeń i niemal usłyszałam w głowie jego szyderczy głos mówiący mi, że teraz wszystkiego się dowie.

- Dumbledore prosi cię do środka – odezwał się nagle Severus, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Panna Amber cały czas pyta o ciebie. – Brunet przerzucił w końcu wzrok na Moody’ego. Przez moment spoglądali na siebie w pełnej napięcia ciszy, a następnie szalonooki zaklął siarczyście pod nosem i ruszył szybko do środka, stukając nerwowo swoją laską o podłogę.

Gdy zostaliśmy sami, Snape bez zastanowienia chwycił mnie za ramię i deportował pod bramy Hogwartu. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ani sama, ani z nikim innym, dlatego uczucie oderwania od ziemi przyprawiło mnie o zawirowania w brzuchu. Upadłam boleśnie na kolana, starając się nie zwymiotować nauczycielowi pod nogi. Nim doszłam do siebie, mężczyzna znowu chwycił mnie za ramię, stawiając z powrotem na nogi.

- Co ty robisz?! – Spytałam przerażona, w dalszym ciągu nie czując się zbyt dobrze po tak szybkiej zmianie miejsca. – Przecież nasi rodzice i Klara… i profesor Moody. Oni tam czekają na nas!

- Dumbledore kazał mi jak najszybciej cię przesłuchać, póki wszystko pamiętasz – odparł twardo mężczyzna, przeprowadzając mnie przez bramę zamku. Ruszyliśmy szybko w stronę bocznego wejścia do szkoły, które prowadziło prosto do lochów.

- A co z moim ojcem?

- Dyrektor wszystko mu wyjaśni, a potem się z nim spotkasz. Bez obaw.

„Bez obaw”. Łatwo mu było tak mówić. To nie on musiał utrzymywać w tajemnicy to wszystko, co przeżyłyśmy. Byłam rozstrojona. Nie wiedziałam już, co powiedzieć aby uchronić Severusa i nie zdradzić Moody’ego. Doprawdy, nie takie problemy powinna mieć nastolatka.

- Z Klarą na pewno wszystko w porządku? – Spytałam raz jeszcze, kiedy zaczęliśmy schodzić na niższe kondygnacje zamku.

- Tego dokładnie ci nie powiem – odparł Snape i westchnął cicho. Palcami drugiej ręki zaczął rozmasowywać nasadę nosa. – Pielęgniarka musi ją zbadać.

Na dźwięk tych słów zbladłam, zatrzymując się szybko. Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko rozszerzyłam oczy w wyrazie przerażenia.

- Czyli on mógł ją zgwałcić? – Zapytałam lekko trzęsącym się głosem.

- Mógł nie zdążyć – rzekł szybko mężczyzna. W porównaniu do mnie, Severus nie był zbytnio przejęty całą tą sytuacją. Zachowywał się jak ktoś, dla kogo takie przeżycia były codziennością. Nie wiedziałam czym to było spowodowane, ale obiecałam sobie, że kiedyś zapytam go o to, jak będzie lepsza okazja.

- Mógł nie zdążyć? – Powtórzyłam spanikowana, czując łzy pod powiekami.

- Chodź – warknął nagle nauczyciel i na nowo zaczął mnie ciągnąć w dół.

- Ale…

- To ja tu jestem od zadawania pytań – odparł i umilkł.

Przeszliśmy przez kilka korytarzy, aż w końcu znaleźliśmy się pod jego gabinetem. Severus wypowiedział szybko kilka inkantacji pod nosem, a zamek w drzwiach kliknął cicho, otwierając drzwi. Zostałam przeprowadzona przez cały gabinet do bawialni, gdzie stały dwa fotele. Snape posadził mnie w jednym, a sam zasiadł w drugim. Oparł się łokciami o kolana, nachylając lekko do przodu. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot.

- Opowiedz mi wszystko dokładnie, jak to się stało, że się tam znalazłaś?

Zamrugałam kilkakrotnie będąc lekko podenerwowaną i speszoną całą zaistniałą sytuacją. Usiadłam bardziej na brzegu fotela, aby w razie możliwości szybko wstać i uciec. Nie byłam do końca pewna, co Snape planował, ale podejrzewałam, że nic dobrego.

- Zostałam napadnięta – odpowiedziałam krótko.

- Przez kogo? Nazwiska, jeżeli znasz.

- Nie wiem… nie znam – zaczęłam kręcić się nieswojo w fotelu, czując się niekomfortowo. Severus znajdował się bardzo blisko mnie, w dodatku jeszcze się nachylił, żeby mieć lepszy kontakt wzrokowy. Jego obecność mnie przytłaczała.

- Ilu ich było? – Kontynuował, nie robiąc sobie niczego z mojego dyskomfortu.

- Dwóch.

- Opisz ich.

- Jeden niższy, drugi wyższy – odparłam głupio, czerwieniąc się lekko. Zerknęłam na mężczyznę z ukosa, który na moment spuścił głowę, wzdychając głęboko. Pokręcił powoli głową i na nowo uniósł wzrok.

- Nie dajesz mi wyboru, dziewczyno. Legilimens.

W jednej chwili cały pokój gościnny Severusa rozmył się, a przed oczami ukazały mi się różne sceny z mojego życia, które przesuwały się powoli klatka po klatce, jakby ktoś inny próbował w nich grzebać i znaleźć coś, co go interesowało. Mężczyzna pozwolił sobie na staranne oglądanie wszystkiego, na niektórych wspomnieniach zatrzymywał się dłużej, na inne w ogóle nie zwracał uwagi. W końcu udało mu się dotrzeć do tych „najświeższych”. Na wierzch mojego umysłu wypłynęło wspomnienie pierwszego intymnego spotkania z profesorem. Zawstydziłam się, kiedy Snape przystanął dłużej przy tym, delektując się pewnie moim zakłopotaniem. Po chwili, która wydawała się wiecznością, Severus ruszył dalej, natrafiając na moje i Klary pierwsze spotkanie ze śmierciożercami. Próbowałam wypchnąć mężczyznę ze swojej głowy, ale w zupełności nie wiedziałam, w jaki też sposób mogłabym to zrobić. Moje ciało również odmawiało mi posłuszeństwa. Z momentem rzucenia zaklęcia przez mężczyznę, poczułam się tak, jakby rozdzielono mój umysł od reszty. Snape w tym czasie dokładnie obejrzał całą scenę, jaka miała wtedy miejsce; począwszy od napadnięcia przez Macnaira i Yaxley’a, a skończywszy na pocieszaniu przez Moody’ego. Usłyszałam tylko ciche mruknięcie, a następnie scena rozmyła się, a kolejne powoli zaczęły się przesuwać.

W końcu udało mu się dotrzeć do dzisiejszego dnia. Sekunda po sekundzie, mężczyzna obejrzał wszystko, co miało dzisiaj miejsce. Widział, jak Flint mnie policzkował, próbując zastraszyć, jak uderzał w mój najczulszy punkt, którym był Severus, jak starał się mnie sobie podporządkować, szantażując. I jak udało mu się osiągnąć to, co zamierzał, a na koniec próbował zgwałcić. Na szczęście kopnęłam go między nogi i uciekłam, szukając pomocy.

Połączenie zostało przerwane. Przed oczami ponownie zamajaczył mi pokój profesora, a iskrzący się ogień w kominku na moment oślepił. Przez moment panowała nieskazitelna cisza. Spuściłam szybko głowę, bojąc się spojrzeć profesorowi w oczy. Snape dobrze wiedział, że go oszukałam i brnęłam w to kłamstwo przez kilka tygodni. Mogłam się tylko domyślić, jak bardzo jest wściekły, dlatego nie chciałam nawet spoglądać na niego. Zacisnęłam dłonie w pięści, czując kolejne łzy na policzkach.

- Pozwolę zachować ci resztki godności i nie przejrzę wszystkiego, a uwierz, że mógłbym. 

- Nie zrobiłbyś tego...

- Nie podjudzaj mnie, Lamberd. Po tym, jak mnie okłamywałaś, mam pozwolenie na dużo, dużo więcej niż ci się wydaje.

- Przepraszam – mruknęłam, wpatrując się w swoje kolana. – Nie mogłyśmy powiedzieć ci prawdy. Oni grozili naszym rodzinom. Nie mogłyśmy pozwolić, żeby coś im się stało. Proszę, zrozum to.

Snape wstał, a ja w dalszym ciągu bałam się podnieść głowę. Kątem oka widziałam tylko, jak przechadza się szybko tam i z powrotem. Po jego krokach mogłam wywnioskować, że był zdenerwowany i to bardzo. Nie mogąc już wytrzymać, uniosłam niepewnie głowę. Nauczyciel, gdy tylko zobaczył, jak na niego spoglądam, zatrzymał się na moment. Minę miał zaciętą, a usta ściśnięte w cienką linię.

- Gdybyście za pierwszym razem powiedziały o wszystkim dyrektorowi, nie doszłoby do ponownej takiej sytuacji! – Syknął niebezpiecznie, zaciskając dłonie w pięści. – Ci dwaj Śmierciożercy to zwykłe pionki. Zabawili się waszym strachem tylko.

- Skąd wiesz?

- Nie twój interes. Szalonooki oczywiście wie o wszystkim, prawda?

- Tak – szepnęłam bardzo cicho. Nie było sensu okłamywać więcej Snape’a. Przecież wszystko mógł raz jeszcze wyczytać z mojej głowy. Brunet ponownie mruknął pod nosem, zastanawiając się nad czymś bardzo głęboko. – Dlaczego tego nie zgłosił?

- Nie chciał narażać naszych rodzin – odparłam, aczkolwiek wzruszyłam również ramionami. Tak naprawdę nie miałam pojęcia, dlaczego Moody’emu zależało tak bardzo, żebyśmy siedziały cicho. Może bał się o nasze bezpieczeństwo? Może podejrzewał już wcześniej Flinta i bał się, że jak zaczniemy o tym rozpowiadać, to Ślizgon zrobi nam krzywdę? Ciężko mi było stwierdzić, dlaczego profesor od Obrony zachowywał się tak, a nie inaczej.

- Bzdura – prychnął brunet. – Ale już moja w tym głowa, aby dowiedzieć się wszystkiego od tego paranoika. – Snape zmrużył oczy i podrapał się po brodzie.

- Nie chcę, żeby profesor Moody myślał, że się wygadałam – jęknęłam. – Obiecałam, że nic nie powiem!

- Trochę na to za późno, Lamberd – odparł mężczyzna.

- Proszę cię! – Zaczęłam go błagać. Podniosłam się szybko z fotela i podeszłam do bruneta. – Nie rób tego.

Snape odsunął się i ponownie zaczął przechadzać się po swoim pokoju z rękoma założonymi za plecy. Co jakiś czas zatrzymywał się, zerkał w moją stronę i na nowo wydeptywał ścieżkę koło miejsca, w którym stałam.

- Ja naprawdę chciałam ci wszystko powiedzieć – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Nie chcę cię okłamywać. Jesteś osobą, której ufam bezgranicznie i chcę z tobą spędzać każdą wolną chwilę, na dodatek…

- Nie zapędzaj się, dziewczyno. – Snape uciął mój potok słów i westchnął głęboko.

- Ale…

- Dość – warknął.

- Dlaczego nie chcesz słuchać tego, co do ciebie czuję?! – Zdenerwowałam się.

- Zdaje ci się, że coś czujesz – odparł śmiertelnie poważnie. – Kierują tobą hormony, nic więcej, a ja nie mam ochoty słuchać głupot od rozhisteryzowanej nastolatki.

- Przecież nie histeryzuję!

- To zamilcz i siadaj z powrotem – nakazał, wskazując głową na fotel.

Spojrzałam na niego z wyrzutem, ale zamiast grzecznie usiąść ruszyłam przez bawialnię do gabinetu, by następnie wyjść z jego komnat i udać się z powrotem do wioski. Musiałam wrócić do Klary. Zapewne była cała podenerwowana i zdezorientowała zaistniałą sytuacją.

- Jeszcze z tobą nie skończyłem! – Snape ruszył za mną, łapiąc mnie mocno za nadgarstek. – Nigdzie się stąd nie ruszysz!

- Tak? To zmuś mnie! – Wykrzyknęłam mu prosto w twarz, po czym bez zastanowienia przylgnęłam do ust Severusa, pragnąc go posmakować. Nim zdążyłam wysunąć język i zmusić nim mężczyznę do współpracy ze mną, zostałam boleśnie chwycona za ramiona i odsunięta. Byłam przekonana, że teraz ponownie mi nawtyka i wyrzuci za drzwi. Spojrzałam mu wyzywająco w oczy czekając na jego wybuch, ale on nie nadszedł. Zamiast tego nauczyciel pchnął mnie na biurko z taką siłą, że wszystko co się na nim znajdowało porozwalało się lub pospadało na dywan. Snape podszedł do mnie w dwóch krokach i przywarł mocno, rozchylając mi szybko kolana. Stanął pomiędzy nimi i dłońmi przejechał po udach, podwijając spódniczkę. Patrzył mi przy tym cały czas w oczy, a ja starałam się za wszelką cenę nie tracić z nim kontaktu wzrokowego, chociaż jego dotyk sprawiał mi taką przyjemność, że było to nie lada wyczynem. Gdy jego wargi znalazły drogę do mojej szyi, z moich ust wydobył się cichy jęk. Odchyliłam głowę, udostępniając mu więcej miejsca. Severus kąsał mnie zębami, a następnie obmywał te same miejsca językiem, minimalizując ból. Chwyciłam się desperacko brzegów biurka i machinalnie wypchnęłam biodra, chcąc poczuć go bliżej.

- Zmuszę cię, Lamberd – szepnął zmysłowo i jeszcze mocniej do mnie przywarł, zmuszając do położenia się na jego biurku – do wszystkiego, jeżeli będzie trzeba.

Dłonie mężczyzny ponownie zaczęły kontynuować swoją wędrówkę coraz wyżej, aż w końcu natrafiły na gumkę od majtek. Zanim Snape szarpnął moją bielizną, usłyszeliśmy poruszenie za drzwiami. Severus szybko oderwał się ode mnie, rzucając mi oskarżające spojrzenie, po czym szybko wskazał na fotel, a sam ruszył do drzwi. Uniosłam się na trzęsących łokciach i ześliznęłam z biurka, siadając tam, gdzie pokazał mężczyzna i szybko poprawiłam koszulę, którą Severus zaczął mi pospiesznie rozpinać. Na samo wspomnienie jego gibkich palców dostałam gęsiej skórki. Uczesałam palcami włosy, ponieważ były w nieładzie i zagłębiłam się w fotel, spuszczając głowę. Ręce mi się trzęsły jak w gorączce, ale wcale nie było to spowodowane tym, czego doświadczyłam dzisiaj w wiosce. Nie sądziłam, że sprawy przybiorą taki obrót. Gdyby nam nie przeszkodzono, to może on i ja… może zrobilibyśmy TO.

- O bogowie – szepnęłam do siebie, czując jak palą mnie policzki.

Snape wziął oddech i otworzył drzwi. Do pomieszczenia weszło kilka osób. Usłyszałam także charakterystyczny odgłos laski profesora Moody’ego i na nowo ogarnęła mnie panika.

- Toż to nieodpowiedzialne! – Warknął Szalonooki przechodząc przez pokój. – Alex, nic ci nie jest? Snape, jak mogłeś ją tak po prostu stamtąd zabrać!?

Mężczyzna doskoczył do mnie, unosząc mój podbródek. Przyjrzał mi się dokładnie, a ja za wszelką cenę starałam się zachować odpowiednio do sytuacji, ale byłam przekonana, że oczy lśniły mi jasnym blaskiem, a twarz w dalszym ciągu była rozpalona.

- Co tu się stało? – Zapytał, mrużąc niebezpiecznie oczy. – Co jej zrobiłeś? Albusie, profesor Snape chyba za bardzo używa swojej władzy w tej szkole! Zabierać merlin wie gdzie uczennicę bez słowa wyjaśnień! Skandal!

- Alastorze, proszę – zaczął Dumbledore uspokajającym tonem, unosząc dłoń – to ja poprosiłem Severusa, żeby zabrał Alex jak najdalej od tamtego miejsca. Musimy wiedzieć, co się tam stało.

- A co się mogło stać?! – Zdenerwował się mężczyzna, uderzając co chwila swoją laską o podłogę. – Te biedne dziewczyny zostały porwane przez śmierciożerców, mogły być torturowane, a co gorsza…

- Alastorze. – Dumbledore podniósł głos, więc Moody zamilkł na chwilę, ale w dalszym ciągu przyglądał się podejrzliwie profesorowi Snape’owi. Z kolei jego magiczne oko lustrowało mnie nerwowo. – Severusie, dowiedziałeś się czegoś?

- Wątpię, żeby dziewczyna powiedziała mu cokolwiek! –Przerwał ponownie Moody, wskazując dłonią na bruneta. Zerknęłam niepewnie w jego stronę. Policzki dalej paliły mnie żywym ogniem, za to Severus jak zwykle wyglądał na opanowanego jakby to, co działo się kilka minut temu nie miało miejsca. Jak on to robił?

– Snape jest ostatnią osobą, której te wszystkie dzieciaki ufają! Co gorsza, boją się go. To ja powinienem zająć się panną Lamberd – kontynuował mężczyzna. Severus uśmiechnął się szyderczo.

- Ty już chyba wystarczająco zająłeś się tymi uczennicami – odciął się brunet, a w Moody’m aż zawrzało.

- Co to ma znaczyć?! – Warknął, uderzając z całej siły laską o podłogę. Szyby w barku alkoholowym Severusa zadygotały niebezpiecznie. Nauczyciel raz jeszcze spojrzał w moją stronę, jakby szukając w moich oczach wyjaśnienia na tego typu oskarżenia, ale szybko spuściłam głowę, nie chcąc uczestniczyć w ich kłótni. I tak byłam już spalona u Moody’ego. Mężczyzna mnie znienawidzi i nigdy nie zaufa.

- Wystarczy! – Odezwał się nagle dyrektor, zmuszając pozostałych do ciszy. – Alex, jak się czujesz?

Troskliwe spojrzenie staruszka znad okularów połówek zdawało się wiedzieć wszystko o wszystkim, co ponownie wywołało u mnie atak paniki. Nie wiedziałam zupełnie, co mu odpowiedzieć, żeby nie zawieść ani Moody’ego, ani tym bardziej Severusa.

- Profesorze, jak się czuje Klara? – Zapytałam, zmieniając na chwilę temat rozmowy. – Czy wszystko z nią w porządku?

Dumbledore zamrugał parokrotnie i bez słowa sprzeciwu postanowił nie ciągnąć mnie więcej za język.

- Panna Amber czuje się dobrze – odparł spokojnie. – Obawiam się jednak, że będziemy zmuszeni zmodyfikować jej lekko pamięć, żeby jak najmniej pamiętała z tego dnia.

Snape kiwnął głową, Moody również. Dobrze, że chociaż w tej kwestii mężczyźni byli ze sobą zgodni. Ja natomiast miałam pewne obawy, co do mieszania w głowie przyjaciółki, ale skoro Severus przystał na taką opcję, musiała być ona bezpieczna. W końcu byłby to trzeci raz, jak ktoś próbuje namieszać we wspomnieniach Klary.

- Oczywiście wszystko za zgodą jej rodziców – dodał Dumbledore i spojrzał wymownie na nauczyciela od Eliksirów. – Severusie, mogę prosić cię na słówko?

Snape ponownie skinął głową, chociaż można było zauważyć, że ma pewne obawy przed zostawieniem mnie samej z drugim profesorem, ale ostatecznie wyszedł ze swojego gabinetu wraz z dyrektorem.

Gdy tylko drzwi zamknęły się za nimi, Moody doskoczył do mnie chwytając za ramiona. Potrząsnął mną i warknął:

- Powiedziałaś mu coś?!

- Ja…

- No mów! – Ponaglił mnie.

- To trochę skomplikowane – mruknęłam, zdając sobie sprawę, że nie ma co więcej udawać, bo jeszcze bardziej to skomplikuję. Poza tym nie chciałam podpadać Severusowi. Pragnęłam każdą komórką swego ciała powtórzyć to, co przed chwilą robiliśmy. Byłam gotowa oddać mu się w całości i tylko ta myśl wypełniała teraz moją głowę.

- Jak skomplikowane? – Zdenerwował się mężczyzna. – Alex, mów mi tu jak na spowiedzi. Powiedziałaś coś Snape’owi, czy nie?!

- Sam to ze mnie wyciągnął – odparłam zgodnie z prawdą, spuszczając wzrok.

- Jak to sam? – Zapytał nauczyciel poważnym tonem. W jednej chwili wyprostował się cały, mrużąc niebezpiecznie oczy. – Chcesz mi powiedzieć, że wszedł ci do głowy i wyciągnął wszystkie informacje?

- Chyba tak – westchnęłam, pocierając twarz. Poczułam się cholernie zmęczona tym wszystkim. Z jednej strony ogarniała mnie euforia i niesamowita radość, a z drugiej strony musiałam trzymać swoje emocje na wodzy. To wszystko odbierało mi energię. – Chciałabym pójść do Klary już – dodałam, podnosząc się powoli z fotela, ale Moody pchnął mnie z powrotem na siedzenie. Sam również usiadł na brzegu drugiego fotela i oparł dłonie na lasce.

- Musisz mi dokładnie opowiedzieć, co wyciągnął z ciebie Snape – rzekł stanowczo profesor. – Chcę o wszystkim wiedzieć. – Jego wzrok na moment zatrzymał się na biurku Severusa, a następnie na dywanie, gdzie leżał rozbity kałamarz i kilka testów dla uczniów siódmego roku. Podążyłam wzrokiem za nauczycielem.

- Profesor się wściekł – powiedziałam szybko, zanim Moody zapytał o cokolwiek. Mężczyzna obrócił się z powrotem w moją stronę. – Nie chciałam mu nic powiedzieć, więc najpierw się zezłościł, porozwalał wszystko, co znajdowało się na jego biurku, a następnie wtargnął do mojego umysłu.

- Kontynuuj – mruknął napięty. – Co widział?

- Widział śmierciożerców. Tych za pierwszym razem i teraz – westchnęłam. Miałam dość opowiadania i przeżywania w kółko tego samego.

- Co jeszcze? – Ponaglał mnie. – Alex, skup się. Co jeszcze widział?

Zmrużyłam niebezpiecznie oczy, unosząc butnie głowę.

- Widział, jak pan zabrania nam mówić o tym komukolwiek – odparłam.

Zauważyłam, jak dłonie nauczyciela jeszcze mocniej zaciskają się na lasce. Mężczyzna wstał szybko, jakby coś go ugryzło i zaczął się przechadzać po pokoju. Tak samo, jak wcześniej robił to Severus.

- Dlaczego go dopuściłaś do tych wspomnień?! – Zdenerwował się.

- A jak niby miałam tego nie robić? – Również się zdenerwowałam i podniosłam z fotela. Stanęłam naprzeciwko nauczyciela, wypinając do przodu pierś. – Zrobiłyśmy z Klarą dla pana bardzo dużo. Już dawno powinnyśmy powiedzieć dyrektorowi o pierwszym porwaniu, być może wtedy nie doszłoby do kolejnego! A teraz ten pieprzony Flint jest w to zamieszany! I dalej uczęszcza do tej szkoły.

- Już ci mówiłem, że się tym zajmę – odparł szorstko nauczyciel. Wyglądał, jakby miał zamiar obwinić mnie o wszystko, co się dzisiaj stało. Nie poznawałam go. Zawsze miły, wspierający nas i stojący za nami murem, teraz zachowywał się, jak zupełnie obca mi osoba. Był nieprzyjemny, złośliwy i zdystansowany.

- Wcześniej powinien pan to zrobić. – Ja również nie miałam zamiaru być dłużej miła. To wszystko było po części winą Moody’ego. Gdyby tylko mnie posłuchał i pozwolił zawiadomić o wszystkim dyrektora albo chociaż Snape’a, nie doszłoby do dzisiejszej sytuacji.

- Wiem co robię, dziewczyno – syknął. Zmrużyłam podejrzliwie oczy. Moody zauważył moją reakcję, więc momentalnie otrząsnął się, wyciągając przed siebie rękę, ale odsunęłam się, żeby nie mógł mnie dotknąć. – Alex… zaufaj mi. 


Te słowa wywierciły przez moment dziurę w moim sercu. Nie byłam już do końca przekonana, czy powinnam ufać profesorowi, czy też nie. Jednego byłam pewna, musiałam w końcu zobaczyć, co się dzieje z Klarą i wesprzeć ją jak na przyjaciółkę przystało. 


- Wychodzę.

- Alex… - powtórzył nauczyciel, ale pozwolił mi przejść koło niego i otworzyć drzwi na korytarz. Nim wyszłam usłyszałam jeszcze jak dodaje: to wszystko było dla waszego dobra… 



2 komentarze:

  1. Jaaaa, dlaczeeeeego Dumbledore I Moody musieli przyjść w takim momencie? :( coś czuję, że Moody zacznie teraz uczyć Alex oklumencji

    OdpowiedzUsuń
  2. Za duża szansa, że zobaczyłby coś, czego nie powinien :D

    ~Klara

    OdpowiedzUsuń