sobota, 2 maja 2020

87. Bal trwa

Harry wspomniał o przeszłości Karkarowa. Wszyscy popatrzyli jeden na drugiego, a później w milczeniu dalej zaciągali się skrętami. Ich dym ciągle gryzł mnie w gardło. Wyciągnęłam z torebki jedną, perfumowaną chusteczkę i zasłoniłam nią nos i usta, chcąc w ten sposób ograniczyć wdychanie specyfiku. Zastanowiłam się na szybko.

- Profesor Moody mówił kiedyś o tym… - powiedziałam nagle, a oczy mi się zaświeciły. – Karkarow był jedną z osób, które podczas procesu wyrzekły się Sami Wiecie Kogo. Skoro nie trafił to Azkabanu, to znaczy, że w czasach wojny czarodziejów musiał być pod działaniem imperiusa – opuściłam chusteczkę i przejęta obróciłam się w stronę Harrego. – Skoro uznali, że to jego wina, czy to znaczy, że wtedy na procesie kłamał? Inaczej nie mieliby powodu, by go podejrzewać. Chyba, że jest taka możliwość, żeby znowu był pod działaniem czaru?...

Harry zamrugał kilkukrotnie, próbując nadążyć za tym co mówię.

- Coś pokręciłaś – stęknął i wypuścił dym nosem. - Powiedziałem, że go podejrzewają, a nie że to jego sprawka. A może tylko pomyślałem o tym? Powiedziałem to na głos, nie? – Harry rozejrzał się lekko zdezorientowany. – Mówiłem?

- Mówiłeś – przytaknęła Alex, wpatrując się z namysłem w sufit. – Chyba mój ojciec prowadził jego proces.

- Profesor Moody rzadko się myli – uderzyłam pięścią w otwartą dłoń. - Skoro go podejrzewa, musi mieć powód. Może go nie wyrzucili ze szkoły, żeby mieć go na oku? Patrzeć czy coś knuje? Może to po to, żeby…

- Cicho już – Lucjan nie wytrzymał i przyłożył mi palec wskazujący do ust. – Ciii. Za dużo myślisz. Przypominam, że wszyscy próbujemy wyluzować. To dotyczy też Ciebie. Jeśli chcecie gadać o mrocznych sekretach, proponuję porozmawiać o własnych – ślizgon podał mi niemal pustą butelkę i zarzucił rękę na oparcie za Alex. – To kto pierwszy? – rozejrzał się.

Ostrożnie powąchałam zawartość butelki. Ron chyba złapał fazę, bo patrzył jak zaklęty w zaparowaną szybę, Harry mrugał więcej niż powinien, a Alex rozkoszowała się swoim skrętem. Jako pierwsza zareagowała, prostując się.

- Dobra. Ale sekrety nie wychodzą poza te karocę? – pokazała palcem na całe nasze grono.

- Oczywiście. Masz moje słowo – Lucjan powiedział z powagą, kładąc przy tym lewą dłoń na wysokości serca, ale totalnie z drugiej strony. Nikt poza mną chyba nie zauważył, że zrobił to odwrotnie niż powinien. - Najlepiej zagrajmy w „nigdy w życiu”. Zamiast pić, będziecie się zaciągać.

- Mówiłam, że nie palę – ocknęłam się.

- To Ty będziesz piła – wyszczerzył się Lucjan. – Alex, chcesz zacząć? Tylko niech będzie po bandzie. Koniec przynudzania!

- Dobra – Alex zamyśliła się i powoli przesunęła wzrokiem po twarzach lekko przyćpanych przyjaciół. – Nigdy w życiu nie dotykałam się myśląc o kimkolwiek z was.

- Ajajaj – jęknął Lucjan, udając, że łapie się za serce i przeżywa właśnie zawał. – Dziewczyno, to zabolało! – pokręcił głową, po czym spojrzał na mnie, na nią i z uśmiechem, mocno zaciągnął się skrętem.

Alex nie wyglądała na zaskoczoną, za to ja zawstydziłam się. Harry i Ron załapali pytanie dopiero po chwili. Gdy już myślałam, że jedynie Lucjan się zaciągnie, po namyśle zrobił to też Ron. Alex otworzyła szeroko oczy.

- Co? O której z nas myślałeś?! – zapytała rozbawiona.

- Czy to ważne? - Ron zaczerwienił się po same koniuszki uszu i nieco się skurczył.

- Pewnie o obu – powiedział cicho Harry, a Ron uderzył go w tył głowy, przy okazji potrącając też mnie.

- Za dużo gadasz! – wkurzył się rudzielec i próbował wyjść z karocy.

- Ej, nie ma uciekania! – Lucjan zagrodził mu drogę. – Chociaż jedna runda, a potem wycieczka do Hagrida!

- I tak nie znamy hasła – oburzył się Ron.

- Ja z nim pogadam, zawsze idzie mi na rękę – zaproponował Harry, a potem przyjrzał się wszystkim w karocy. – To może tak… Nigdy w życiu… ee… - zastanawiał się. – Nigdy nie miałem erotycznego snu z kimś z kadry nauczycielskiej? Tak będzie dobrze.

Drgnęłam i spojrzałam spięta na butelkę wódki. Na moment zapadła grobowa cisza, po której Lucjan uśmiechnął się sam do siebie i znowu się zaciągnął.

- Co? O kim? – zdziwił się Harry.

- Aurora Sinistra – powiedział rozbawiony ślizgon. – Ta z astronomii. Była naprawdę dzika w tym śnie, jeśli wiesz co mam na myśli… – mrugnął wesoło.

Alex podejrzanie zamilkła. Wyglądała jakby walczyła ze sobą, ale w końcu też zaciągnęła się skrętem. Widząc, że przyjaciółka to robi, nabrałam odwagi i również napiłam się z butelki. W końcu miałam kiedyś pewien sen z profesorem Moody’m w roli głównej. Wzrok chłopaków momentalnie skupił się na nas. Harry i Ron wyglądali na mocno zainteresowanych, zaś Lucjan lekko przymrużył oczy, jakby właśnie łączył jakieś niewygodne fakty.

- Kto wam się śnił?! – zapytał poważnie rudzielec, przybierając przy tym minę w stylu „potrzebuję natychmiastowych odpowiedzi”.

- Jeden z nauczycieli – odpowiedziała dyplomatycznie Alex, chyba żałując, że zapaliła, ujawniając się. – To chyba oczywiste.

- No ale który! – Ron zmrużył oczy.

- Mnie bardziej ciekawi, czy śniła nam się ta sama osoba… - Alex łypnęła na mnie z taką miną, jakby chciała wyczytać moje myśli.

- Przecież nie mamy wpływu na sny… - zaczęłam niepewnie, przytłoczona spojrzeniami grupy. Nie chciałam im opowiadać o tym śnie. – To nie tak, że sobie ich życzysz, prawda?... Prawda?...

- A mnie wasza reakcja nie dziwi. Założę się, że na drugim roku większość dziewczyn miała mokry sen o Lockharcie – wtrącił nagle Lucjan, a jego spojrzenie złagodniało. – Przecież jak u nas uczył, laski praktycznie zrzucały przy nim majtki. Pamiętam co się działo u nas w klasie i pod jego gabinetem.

- Właśnie – podłapała Alex. – Nie była mowa, że sen był w tym roku.

- Oszukujecie – jęknął Ron.

- Nie oszukują. W grę wchodzi całe życie, a zasady nie każą się przyznawać szczegółowo – mrugnął Bole i jakby nigdy nic położył dłoń na udzie Alex, głaszcząc je lekko. - Dobra, Klara, teraz Ty wymyślasz. Tylko nie przynudzaj. Błagam, nic o dostawaniu wybitnych i nauce – zaśmiał się.

- O rany… - włożyłam butelkę między kolana i z namysłem potarłam policzki. Miałam wrażenie, że mój umysł pracuje na wolniejszych obrotach niż zwykle. To musiała być zasługa dymu. – Nie mam za wiele doświadczenia w tych sprawach… nie wiem za bardzo co wymyślić…

- Szybko, bo skręty nam zgasną – pospieszyła mnie przyjaciółka.

- Dobra, no to… - na szybko przypomniałam sobie jedną z rzeczy, którą tłumaczyła mi kiedyś Alex i wypaliłam: - Nigdy w życiu nie… nie dotykałam ustami tej części tam… - cała zaczerwieniona wskazałam na rozporek ślizgona, a potem szybko ukryłam twarz w dłoniach, jakby miało mi to pomóc zniknąć.

- Nie robiłaś loda? – Lucjan uniósł brwi, a potem zaśmiał się beztrosko. - No to masz mnie. Ja za to nie zapalę. A myślałem że wszystko dzisiaj zaliczę.

- Uznajmy że w przypadku mężczyzn chodzi o minetkę – naprostowała za mnie przyjaciółka, a potem szybko zaciągnęła się, jakby miała nadzieję, że nikt nie zauważy. Lucjanowi jednak to nie umknęło.

- Ej, robiłaś? – zapytał cicho. – Czemu nie mi?

- W sumie kiedyś była taka plotka… - zauważył Harry, poprawiając okulary.

- Nie wnikajcie i palcie kto ma palić – Alex uciszyła ich syknięciem.

Harry i Ron spojrzeli na siebie, ale widocznie nie mieli za sobą takich doświadczeń, bo żaden z nich się nie zaciągnął. Lucjan natomiast po naprostowaniu Alex, wziął kolejnego macha. Nikogo to nie zdziwiło. Nikt też nie zadawał kolejnych pytań.

- Hmm… - Ron podrapał się po czole. Nagle go olśniło. - Skoro walimy takimi pytaniami, no to ja nigdy w życiu nie brałem udziału w trójkącie.

Rudzielec rozejrzał się podejrzliwie, czekając na reakcje. Lucjan cały z siebie zadowolony znowu zaciągnął się skrętem, a potem powoli wypuścił chmurę dymu. Alex zastanowiła się krótką chwilę i zaraz mu zawtórowała. Widząc oskarżycielskie spojrzenia gryfonów, powiedziała szybko:

- Nie mam na myśli seksu!

- Skoro tak… - Harry również mocno się zaciągnął.

Ron wybałuszył oczy. Próbował się przekręcić w stronę Harrego, ale było dość ciasno. Miałam wrażenie, że zaraz mnie tam zgniotą.

- Co? Gdzie? Jak? Kiedy?!... – pytał rudzielec.

- Na jednej imprezie… - Harry uśmiechnął się sam do siebie. - Wiesz, odkąd czara ognia mnie wylosowała, jestem niesamowicie popularny, choć zupełnie tego nie czaję. Kojarzysz imprezę w Pokoju życzeń?

- Którą imprezę?! – Ron uderzył się dłonią w kolano. – I czemu o tym nie wiem!

- To w sumie nic takiego. Po prostu się całowaliśmy na zmianę – Harry wzruszył ramionami.

Siedzenie między nimi było trochę niezręczne. W pewnej chwili Lucjan szturchnął mnie nogą, a potem gdy na niego spojrzałam, poruszył brwiami.

- Ty też pijesz – powiedział do mnie.

- Co? – zamrugałam.

- Właśnie – Alex zmrużyła oczy. – Nie oszukuj.

- Klara i trójkąt? – Ron spojrzał na mnie jeszcze bardziej zaskoczony niż na Harrego. Jego ręka momentalnie znalazła się na oparciu za moimi plecami. Choć było ciasno, miałam wrażenie, że chłopak nieco się przybliżył. – Z tej strony Cię nie znałem…

- Wiele o niej nie wiesz – powiedział Lucjan i mrugnął do mnie wesoło.

- Przestańcie – pisnęłam i szybko napiłam się wódki, żeby mieć to za sobą. Policzki paliły mnie niemiłosiernie.

- Z dwoma facetami? – zapytał zamyślony Harry.

- Z chłopakiem i dziewczyną – wypalił ślizgon, a gdy Alex szturchnęła go łokciem i zgromiła spojrzeniem, szybko dodał. – Znaczy wiecie… Tak obstawiam.

- Już myślałem, że też tam byłeś – Ron nieco się naburmuszył. – Widzę, że zostałem w tyle. Całe to wspólne palenie na nic. Znowu mam zjebany humor…

- Daj spokój – Alex klepnęła go w kolano. - Też przyjdzie na Ciebie czas. To nie takie wielkie osiągnięcie. Tak naprawdę trójkąt mógłbyś mieć nawet i w tej chwili.

- Niby z kim? – Rozejrzał się Ron.

Przyjaciółka westchnęła, przewracając oczami. Przybrała zaciętą minę, szybko pochyliła się do przodu, zbliżając do naszej trójki. Złapała Rona za policzek i zanim ten zareagował, zostawiła na jego ustach całkiem niewinnego buziaka. Został po nim ledwo widoczny, czerwony ślad szminki.

- Co?... – Ron miał minę, jakby miał zaraz zemdleć. Najpierw pobladł, a później się zaczerwienił. Zamrugał zdezorientowany.

- Klara, teraz Ty – Alex wskazała palcem na rudzielca.

- Co?! – pisnęłam. – Czemu?

- Po pierwsze, to Twój partner na bal, a po drugie, trzeba „uratować” Rona. Pocałuj go i będzie miał za sobą swój wymarzony trójkącik – przyjaciółka mrugnęła do mnie.

- Nie do końca o to mi chodziło… - powiedział rudzielec i wciąż zdezorientowany spojrzał na mnie.

Nie wiem, czy to wina palonego przez nich zioła, czy może wódki, ale gdy spojrzałam na rudzielca, uznałam, że to może nie taki tragiczny pomysł. Alex chciała mu pomóc. Z resztą buziak przez nią zostawiony nie był jakiś straszny. Z całą pewnością byłam w stanie zrobić coś takiego. Po głębokim namyśle kiwnęłam głową, zgadzając się. Zamknęłam oczy i wystawiłam usta. Ron spojrzał na nie, a potem zachęcony przez Lucjana zbliżył się do mnie i pocałował mnie krótko. Gdy się odsunął, myślałam że już po wszystkim. Ron jednak raz jeszcze zerknął na moje usta i chyba nabrał pewności siebie, bo zbliżył się raz jeszcze, tym razem całując mnie dłużej i pewniej. Stęknęłam cicho, próbując go od siebie odsunąć. Lucjan zaśmiał się i klepnął go w ramię. Gdy Ron się ode mnie oderwał, szybko odchrząknął i odwrócił wzrok. Harry zaśmiał się pod nosem.

- Mój pierwszy trójkąt był o wiele lepszy – Bole powiedział głośnym szeptem.

- Już się tak nie przechwalaj – mruknął Ron.

- Tak tylko mówię – Lucjan machnął ręką. - A może ja też dostanę buziaka za bycie niewinnym? – chłopak nadstawił usta w stronę Alex, ale przyjaciółka stanowczo położyła dłoń na jego twarzy i odepchnęła go.

- Ty? Niewinnego to Ty nawet nie umiesz udawać – parsknęła.

- Racja, jestem bardzo niegrzeczny. Są czasem za to bonusy, ale nie w takim towarzystwie – Lucjan poruszył brwiami, a potem klepnął Alex w udo. – Dobra. Kończę rundę i spadamy po alko. Wieczór się dopiero zaczyna, a wszyscy potrzebujemy paliwa.

- Ciekawe co wymyślisz – Alex spojrzała zaciekawiona na ślizgona.

- No mam pewien problem, bo wątpię żebyście przegonili mnie w temacie seksualnych wyczynów… Jak zaś powiem coś gejowskiego, to nikt z was i tak tego nie robił, więc runda stracona… - Bole potarł podbródek, a później przymrużył jedno oko. – Niech będzie coś ckliwego. Nigdy w życiu nie wyznałem nikomu miłości.

Wszyscy zrobili dziwne miny, jakby temat nie był im do końca obcy, ale nikt się nie zaciągnął. Lucjan popatrzył na nas po kolei.

- Dobra, jednak runda stracona. Zawiedliście mnie – westchnął teatralnie.

- Nie miałeś okazji, czy nie chciałeś? – zapytałam, oddając mu resztkę wódki.

- Nie miałem okazji, bo nie chciałem – sprostował ślizgon, dopijając alkohol i wrzucając pustą butelkę pod siedzenie.

- Faceci w ogóle rzadko to mówią – wtrąciła Alex.

- Zdziwiłabyś się, jak często – zaśmiał się Bole, a później spojrzał poważnie na gryfonów. - Wyznanie miłości to taki trik, żeby dziewczyny szybciej ściągały majtki. Za mnie robi to mój urok osobisty, więc nie potrzebuję dodatkowych trików. – Lucjan spojrzał na moją przyjaciółkę. - No chyba że chodzi o Ciebie Alex. Strasznie się opierasz – mrugnął.

- Możesz sobie jedynie pomarzyć – zaśmiała się Alex i sięgnęła go klamki, praktycznie się przy tym kładąc na kolanach ślizgona. – Wytaczajcie się. Już mi się kręci w głowie od tego dymu.

Gdy drzwi się otwarły a kłęby gęstego dymu wyleciały na chłodne, zimowe powietrze, zobaczyłam, że niedaleko naszej karety przechodzili akurat bliźniacy ze swoimi dziewczynami. George stanął jak wryty, patrząc na leżącą na kolanach Lucjana Alex. Zacisnął usta w wąską linię. Wyglądało jakby chciał coś powiedzieć, ale jego partnerka pociągnęła go stanowczo w stronę jednej z pustych karet. Bliźniacy całą czwórką weszli do jednej z nich. W tym czasie Harry i Ron wyskoczyli z karety. Ron miał już lepszy humor niż wcześniej i ciągle zerkał w moją stronę.

- Kto idzie ze mną po alkohol? – zapytał Potter, rzucając niedopałek po skręcie pod koła wozu.

- Ja, ja! – Alex zgłosiła się i wyszła zaraz za nimi. – Strasznie zaschło mi w gardle.

Lucjan obciął wzrokiem jej tyły, a później mrugnął do mnie i puścił mnie przodem, zapewne z tego samego powodu.

- Wszyscy możemy pójść – zaproponowałam.

- Grupa zwróci zbytnią uwagę – Lucjan wyskoczył z karety i zamknął za sobą drzwi. – Lepiej gdybyś poszedł sam, a my pójdziemy na parkiet. Jest nagroda do wygrania za najlepszą parę – ślizgon złapał Alex za rękę i okręcił ją wokół własnej osi.

- Chyba nie sądzisz, że wygramy? – zdziwiła się.

- Jesteśmy najlepszą parą – stwierdził pewnie Lucjan. - Wystarczy zatańczyć parę razy i wszystkie głosy będą nasze.

- Możemy już wejść do środka? – zapytałam, drepcząc w miejscu. – Zamarzam.

- Rozgrzejesz się na parkiecie.

Harry ostatecznie sam poszedł szukać Hagrida, a my całą czwórką wróciliśmy na Wielką Salę. Jędze nadal grały, a parkiet był pełen. Sporo ludzi tańczyło w grupkach. Ci co siedzieli przy stołach, co jakiś czas nękani byli przez patrolującego profesora Snape’a. Ubrany na czarno mężczyzna złowrogo spoglądał na stoły i to co było pod nimi, każąc wybranym osobom chuchnąć. Co mnie wcale nie zdziwiło, najbardziej czepiał się uczniów Gryffindoru. Gdy Ron zobaczył, że Mistrz Eliksirów krąży, zawrócił na pięcie i uznał, że jednak też zatańczy. Lucjan od razu złapał Alex w pasie i praktycznie automatycznie wpadli w odpowiedni rytm, wywijając na wszystkie strony. Ja i Ron staliśmy jak kołki, do momentu aż nie zbliżyli się do nas Nevilee i Ginny. Dziewczyna złapała Rona za ręce i zaczęła się z nim kręcić.

- No dawaj! Trochę życia!

- Nie tak szybko! – jęknął Ron.

Widocznie też był nieco przyćmiony przez zioło. Ja miałam wrażenie, że wszyscy ruszają się zdecydowanie za szybko w porównaniu z tym, co działo się w mojej głowie. Nevilee zaczął wywijać obok mnie, a ja próbowałam nadążyć. Z początku miałam wrażenie, że mylą mi się ręce i nogi. Po chwili jednak również poczułam rytm. Zrobiliśmy czteroosobową grupkę, do której zaraz dołączyła Alex z Lucjanem, a potem też Hermiona i Krum. Ślizgon cały czas zerkał, czy Harry nie nadchodzi. Nevilee wyszedł na środek i wyciągnął na niego Ginny. Przez chwilę zatańczyli jakieś śmieszne pozy, a potem wrócili do okręgu. Lucjan wyciągnął Alex w ten sam sposób. Rozłożył ręce i potrząsając ramionami zaczął się zniżać, nie przerywając kontaktu wzrokowego z moją przyjaciółką. Gdy się wyprostował, pokazał, że nadeszła jej kolej. Alex obróciła się do niego tyłem i zmysłowo zakręciła tyłkiem, również się obniżając. Prostując się, rozesmiana zarzuciła włosami. Kiedy obróciła się przodem do ślizgona, zauważyła coś za jego plecami, przez co nieco pobladła. Szybko wróciła do okręgu, a potem przeprosiła na chwilę, mówiąc, że musi iść do toalety. Obróciłam się, by spojrzeć w tamtym kierunku. W tłumie zobaczyłam profesora Snape’a, który stał wyprostowany jak struna. Łypał w naszą stronę, mrużąc przy tym niebezpiecznie oczy. Miałam wrażenie, że jego wzrok śledził Alex. Przeszło mi przez myśl, że profesor będzie chciał się przyczepić do mojej przyjaciółki. Dopiero co paliła nielegalną substancję, a jeśli będzie jej kazał chuchnąć i to wyczuje, byłby to dla niej koniec imprezy… Przeprosiłam towarzystwo i ruszyłam za nią szybkim krokiem. Przeciskałam się przez ludzi. Miałam niebywałe szczęście, bo gdy Alex zbliżała się do drzwi by wyjść na korytarz, a później do łazienki, Snape faktycznie wyglądał, jakby zamierzał ruszyć za nią. Złapałam ją jeszcze przy drzwiach. Wyglądała na zaskoczoną moją obecnością i obejrzała się kilka razy. Razem poszłyśmy do łazienki, a w drodze powrotnej, na korytarzu wpadłyśmy na Harrego z podejrzanie wypchanymi kieszeniami.

- O, jesteś. Udało się? – zapytała Alex. Myślami była trochę nieobecna.

- Z palcem w nosie. – Chłopak uśmiechnął się szeroko. Podał mi pomniejszoną butelkę słodkiego wina. Odruchowo, nieco bezmyślnie wzięłam ją od niego. - Gdzie reszta? – zapytał, podając Alex butelkę whisky.

- Na parkiecie, ale uważaj na profesora Snape’a – powiedziałam z powagą. -Krąży jak wygłodniały sęp…

- Czyli będzie trzeba znaleźć jakieś bardziej kameralne miejsce – zastanowił się Harry. – Może jakaś opuszczona sala?

- A po cóż trójce uczniów opuszczona sala? – usłyszałam za swoimi plecami głos Mistrza Eliksirów.

Tak jak podejrzewałam, jednak ruszył za nami. Nasze głosy musiały się odbijać echem w pustym korytarzu. Mimo hałasu jaki dobiegał z sali, nauczyciel usłyszał chociaż część tego co mówimy. Zgadywałam, że nie usłyszał jak go nazwałam, inaczej od razu rzuciłby nam minus dwieście punktów. Na sam odgłos jego kroków, spięłam się i zesztywniałam. Harry zaczął wymachiwać dziwnie rękoma, przez co doszło do mnie, że ja i Alex trzymamy w rękach butelki. Szybko ukryłam obie w mojej małej torebce, a potem drżącymi rękami przycisnęłam ją do ciała. Całą sobą czułam, że teraz nas właśnie przyłapie. Chciałam uratować Alex, a zamiast tego wkopałam nas obie. No nie do końca ja, a Harry. Potter próbował jeszcze zawrócić na pięcie, ale Snape miał nas już na widelcu.

- Ani mi się waż, Potter – Mistrz Eliksirów powiedział oschle i w kilku krokach znalazł się przy nas. Ręce miał splecione za plecami, a jego czarne oczy podejrzliwie przyglądały się naszej trójce. – Odpowiecie na moje pytanie, czy będziecie tak stali?

- Profesorze… no bo my… - zaczęłam się jąkać, wpatrując w czubki własnych butów.

- Klarze się roztargała sukienka i chcemy ją szybko zszyć – powiedziała szybko Alex.

Snape obciął mnie krytycznie wzrokiem od stóp do głów. Zmrużył niebezpiecznie oczy. Widocznie nie mógł ocenić, czy kłamiemy, więc złapał się czegoś innego.

- Pokaż co masz w torebce – powiedział nagle. - A Ty Potter wywracaj kieszenie na drugą stronę.

- Ale profesorze! – obruszyłam się, jeszcze mocniej ściskając torebkę. - Już pokazywaliśmy wszystko na wejściu. To naruszenie prywatności.

- Minus dziesięć punktów dla Griffindoru – beznamiętnie powiedział Snape. – Otwieraj torebkę – powtórzył.

Alex patrzyła prosto w oczy profesora. Ja drgnęłam. Bardzo nie chciałam pokazywać co było wewnątrz mojej kopertówki. Harry wyglądał na równie wystraszonego. Sądząc po jego kieszeniach, miał tam cały arsenał. Gdyby wpadł, pewnie też prędzej czy później doszliby do tego, że to Hagrid handlował alkoholem. Może i okularnik nie bawił się najlepiej, ale tak naprawdę impreza dopiero zaczynała się rozkręcać. Po jego minie widziałam, że nie chce jej kończyć przedwcześnie.

- Ogłuchłaś? Minus dwadzieścia…

- Daj im spokój – zawołał profesor Moody, który właśnie wyszedł z męskiej toalety. Ruszył w naszą stronę, podpierając się swoją elegancką laską. - Będziesz ich sprawdzał co godzinę, tylko dlatego, ze są z Gryffindoru? Albus wyraźnie mówił, żeby wszystkim odpuścić.

- Nie pouczaj mnie – Snape spiorunował wzrokiem Szalonookiego.

- To nie pouczenie, a „przyjacielskie” przypomnienie – Moody uśmiechnął się. Stanął między mną i moją przyjaciółką i położył dłoń na moim nagim barku, głaszcząc go. Drugą dłonią dotknął pleców Alex. – Dziewczynki, dobrze się bawicie? – zapytał patrząc najpierw na mnie, a później na nią. Energicznie pokiwałam głową.

- Jeszcze z nimi nie skończyłem – powiedział sucho Snape, próbując nie dać się wyprowadzić z równowagi.

- A ja myślę, że skończyłeś – z twarzy Moody’ego nie schodził uśmiech. Jego mechaniczne oko przeskakiwało po naszej trójce, zaś normalne oko wpatrywało się wprost w drugiego profesora. – Nie widzę, żeby ta trójka robiła coś nielegalnego, a jak wiesz – stuknął się palcem w opaskę z okiem - widzę więcej od przeciętnego człowieka.

- Jakoś ciężko mi uwierzyć w Twoje zapewnienia, kiedy mówisz o trójce swoich ulubieńców – Mistrz eliksirów aż emanował jadem.

- Nie muszę Ci chyba przypominać, co stało się z jednym z Twoim „ulubieńców”. Swoją drogą, masz już o nim jakieś wieści? – Szalonooki zastanawiał się na głos.

- Na pewno nie jesteś pierwszy w kolejce, by je usłyszeć – syknął Snape.

Patrzyłam na obu profesorów oniemiała. Miałam wrażenie, że oboje zapomnieli, że byliśmy tutaj w piątkę. Czułam się bardzo nieswojo. Zapewne reszta miała podobne odczucia.

- Rozumiem – westchnął Moody i przejechał językiem po swojej wardze. - W każdym razie, jeśli bardzo bierzesz sobie do serca, by przypilnować uczniów, powinieneś zobaczyć co dzieje się na dziedzińcu. Kilkoro twoich podopiecznych zniknęło w okolicy karet. Chyba widziałem też tam Malfoya i Parkinson…

Snape zmarszczył brwi, gdy usłyszał drugie nazwisko, ale nie ruszył się z miejsca. Od naszej grupki oderwało go dopiero wytaczające się właśnie z Wielkiej Sali, roześmiane towarzystwo, które wyraźnie było pod wpływem. Snape przeszedł obok nas jak burza.

- Zatrzymać się! – zawołał, a grupka chciała się rozbiec. Nauczyciel błyskawicznie wyciągnął różdżkę i rzucił na uczniów drętwotą. W tym czasie Moody odciągnął nas nieco bardziej na bok.

- Powinniście być bardziej dyskretni – powiedział, spoglądając znacząco na kieszenie Harrego.

- To miała być szybka akcja – wyjaśnił okularnik, rozkładając lekko ręce.

- I szybki bilet do końca imprezy? To Twój dzień, Harry – mężczyzna poklepał przyjacielsko Pottera po ramieniu. – Baw się, ale bądź ostrożny. I nie zapomnij zatańczyć z którąś nauczycielką – mrugnął.

- Może z Sinistrą? – podrzuciła pomysł Alex.

- Chciałem tego uniknąć… - westchnął okularnik.

- Jeden taniec i po kłopocie. A która z was zatańczy ze starym profesorem? – Moody spojrzał oceniająco na mnie, a później na Alex. Jego mechaniczne oko bacznie przyglądało się naszym strojom, a raczej miejscom, których sukienki nie zakrywały. U mnie to była cała górna część, u Alex zaś dekolt i udo. – Obie wyglądacie przepięknie. To byłby dla mnie zaszczyt.

- Profesorze… - zaczerwieniłam się.

Alex patrzyła w głąb korytarza, tam gdzie zniknął Snape.

- Może zatańczymy w trójkę? – zaproponowała.

- Świetny pomysł, Alex – sapnął Moody i dyskretnie upił ze swojej buteleczki.

Wszyscy ruszyliśmy z powrotem na Wielką Salę. Harry poszedł rozdać fanty, łyknął na odwagę, a później faktycznie poprosił Sinistrę do tańca. Mcgonalall była zachwycona jego postawą. Razem z Dumbledorem obserwowali wszystkich zza stołu nauczycielskiego. W tym czasie ja, Alex i profesor znaleźliśmy sobie skrawek parkietu. Profesor zmniejszył laskę, schował ją do kieszonki marynarki i złapał nas za dłonie, na zmianę zmuszając nas do robienia piruetów. Z początku czułam się zawstydzona wspólnym tańcem, ale w sumie cieszyłam się, że robimy to we trójkę. W pewnym momencie nawet zapomniałam, że profesor miał przecież magiczną protezę. Na parkiecie poruszał się dość sprawnie i z pewnością nie jak staruszek, którym zwykł się nazywać. W trakcie tańca nieraz jego ręka łapała za nasze talie, a jego palce przejeżdżały po naszych plecach. Wydało mi się to całkiem naturalne podczas takich wywijasów. Gdy piosenka się skończyła, jędze zagrały jeden wolniejszy kawałek, po którym miała nastąpić krótka przerwa. Zgrzana Alex pomachała dłonią przed twarzą, próbując się ochłodzić.

- To co, jeszcze jeden z profesorem? – zaproponował Moody, kłaniając się przy tym jak gentelman.

- Ja się muszę napić – powiedziała Alex i ruszyła do stołu.

- Klaro? – zapytał Szalonooki, patrząc na mnie z szarmanckim uśmiechem.

- Ja… ja… no dobrze… - również się skłoniłam, unosząc przy tym skrawek sukienki.

Moody uśmiechnął się szerzej i złapał pewnie moją dłoń. Objął mnie ostrożnie w talii, następnie prowadząc w rytmicznym, kołyszącym tańcu. Oczywiście trzymaliśmy się niemal na odległość wyciągniętej ręki. W trakcie tańca przyglądałam się jego twarzy. Wydawał się być w dobrym humorze, choć to mogła być tylko maska. Chciał wyglądać beztrosko. Jego mechaniczne oko czujnie rozglądało się po okolicy, jakby czegoś wypatrywał.

- Coś profesora gnębi? – zapytałam zmartwiona.

- Nie, czemu? – zapytał, na moment skupiając na mnie oboje oczu.

- Pańskie oko dużo się rozgląda – zauważyłam.

- Nie bardziej niż zwykle. Nie masz się czym martwić – profesor mrugnął do mnie.

Nie byłam do końca przekonana, ale może to tylko dziwne wrażenie? Albo profesor nie chciał zadręczać mnie swoimi zmartwieniami... Po tańcu Moody podziękował mi grzecznie, a później jak zawsze sięgnął za pazuchę, po swoją buteleczkę, z której się napił. Powiększył swoją laskę i podpierając się nią, wrócił do stołu nauczycielskiego, gdzie Dumbledore od razu poczęstował go jakimś trunkiem. Szalonooki podziękował i ponownie napił się swojego specyfiku, przyglądając wszystkim dookoła. Gdy ja wracałam do stolika, Lucjan wstał i powoli zaczął bić mi brawo.

- No moi drodzy… - oznajmił z udawaną powagą. - Oficjalnie stwierdzam, że z Alex nie mamy szans. Najlepszą parą będzie Klara i Moody.

- No ej… - zaczerwieniłam się.

- Weź siadaj – zaśmiała się Alex i pociągnęła chłopaka za ramię. – Lepiej polej wszystkim.

Lucjan wyjątkowo potulnie usiadł, a później wręcz z namaszczeniem zaczął rozlewać alkohol do szklanek.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Snape może wrócić w każdej chwili – powiedziałam, pochylając się nad stołem.

- Dlatego robimy driny – Lucjan nawet nie mrugnął.

Westchnęłam. Przypomniałam sobie o czymś. Sięgnęłam do torebki i potajemnie podałam Alex jej butelkę. Później ścisnęłam w dłoni wino, które podarował mi Harry. Patrzyłam na pomniejszoną butelkę, zastanawiając się, czy powinnam się napić razem z resztą. Popatrzyłam na resztę. W sumie by mi nie zaszkodziło. Złapałam za swój pucharek i próbując zachować dyskrecję, zaczęłam kombinować pod stołem, żeby przelać do niego wino. Ron był już wstawiony. Widocznie pił, odkąd tylko Potter wrócił z arsenałem. Rudzielec dosunął się do mnie, oparł o mnie ramieniem i zaczął ostentacyjnie zaglądać mi na ręce.

- Klara, Ty pijesz? – zapytał zdziwiony Weasley.

- Chcę, ale jak będziesz tak robił, to zaraz ktoś nas przyuważy - Odgoniłam go ręką, niczym natrętną muchę.

- Dobra, już dobra - stęknął Ron i usiadł prosto.

Wsparł się łokciem o stół i patrzył nieco mętnym wzrokiem w stronę Alex. Przyjaciółka rozmawiała o czymś z Lucjanem, a chłopak systematycznie podsuwał zgromadzonym wypełnione pucharki. Harry dolał sobie soku dyniowego, a później zamieszał zawartość i siorbnął. Chwilę później przy stoliku pojawił się Nevilee i Giny, a zaraz za nimi Hermiona oraz Krum. Obie pary wyglądały na zmęczone tańcem. Ja w końcu nalałam sobie wino i zaczęłam je wolno sączyć. Lucjan szybko postawił na stole kolejne pucharki, a później wzniósł toast za to, żeby nie było kaca.

- Jakiego kaca? – zdziwiła się Hermiona.

Zrozumiała dopiero wtedy, gdy napiła się łyka. Dziewczyna nie spodziewała się wódki i zakrztusiła się. Krum najpierw nie wiedział co zrobić, a później poklepał ją po plecach. Przechodziłam przez to już kilka razy, więc rozumiałam jej ból, za to Alex zaśmiała się głośno i ostentacyjnie opróżniła swoją szklankę, jakby chciała komuś coś udowodnić. Lucjan zerknął na Alex i również wypił do dna.

- Chyba mnie nie przegonisz z piciem? – zażartował ślizgon.

- Kto wie? – Alex poruszyła brwiami.

Ja rozglądałam się po sali. Sporo ludzi siedziało znowu przy stolikach. Zauważyłam, że Malfoy i Parkinson wrócili na salę. Zobaczył to też profesor Snape, który w jednej chwili znalazł się przy tej dwójce.

- Prawie im współczuje – skomentowała Alex, po tym jak dostrzegła, gdzie się patrzę.

Gdy wróciłam wzrokiem do stołu, zauważyłam, że Nevilee i Giny całowali się. Zauważył to też Ron. Chyba przez chwilę nie dochodziło do niego co też widzi, bo gdy zrozumiał, jego twarz zrobiła się czerwona ze złości. Chłopak zacisnął pięści i wstał chwiejnie, gotów by rzucić się w stronę kolegi.

- Ron, daj spokój – skarciła go Hermiona. – Nie chcesz chyba, żeby do końca życia wypominała Ci, że zepsułeś jej dzień?

- Ech… - jęknął rudzielec, siadając ciężko na krześle.

Potter równie niemrawo przyglądał się Cho całującej się z Cedrikiem przy stole turniejowiczów. Widać było, że humory tej dwójki znowu się obniżają. Zauważył do też Krum. Chłopak do tej pory nie odzywał się zbyt wiele, ale po chwili namysłu, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki malutki woreczek strunowy i wcisnął go do ręki Pottera. Wychyliłam się, by ciekawsko spojrzeć na podawany przedmiot. W woreczku były małe, okrągłe tabletki koloru jasnoniebieskiego.

- Co to? – zapytał Harry i poprawił okulary.

- Delfinki. Nic legalnego, więc jakby co, nie masz tego ode mnie – powiedział Krum i objął Hermionę ramieniem, przytulając ją do swojego boku.

- Viktor tego nie bierze – zakomunikowała nam gryfonka.

- Ale znam sporo ludzi, którzy biorą – kontynuował Bułgar. - Nawet przed meczami quiditcha. Ponoć poprawiają humor i dodają sporo energii.

- To nie jakaś pochodna amfetaminy? – Lucjan zerknął na narkotyki. – Jeśli to jest to co myślę, to seks po nich też jest nieziemski. Najgorszy jest jednak kac na drugi dzień. Będziecie wyprani z energii.

- Brałeś to kiedyś? – spojrzałam zdziwiona na ślizgona. Sama nigdy w życiu nie łyknęłabym czegoś takiego.

Lucjan beztrosko wzruszył ramionami. Ani się obejrzeliśmy, a Potter i Weasley łyknęli po jednej, a potem zwrócili woreczek Krumowi. Chciałam wytrącić Ronowi tabletkę z ręki, ale było za późno.

- Nie powinniście tego brać! – pisnęłam.

- Nic nam nie będzie – Potter wzruszył ramionami i poluzował krawat. Rozsiadł się wygodniej na krześle, czekając aż wejdzie mu faza. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Lucjan widząc tych dwoje, zaśmiał się cicho.

- Myślałam, że jesteście mądrzejsi – burknęłam.

- To źle myślałaś – Ron również osunął się na krześle. Przymknął oczy.

Niemal w tym samym momencie Fatalne Jędze weszły znowu na scenę, zapraszając ludzi do tańca. Ludzie powoli wstawali od stolików. Nevilee i Giny wrzasnęli ucieszeni, poderwali się jak oparzeni, od razu znikając na parkiecie.

- Też zaraz tańczymy! – oficjalnie oświadczył Lucjan i wstał od stolika. – Tylko do kibla skoczę.

Dopijając wino, popatrzyłam jak odchodził od stolika. Po drodze przywitał się z kumplami ze swojego domu i po krótkiej pogawędce, poszli gdzieś wszyscy razem. Sytuacji przyglądał się także George Weasley. Chłopak postanowił wykorzystać okazję i błyskawicznie podszedł do naszego stolika. Alex początkowo go nie zauważyła.

- Może zatańczymy we dwie? – zaproponowała przyjaciółka, spoglądając na mnie.

- A może zatańczysz jeden ze mną? – zapytał George, pojawiając się przy jej krześle. – Przez wzgląd na dawne czasy.

Na moment zapadła cisza. W tym samym czasie tabletki wzięte przez Rona i Harrego chyba zaczynały działać…






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz