sobota, 12 października 2019

62. Zdjęciowa afera i przymierzanie sukienek

Profesor Moody oparł się ręką o ścianę i otworzył szeroko drzwi. Częściowo zasłaniał wejście własnym ciałem, ale zauważyłam po drugiej stronie znaną mi sylwetkę. To była Alex. Dziewczyna była podenerwowana.

- Profeso… - zaczęła, ale mężczyzna od razu jej przerwał.

- Co się stało Alex? Zrobiło Ci się wstyd i wspaniałomyślnie postanowiłaś zwrócić moją własność?

- Ja… Co? - Alex na moment poczerwieniała i zamilkła, widocznie nie spodziewając się, że mężczyzna wyskoczy do niej z takim pytaniem. Szybko jednak się opamiętała, zaciskając przy tym dłonie w pięści. – Nie, nie po to przyszłam. Martwię się, bo Klary jeszcze nie było na śniada…

Przyjaciółka przestąpiła z nogi na nogę i spojrzała w głąb pomieszczenia, dostrzegając mnie. Wciąż siedziałam w fotelu z zeszytem w rękach. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęłam się lekko i pomachałam.

- Mówił profesor, że jej tutaj nie ma! – oburzona Alex od razu przepchnęła się przez profesora, wparowując do gabinetu.

- Mówiłem, że pewnie zaraz się z nią zobaczysz – odparł spokojnie Moody. Poprawił płaszcz i obrócił się, uważnie obserwując nas z daleka. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Obracał różdżkę w palcach.

– Klara, nic Ci nie jest?! – półszeptem zapytała przyjaciółka. Kucnęła przy fotelu na którym siedziałam i przyjrzała mi się uważnie, jakby czegoś szukała. Chyba bezskutecznie.

- Co? A czemu miałoby mi coś być? – zamrugałam zdezorientowana.

- Właśnie Alex – Moody zapytał z zaciekawieniem i przymknął drzwi. – Co właściwie miałoby stać jej się u mnie w gabinecie?

Alex popatrzyła na profesora i na moment przymrużyła oczy. Nie wiem o czym myślała, ale chyba szybko wyrzuciła to z głowy, bo jej spojrzenie zelżało.

- Nie wiem – potrząsnęła głową. - Po prostu się martwię.

- Niepotrzebnie. Tym bardziej, że wczoraj nie miałaś oporów, żeby ją u mnie zostawić samą. – Mężczyzna podszedł do nas, stając tuż obok. Jego magiczne oko co jakiś czas przeskakiwało z jednej z nas na drugą.

– Naprawdę wszystko jest w porządku – wtrąciłam, łapiąc Alex za dłoń. – Nie chciałam, żebyś się martwiła, przysięgam! Tylko trochę zaspałam. Właśnie miałam wychodzić, ale… - zmrużyłam na moment oczy. Przez chwilę patrzyłam przed siebie. Miałam wrażenie, że coś mi umknęło. Nie mogąc złapać tej myśli, spojrzałam niepewnie na profesora.

Moody odchrząknął i położył dłoń na moim barku, lekko zaciskając na nim palce.

- Ale tak jak Twoja przyjaciółka, wolałaś pogrzebać w moich rzeczach – dokończył za mnie, jednocześnie nachylając się ponad moim ramieniem. Złapał za zeszyt i jednym szarpnięciem wyjął mi go z rąk. Łypnął czujnie na Alex, a później na mnie. – Nie wiem dziewczyny skąd w was taka nieokiełznana ciekawość… - Pokręcił głową.

Zaczerwieniłam się i opuściłam głowę. Alex też nie patrzyła w stronę profesora, ale nie wyglądała, jakby było jej bardzo wstyd. Mężczyzna westchnął, wyprostował się i poruszył różdżką, odsyłając zeszyt wprost do szuflady biurka.

- Niech profesor nie udaje, że nigdy nie zrobił czegoś, wbrew zasadom – Alex powiedziała pod nosem i wstała.

- Oj tak, zrobiłem. Wiele, wiele razy – odpowiedział Moody odruchowo oblizując się. Wetknął różdżkę za pasek. – Nikt nie jest święty, Alex. Ale moim zdaniem głupotą jest łamać zasady, kiedy jest się jedynym podejrzanym. Ba, kiedy ktoś nas może na tym łamaniu przyłapać… Wiecie ilu śmierciożerców wpadło przez swoją nieostrożność? – sapnął.

- Przepraszam! – pisnęłam, ukrywając twarz w dłoniach. – Nie wiem dlaczego zajrzałam do tego zeszytu!

Moody westchnął i sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza, bo specyficzną buteleczkę.

- Nie gniewam się Klaro. – Powiedział po chwili. Zaraz potem spojrzał wyczekująco na Alex.

- Nie mówię, że zrobiłam coś z czego jestem dumna… - odezwała się dziewczyna. – Ale mówiłam już, że byłam pijana. Nawet nie wiem co sobie wtedy myślałam… - Wzruszyła ramionami.

- No właśnie. Nie wiesz – mruknął Moody i upił łyk z buteleczki, którą zaraz potem schował. Stanął przed Alex i złapał ją za podbródek, spoglądając prosto w jej oczy. - A wiesz co mówią? Że upity człowiek nie tylko łatwiej się otwiera, ale i łatwiej sięga po swoje pragnienia…

Spojrzałam na Alex, wyglądała na spiętą. Też się trochę spięłam. Przypomniało mi się, jak profesor mówił, że upita wspominałam o dotykaniu się. Czy było możliwym, że nie tylko mnie to gnębiło, ale tak naprawdę tego pragnęłam? To niemożliwe! Poczułam, jak pali mnie twarz. Spanikowana szybko wstałam z fotela. Tamta dwójka nie zwracała na mnie uwagi.

- Wiem, że to nie moja sprawa, ale muszę spytać… – Szalonooki wpatrywał się w Alex. - Czy w Twojej rodzinie jest problem alkoholowy?

- Co? – dziewczyna zamrugała. Zaraz odepchnęła rękę profesora, odsunęła się i potrząsnęła głową. – Nie. To przecież głupota…

- Tak myślisz? – mężczyzna wyprostował się. – Nie zamierzam robić Ci problemów i zgłaszać tego nikomu, bo moją winą jest niedopilnowanie butelki. Miałaś do niej dostęp. Po prostu zrób rachunek sumienia i zastanów się, czy nie masz z tym problemu. Jeśli masz, mogę Ci pomóc. Ja, albo ktoś inny – Moody uśmiechnął się przyjaźnie.

- Rachunek sumienia?....

Alex stała i kręciła głową, jakby nie chciała dopuścić do siebie żadnego ze słów profesora. Zaskoczona tematem na jaki zeszła rozmowa, objęłam przyjaciółkę ramieniem. Sama miałam mętlik w głowie. Oszołomienie powoli mijało, ale natłok informacji przyprawił mnie o migrenę. Nagle Alex miałaby być alkoholiczką? Patrzyłam na nią, zastanawiając się na ile było to możliwe. Przez chwilę obie stałyśmy w ciszy.

- Cóż. Do tematu jeszcze możemy wrócić, więc jeśli nie macie mi nic więcej do powiedzenia, obie powinnyście teraz zmykać na śniadanie – przypomniał profesor. Wślizgnął się pomiędzy nas i rozłożył ręce, obejmując nas w okolicy tali. Podprowadził nas do drzwi. – To najważniejszy posiłek dnia.

Moody zatrzymał się na progu, a nas wypchnął na zewnątrz. Pożegnałyśmy się i już miałyśmy odejść, ale dostrzegłam na ziemi jakieś przydepnięte, obrócone tyłem zdjęcie. Sięgnęłam po nie bez patrzenia na zawartość.

- Profesorze, chyba coś profesor zgubił… - powiedziałam, podając mu fotkę. Alex ocknęła się i złapała mnie za rękę, ale nie powstrzymało mnie to od wręczenia zdjęcia.

- Zgubiłem? Nie wydaje mi się… - Moody odebrał ode mnie fotografię, zajrzał na nią i drgnął. Jego mechaniczne oko błyskawicznie prześlizgnęło się po zawartości, jakby zapamiętywał każdy najdrobniejszy szczegół. – Tak… Uhm… To zdecydowanie nie moje, ale zarekwiruję to – powiedział, od razu chowając zdjęcie do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Łypnął na nas kontrolnie, ale Alex szybko odwróciła wzrok, udając, że nie ma z tym nic wspólnego.

- Tak… - sapnął, mrużąc oczy. – Do zobaczenia później, dziewczyny – powiedział, znikając w gabinecie i zamykając za sobą drzwi.

Gdy to zrobił, Alex uderzyła się otwartą dłonią w czoło.

- Czasem jesteś taka przypałowa… - jęknęła.

- Ale o co Ci chodzi? – zapytałam, zdezorientowana. – To była Twoja fotka?

- Nie… ale jego też nie – przyjaciółka pociągnęła mnie w stronę Wielkiej Sali.

- Przecież leżała pod jego gabinetem…

- Żeby tylko… Tych fotek jest więcej, sama zobaczysz – westchnęła Alex. Na moment zacisnęła zęby. – Wiesz, wkurzył mnie trochę. Jak on śmie mówić, że w mojej rodzinie jest problem alkoholowy…

- Przecież po prostu się zapytał i zaproponował pomoc. Moim zdaniem to miłe – wzruszyłam ramionami. – Ja kiedyś słyszałam, że w niektórych bogatych rodzinach pije się wino do każdego posiłku.

- Nie do śniadania – wyjaśniła brunetka. - Z resztą to nie ma nic wspólnego z alkoholizmem. Pijesz lampkę, a nie butelkę. W Europie to popularny zwyczaj.

- No ale może tym się sugerował? Bo wiesz Alex, ja to nic nie rozumiem z tego wszystkiego… Powiesz mi o co chodziło profesorowi Moody’emu? Co mu zabrałaś? Mówił o Tobie w nocy, ale nie pamiętałam, żebym Cie widziała – podrapałam się po policzku. Brakowało mi kilka elementów układanki i liczyłam, że Alex je wypełni.

Alex opowiedziała mi o tym co widziała w nocy, że zakosiła profesorowi pelerynę i whisky i że spędziła wieczór z Lucjanem, włączając w to ich zemstę na Angelinie. Nie spodobał mi się ich wspólny pomysł, ale było już za późno, żeby jemu zapobiec. Fotki były już wszędzie. Dziewczyna uświadomiła mnie, że właśnie jedną z nich wręczyłam profesorowi. Zrobiło mi się strasznie głupio.

- Czemu mnie nie powstrzymałaś?! – pisnęłam, zasłaniając dłonią usta.

- Próbowałam – Alex przewróciła oczami. – Nie moja wina, że od razu musiałaś mu ją dać.

- Naprawdę myślałam, że to jego!

- Następnym razem najpierw sprawdź. Kiedyś podasz ściągę Snape’owi, bo będziesz myślała, że to jego i obleje cały rok – Alex popukała się palcem w czoło.

- A myślisz, że ktokolwiek ma odwagę u niego ściągać?... – zdziwiłam się.

- Nie. I to było celowe wyolbrzymienie.

Podeszłyśmy pod drzwi Wielkiej Sali. Wrota oklejone były fotkami dwójki osób w niedwuznacznej sytuacji. Część z nich była już zdjęta i leżała na kupie w metalowym wiaderku. Resztą zajmował się Filch, który za pomocą miotły próbował zrzucić wyżej umieszczone zdjęcia. Podskakiwał i wyginał się jak opętany, ale z miernym skutkiem. Wszystkiemu przyglądała się grupka rozbawionych uczniów.

- O rany! – pisnęłam, zasłaniając oczy. – Strasznie tego dużo!

- Mówiłam Ci… - mruknęła Alex i pomogła mi przejść przez szparę między drzwiami. Usiadłyśmy przy stole Griffindoru. Brakowało kilku osób w tym Angeliny i Freda. – Ponoć są wszędzie. Dosłownie wszędzie – szepnęła do mnie Alex.

- To okropne… - jęknęłam.

- Mówicie o tych zdjęciach? – zagaił Ron. Usta miał pełne chleba. – Wiecie, to ciekawe kto za tym stoi…

- A… a to ten… To nie jest fotomontaż? - Zapytałam.

Alex spojrzała na mnie znacząco. Wbiłam wzrok w talerz i skuliłam się. Wiedziałam, że nie mogę pisnąć ani słówka. Przyjaciółka jakby nigdy nic sięgnęła po chleb i posmarowała go masłem.

- Moim zdaniem nie – Harry poprawił okulary. Fotka wygląda jak robiona w łazience prefektów, więc to musiał być ktoś, kto zna hasło.

- Straszna sprawa – skomentowała Alex, udając przejęcie.

- Czyli… myślicie, że zrobił to jakiś prefekt, tak? – zapytałam cicho. – To trochę nie w ich stylu…

- Te hasła przechodzą z rąk do rąk w ramach wymiany czy układów. To mogło być wiele osób – odezwał się George. Cały czas bacznie przyglądał się stołowi Slytherinu, jakby z samych oczu miał wyczytać winnego.

- Ktokolwiek za tym stoi, powinien wylecieć ze szkoły – skomentowała oburzona Hermiona. – Tak naruszać cudzą prywatną przestrzeń… jeszcze to upubliczniać…

Nagle wszyscy zobaczyliśmy błysk flesza. Zamrugałam i spojrzałam w stronę źródła światła. To była Rita Skeeter. Cyknęła fotkę Georgowi, a potem okrążyła stół, by podejść do bliźniaka. Jej samopiszące pióro cały czas coś notowało.

- Co za skandal! – reporterka przybrała udawaną, współczującą minę i objęła Georga ramieniem. - Chłopcze, co Tobą motywowało przy robieniu tego zdjęcia? Co na to Twoja partnerka? Nie przeszkadza wam rozgłos?

- Co? – zdziwił się rudzielec. – Po pierwsze, to nie ja jestem na tym zdjęciu, a po drugie…

- Idealny przykład zaprzeczenia! – Rita niemal wrzasnęła. Była przejęta, jakby trafiła na sensacyjny temat, który zapewni jej sporo czytelników. – A więc zrobiłeś to zdjęcie, a teraz się go wstydzisz? Co Tobą kierowało, chłopcze? Jak Ci w ogóle na imię? Fryderyk? Z Rodu Weasley, prawda?

Kilka osób chciało jej przerwać, ale kobieta żyła w swoim świecie. Samopiszące pióro przerzucało kolejne kartki w notesie.

- To wiele wyjaśnia. Zapewne kiepska sytuacja materialna rodziny zmusiła Cię do podjęcia tak drastycznych kroków i uczestniczenia w sesji pornograficznej w tak młodym wieku… - Rita teatralnie przyłożyła nadgarstek do czoła. - To niebywały skandal! Idealna historia na pierwsze strony gazet!

- Panno Skeeter… - na ramieniu kobiety pojawiła się dłoń profesora Dumbledore’a. Blękitne oczy mężczyzny lekko błyszczały. – Po raz kolejny proszę uprzejmie, żeby zostawiła Pani uczniów w spokoju. Sprowadza Panią turniej i tylko to powinno być tematem artykułów.

- Ależ profesorze Dumbledore – Rita obróciła się i posłała mu przemiły, wręcz przesłodzony uśmiech. Zamrugała zalotnie. – Tematy tworzą się same. Dobry reporter potrafi je zobaczyć i ubrać w odpowiednie słowa.

- Wolałbym, żeby życie szkoły nie znajdowało się na tapecie Pani gazety – staruszek odparł równie miło.

- Jako dyrektor szkoły ma pewnie profesor wiele do ukrycia… - Rita poprawiła okulary. – A dobry reporter nie ugnie się przed prośbami i groźbami.

- Jakiś problem? – u boku Dumbledore’a pojawił się profesor Snape.

Mężczyzna Stanął wyprostowany jak struna z rękoma splecionymi za plecami. Jego oblicze było blade i surowe, a oczy zdawały się świdrować na wylot. Rita zsunęła okulary z nosa i przyłożyła ich koniuszek do ust. Obcięła wzrokiem mężczyznę w czerni.

- Znalazłby się niejeden. Profesorze Snape, jak dawno temu odświeżał Pan swoją garderobę? Jeśli potrzebuje Pan modowej porady…

Brwi Mistrza Eliksirów powędrowały do góry. Przez stolik Gryffindoru przeszedł szmer śmiechów. Niemal w tym samym momencie coś świsnęło, a notatnik jak i pióro Rity stanęły w płomieniach. W wejściu do Wielkiej Sali stał profesor Moody z różdżką wystawioną przed siebie.

- Ups… Myślałem, że to natrętna mucha – przyznał z rozbrajającą szczerością i rozłożył bezradnie ręce. – Wybaczcie, mam do nich straszną awersję.

Reporterka próbowała uratować notatnik, ale został z niego tylko czarny popiół. Kobieta zapowietrzyła się, uniosła dumnie głowę i stukając obcasami, opuściła Wielka Salę.

- Nie znoszę jej… - westchnęła Hermiona.

- Nie tylko Ty… - stwierdził Harry.

Wszyscy zaczęli komentować widowisko. W tym czasie Dumbledore zwrócił się do profesorów, prosząc ich o spotkanie u niego w gabinecie. Gdy rozmawiali, Szalonooki zerknął w naszą stronę i mrugnął. Posłałam mu uśmiech.

Mężczyźni w końcu się rozeszli. Dyrektor szkoły podszedł do bliźniaka i poklepał go po barku.

– George, powiedz bratu, żeby do mnie przyszedł. Chcę z nim porozmawiać najszybciej jak to możliwe.

Dumbledore przyjrzał się każdemu z nas z uśmiechem na twarzy, a potem wyszedł z Wielkiej Sali. Zastanawiałam się, czy spotkanie nauczycieli będzie dotyczyło zdjęć, czy tej dziwnej reporterki. A może obu tematów naraz? Reszta śniadania przeszła bez przygód. Gdy tylko znowu byłyśmy z Alex sam na sam, potrząsnęłam nią przerażona, że ten jej głupi pomysł przerodzi się teraz w artykuł w gazecie. Bałam się, że wyjdzie na jaw, kto za tym stoi, ale przyjaciółka była pewna, że Lucjan jej nie wyda. Najsłabszym ogniwem tej tajemnicy byłam ja. Żałowałam, że w ogóle mi o tym powiedziała, ale nie miałam wyjścia. Musiałam sekretu dochować. Kiedy więc ktokolwiek gadał o zdjęciach, zmieniałam temat. Dni mijały, a fotki żyły swoim życiem. Przechodziły z rąk do rąk, pojawiały się w dziwnych miejscach, w kabinach w łazience, pod stolikami, w szafkach. Czasem zdawały się zmieniać miejsce. Filch nie nadążał ich zbierać, tym bardziej, że niektóre były mocno poprzyklejane. Przez to wszystko Angelina zaczęła unikać ludzi. Zaszywała się w sypialni, opuszczała posiadówki w pokoju wspólnym, a na zajęciach pojawiała się w ostatniej chwili i to tylko wtedy, gdy musiała. Nawet odpuściła treningi. Fred zdawał się mieć z tym o wiele mniejszy problem, a nawet był trochę dumny. Mimo wszystko gdy mógł, towarzyszył Angelinie.

Alex miała o wiele lepiej. Fotki zmieniły tematy plotek i ta o jej rzekomym obciąganiu umarła śmiercią naturalną. Nikt już na nas dziwnie nie patrzył. W ogóle Alex zdawała się być w świetnym humorze. No może poza momentami, gdy Harry dopytywał o pelerynę niewidkę. Przyjaciółka zarzekała się, ze wkrótce mu ją zwróci, a mi mówiła, że straciła ją po pijaku i nie wie nawet gdzie ma jej szukać. Razem przetrzepałyśmy korytarze, a nawet podsłuchiwałyśmy Filcha, czy przypadkiem nie przechwala się, że taką znalazł. Niestety przedmiot przepadł jak kamień w wodę. Tak mi się zdawało…

Tydzień minął mi bardzo szybko. Może też przez to, że miałam swoje na głowie. Dużo myślałam o lekcji skupienia z profesorem Moody’m i dziwnym uczuciu jakie we mnie wtedy wywołał. Próbowałam się przełamać i powtórzyć to sam na sam w nocy. Choć poczułam różnicę, moje ciało nie reagowało na własny dotyk tak jak na dotyk mężczyzny. Może byłam dla siebie zbyt przewidywalna? Na głowie miałam też coś jeszcze. Draco Malfoy. Chłopak zdawał się traktować mnie jak powietrze, jak gdyby między nami nie doszło zupełnie do niczego. Za ten stan rzeczy obwiniałam nikogo innego jak Pansy Parkinson. Dziewczyna znowu pojawiła się w otoczeniu blondyna, kokietując go i zabierając większość jego czasu. Zapewne też z jej winy Malfoy nie pojawił się w bibliotece na naszym cotygodniowym odrabianiu referatu. Strasznie mnie to zabolało.



Nadeszła sobota. Bal zbliżał się coraz większymi krokami, a nie wszyscy mieli kupione kreacje. Po przedyskutowaniu sprawy z opiekunami domów, dyrektor zadecydował, że co tydzień będą organizowali wyjścia do Hogsmead w celach zakupowych. Nie było jednak mowy o pójściu dużą grupą, tak jak kiedyś. Po wypadku Alex, jedynie najstarsze roczniki mogły wychodzić bez opiekunów. Dla nas, czwartego roku pozostało wyjście pod opieką profesor McGonagall. Jak na listopad, dzień był dość słoneczny i ciepły. Zebraliśmy się dziesięcioosobową grupą i ruszyliśmy spod szkoły. Nim wyszliśmy poza teren, zauważyłam, że po nas zbierali się uczniowie Slytherinu. W grupie był zarówno Draco jak i Pansy. Westchnęłam i opuściłam głowę. Alex zerknęła za siebie i objęła mnie ramieniem.

- Ciągle o nim myślisz? – zapytała.

- Tak. Nie rozumiem dlaczego nie przyszedł do biblioteki. Zawsze dostawał wybitne za moje referaty.

- Może już ich nie potrzebuje? – przyjaciółka wzruszyła ramionami.

- Skoro tak, to mógłby mi o tym powiedzieć. – Skrzyżowałam przed sobą ręce.

- Wiesz, to chyba nie w jego stylu – przyjaciółka szturchnęła mnie lekko, a potem się uśmiechnęła. – W sumie to tu mnie zaskoczył. Myślałam, że będzie je od Ciebie wiecznie wyciągał.

- Wyciągał? Ja sama chciałam je robić. To była dobra okazja, żeby po prostu posiedzieć razem. Zawsze czekałam na ten dzień…

- Tak jak na zajęcia z profesorem Moody’m? – Alex poruszyła brwiami.

- To trochę coś innego – speszyłam się. – Wiesz… Przez krótką chwilę naprawdę myślałam, że coś z tego będzie. Tydzień temu zaprosił mnie i chciał siedzieć sam na sam…

- Tak wygląda większość randek z facetami – Alex obejrzała swoje paznokcie. – Siedzisz sam na sam, spędzasz razem czas. Gadasz i nie tylko…

- No właśnie… - mruknęłam zaczerwieniona. Przypomniało mi się, jak siedziałam Malfoyowi na kolanach. Moje myśli całkiem szybko przeskoczyły jednak na kolana profesora Moody’ego. Drgnęłam. Potrząsnęłam głową, próbując szybko odegnać tamto wspomnienie. To przecież nic nie miało wspólnego z randką. To były nasze zajęcia!

- Co tak zamilkłaś? – zapytała Alex, przyglądając mi się.

- Przepraszam, zamyśliłam się. – Bąknęłam i rozejrzałam się.

- Na temat Draco? – dziewczyna uniosła brwi. - Lepiej nie myśl o nim za dużo. Pamiętasz co Ci mówiłam? Gdy Cie zostawił, wkurzał się, ze upiłaś się za bardzo. Nie dostał tego, czego chciał i pewnie przez to dał sobie spokój. Skoro tak, to nie jest wart Twojego czasu.

Choć Alex zdawała się mieć rację w myślach wciąż zamierzałam obwiniać o wszystko Pansy. Dziewczyna mnie nienawidziła. Tydzień temu wzięła Draco na stronę, a od następnego dnia znowu pojawiali się razem. Kto potrzebowałby więcej dowodów?

Wkrótce na horyzoncie pojawiło się Hogsmeade. Profesor McGonagall przypomniała nam o zasadach trzymania się w grupie i zgłaszania wszystkich podejrzanych sytuacji, a później weszliśmy do osady. Było przewidziane kilka przystanków. Nas najbardziej interesował duży sklep z galowymi ubraniami. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, grupa rozpierzchła się między wieszakami.

- Pamiętajcie, żeby mieć oko na siebie nawzajem! – zawołała McGonagall.

- Traktuje nas jak dzieci – skomentowała cicho Alex.

McGonagall początkowo stała przy drzwiach, ale gdy tylko zauważyła stojak pełen damskich kapeluszy, jej oczy zabłysły. Kobieta rozejrzała się dyskretnie i zaczęła przymierzać różne nakrycia głowy, co jakiś czas rzucając tylko okiem, czy widzi wszystkie dziesięć głów gryfonów. My z Alex ruszyłyśmy między wieszaki. Sklep był podzielony na męską i damską część, a także na stroje typowe dla świata czarodziejów, jak i na te bardziej nowoczesne, nadające się na przyjęcia wśród mugoli.

- Rany, ile tutaj jest ubrań – jęknęłam i złapałam za historyczną suknię balową o rozłożystej, sięgającej ziemi spódnicy. Przyłożyłam ją do ciała, a Alex skrzywiła się.

- Chcesz iść w czymś takim? Tak już się nie nosi. Weź coś nowszego.

Przyjaciółka odwiesiła moją sukienkę i podała mi krótką, czarną sukienkę na ramiączkach. Przyłożyłam ją do ciała i spojrzałam w lustro. Otworzyłam szeroko oczy.

- Co Ty! Przecież to nie sięga nawet połowy ud! – szybko odwiesiłam sukienkę, a Alex zaśmiała się.

- Taka moda – wzruszyła ramionami i zaczęła przeglądać wieszaki, nie zatrzymując wzroku na żadnej kreacji.

- A co powiesz na to? – zdjęłam z wieszaka pudrowo różową sukienkę o bufiastych rękawach i tysiącu falbanek.

Alex popatrzyła na mnie dziwnie i zamrugała.

- Brzydka? – zdziwiłam się.

- Ty tak na serio?... To dobre dla lalki.

- No dobra… - westchnęłam, znowu odwieszając sukienkę. - A Ty jaką weźmiesz? Masz coś upatrzonego?

- Mam wymarzony krój. Teraz pozostaje go tylko znaleźć…

Spędziłyśmy długi czas, oglądając ubrania. Ja przymierzyłam kilka sukienek, ale żadna nie wydawała mi się odpowiednia. W pewnym momencie do sklepu wszedł profesor Moody. Już na progu oblizał się, a jego mechaniczne oko prześlizgnęło się po sklepie i znajdujących wewnątrz osobach. Mężczyzna przywitał się uprzejmie z McGonagall. Nauczyciele krótko porozmawiali, a potem Moody stanął przy stanowisku z krawatami. Choć przyrównywał je do swojego płaszcza, miałam wrażenie, że na nas patrzy.

- Dobrze Gryfoni, zapraszam do mnie! – zawołała Minerva, podchodząc do drzwi. – Mam nadzieję, że zakupy zrobione.

- Rany, a ja jeszcze nie mam sukienki – pisnęłam.

- Możemy zaczekać jeszcze z pięć minut… - zaproponowała Pani profesor, splatając dłonie przed sobą.

- Mi wystarczy, ale dla Klary pięć minut to zdecydowanie za mało – zaśmiała się Alex.

- To Ty mi mówisz, że każda sukienka źle wygląda! - Spojrzałam na nią z wyrzutem.

- Bo złe wybierasz, co ja Ci na to poradzę.

- Dziewczynki, jeszcze będzie kilka okazji na zakupy – McGonagall próbowała nas uspokoić.

- Minervo… - Moody odchrząknął i podszedł bliżej nas, kładąc dłonie na ramieniu moim i Alex. – Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę przypilnować te dwie pannice. – Potarł nasze ramiona.

- Och, Alastorze… - McGonagall wyglądała na zaskoczoną. – Właściwie grupa nie powinna się rozdzielać… I nie chciałabym Ci sprawiać problemu.

- Dla mnie to nie problem – uśmiechnął się profesor i kolejno zerknął na nas. - I tak jestem tu prywatnie. Powiedz mi tylko, gdzie później będziecie, a tam je odstawię.

- Następnym przystankiem jest Miodowe Królestwo. Jesteś pewien?

- W stu procentach – Moody kiwnął głową.

- Dobrze… - McGonagall rozejrzała się i przeliczyła ludzi. - Dobrze! Grupo, ruszamy do kolejnego sklepu! – Zawołała. – A wy dziewczynki pospieszcie się.

Profesorka zniknęła za drzwiami razem z resztą grupy. Moody przesunął dłonie na nasze plecy i lekko nas pchnął.

- No już, słyszałyście swoją opiekunkę. Musicie się pospieszyć.

Nie czekałam ani chwili dłużej i ruszyłam między wieszaki, na szybko przeglądając ubrania. Alex machnęła na mnie ręką i ruszyła w inną stronę. Miała już coś upatrzonego i w końcu postanowiła to przymierzyć. Moody początkowo stał jak kołek, jedynie śledząc nas swoim mechanicznym okiem. Zauważył jednak, że strasznie się waham. Podszedł więc do mnie i jakby od niechcenia zerknął na to, co trzymałam. Odchrząknął.

- Niebieska – powiedział krótko i odwrócił się na pięcie.

- To lazurowy błękit profesorze – przyjrzałam się obu sukienkom i odwiesiłam tę drugą.

- To kolor niebieski – powtórzył profesor i przespacerował się po sklepie.

Weszłam do przebieralni. Wybrana sukienka składała się z dwóch części – zdobionego srebrnym haftem gorsetu, oraz sięgającej kolan, rozkloszowanej spódnicy o kilku lekkich warstwach. Szybko rozebrałam się do bielizny i założyłam spódnicę. Z gorsetem miałam większy problem, bo trzeba było zawiązać go z tyłu. Przytrzymałam go przy ciele i wyjrzałam zza kotary.

- Alex?– zawołałam. – Alex, jesteś tu?...

Schowałam się w przebieralni i próbowałam na własną rękę pozaciągać sznurki, ale nie szło mi zbyt dobrze.

- Alex… Potrzebuję pomocy… - jęknęłam.

- Alex też coś przymierza – zza kotary odezwał się profesor Moody. – Jakiej pomocy potrzebujesz? Wezwać kogoś z obsługi? – zapytał. Miałam wrażenie, że stał zaraz za zasłoną.

Ostrożnie złapałam za kraniec kotary i uchyliłam ją. Miałam rację. Stał tam. Spojrzał na mnie, a później na moje odbicie w lustrze. Odchrząknął i odwrócił wzrok.

- Tak… to ja może jednak zawołam obsługę? – zamachał ręką i już miał odejść.

- Nie – złapałam go za przedramię, a potem szybko cofnęłam rękę. - Nie trzeba.

Puściłam kotarę, tak że znowu nas oddzielała. Oboje staliśmy chwilę w milczeniu. Trochę było mi wstyd, ale wiedziałam, że goni nas czas. Chciałam mieć to już za sobą.

- Skoro Alex jest zajęta, to może Pan profesor mi pomoże? – zapytałam nieśmiało, przez materiał. – Ta sukienka ma takie sznurki i trzeba je pozaciągać…

- Sznurki powiadasz… - sapnął Moody. – Nie chcesz na nią poczekać?

- Ja… Nie chcę jej przeszkadzać. Też musi mieć swoją wymarzoną sukienkę.

Moody spojrzał za siebie, oblizał się, a później wszedł do mojej przebieralni. Było w nich dużo miejsca, więc bez problemu mogliśmy stać tam we dwoje. Stanęłam do niego tyłem, ciągle przytrzymując gorset przy piersiach. Szalonooki zebrał moje włosy i przerzucił je przez lewy bark, przyglądając się moim plecom i wystającemu z tyłu stanikowi.

- Moja mama miała kiedyś podobną. Trzeba to zrobić od dołu – powiedziałam cicho.

- Chyba dam radę – mruknął profesor.

Mężczyzna ostrożnie złapał mnie w talii i naciągnął materiał. Zaczął stopniowo zaciągać sznurki, rozpoczynając od dołu. Co jakiś czas zerkał w moje odbicie w lustrze. Czułam, jak gorset się ścieśnia, dopasowując do mojej kształtującej się sylwetki.

- Nie za mocno? –szepnął profesor.

- Nie – potrząsnęłam głową.

Chwilę później skończył. Oboje spojrzeliśmy w lustro. Odrzuciłam włosy do tyłu i obróciłam się wokół własnej osi. Gorset ładnie uwydatniał moją talię, a sukienka nie wydawała się ani za bardzo dziecinna, ani za bardzo dorosła. Była w sam raz. Szczerze mówiąc bardzo mi się podobała. Uśmiechnęłam się szeroko.

- Alex, musisz to zobaczyć! – zawołałam, wyskakując z przebieralni.







4 komentarze:

  1. Alex nie chciało się pisać? :P ahh, podoba mi się coraz bardziej kierunek, a którym to wszystko zmierza, nie mogę się już doczekać balu <3 jesteście najlepsze :***

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHHAHAHHHAHA SKAD WIEDZIALAS?! HAHHAHAHAHA

    OdpowiedzUsuń