poniedziałek, 11 listopada 2019

69. Skurwiel


Fred z George’em zaczęli wymieniać między sobą teorie spiskowe, ale mnie w zupełności to nie ruszyło. Klara wpatrywała się we mnie uparcie, ale udawałam że nie widzę tego natarczywego spojrzenia.

- To pewnie jakieś niewyżyte gnojki z młodszych roczników – zaśmiałam się, wstając nagle. Podeszłam do braci, chcąc wyrwać bliźniakowi pergamin z rąk. Nachyliłam się w stronę George’a z wyciągniętą przed siebie ręką, ale chłopak szybko się odsunął, posyłając mi rozbawione spojrzenie.

- No podaj mi to! – Warknęłam, jeszcze bardziej nachylając się nad Weasley’em. – Nie rób z siebie pawiana!

- Wysil się – odparł rudzielec, poruszając brwiami.

- Daj jej ten pergamin, jeżeli cię prosi! – Odezwał się Ron, stając w mojej obronie.

- Czemu ty się zawsze wtrącasz, co? – Syknął na niego Fred, kręcąc z niedowierzania głową. – Idź lepiej spać. Już pora na ciebie.

Ron nie odezwał się ani słowem, ale wstał z kanapy z obrażoną miną i udał się w stronę schodów. Klara, która przez chwilę siedziała w ciszy, wpatrując się bezmyślnie w jeden punkt, również wstała i podeszła do Gryfona.

- Możemy porozmawiać? – Zapytała nieśmiało, przestępując z jednej nogi na drugą.

- O czym? – Zdziwił się Ron, marszcząc brwi. Przyjaciółka zaczerwieniła się, co rudzielec zauważył i również spłonął rumieńcem, odsuwając się o krok od niej. – Co jest?

Klara odwróciła się na moment, ale nikt z pozostałych uczniów nie zwracał na nich uwagi. Ja w dalszym ciągu walczyłam słownie z George’em, a reszta zajmowała się sobą, a nie dwójką zarumienionych Gryfonów. Niestety, Klarę to jednak nie przekonało.

- A już nic – odpowiedziała pospiesznie, zwracając się do mnie. – Alex, ja idę się położyć.

- Dobra, zaraz też przyjdę, ale najpierw chcę przejrzeć te zapiski – odparłam i na nowo próbowałam zabrać chłopakowi skrawek pergaminu.

Ron widząc, że Klara zachowuje się dziwnie, wzruszył tylko ramionami, również spojrzał w moim kierunku i szybko wszedł po schodach do swojego dormitorium. Harry również się podniósł ze swojego miejsca, rzucił krótkie „ branoc” i ruszył za przyjacielem.

- No co jest, kurwa?! – Zezłościłam się już nie na żarty i wyprostowałam. – Nie zachowuj się jak dzieciak!

- Skoro zachowanie Bole’a ci nie przeszkadza, to i moje nie powinno – skomentował bliźniak, wystawiając mi język. Fred natomiast obszedł brata, przekręcając głowę w bok i próbując odczytać z kartki, co jeszcze Skeeter nawymyślała.

- Brachu! – Krzyknął nagle, otwierając szeroko oczy. Wyprostował się niczym struna, zastanawiając się nad czymś gorączkowo. – Ona tu napisała, że to zapewne zrobił jakiś Ślizgon!

- Bzdura! – Prychnęłam, denerwując się lekko. Nie chciałam, żeby Ślizgon miał przeze mnie kłopoty. W końcu, gdyby nie moje problemy, chłopak nie wymyśliłby takiego planu, który naprawdę był świetny w całej swojej infantylności.

- Napisała, że między naszymi domami od wieków trwa rywalizacja – kontynuował Fred. – Jakiś jebany Ślizgon musiał to wymyślić!

- To niepoważne! Między nami nie ma żadnej rywalizacji! – Próbowałam uspokoić chłopaka.

- Między tobą a Bole’em na pewno nie ma – prychnął George, mrużąc oczy, po czym wręczył pergamin bratu, podnosząc się z sofy. Stanął przede mną niczym dyrektor, zakładając ręce na piersi. – Jak tam wasza randka? Niefortunnie wam ją przerwano, co?

- Nie bądź niemiły – skarciłam go, przenosząc spojrzenie na Freda, który zaczął intensywnie wyczytywać wszystkie brednie z notatek Rity Skeeter.

- Bo bratasz się z wrogiem.

- Powtarzasz się! – Przewróciłam oczami, po czym odsunęłam od siebie chłopaka, doskakując szybko do Freda. Wyrwałam mu z rąk pergamin, próbując wyczytać z niego całą resztę, ale George nie pozostawał bierny. Również wyszarpał mi notatki z rąk, ale w taki sposób, że połowa z nich w dalszym ciągu znajdowała się w moich rękach.

- Zniszczysz to, idioto! – Zdenerwowałam się. Próbowałam doskoczyć do chłopaka, ale drugi bliźniak przytrzymał mnie mocno za ramiona.

- Co ty taka w gorącej wodzie kąpana? – Zaśmiał się bliźniak, przysuwając twarz blisko mojej głowy. – Bole nie zaspokaja cię należycie?

Zrobiłam się cała czerwona ze złości. Próbowałam wyrwać się chłopakowi, ale przytrzymywał mnie zbyt mocno. George widząc, że zaraz wybuchnę, zaczął uspokajać brata.

- Dobra, zostaw ją – powiedział szybko, a Fred momentalnie odsunął się ode mnie. Mój były chłopak również się uspokoił, podając w końcu skrawek pergaminu. Usiedliśmy we troje na kanapie (ja pośrodku), połączyliśmy dwie części w jedną całość i na nowo zaczęliśmy czytać to, co Rita nawymyślała.

Seks w tej szkole jest na porządku dziennym. Gdzie się nie spojrzy, niewyżyte dzieciaki urządzają sobie potajemne schadzki, piją, a nawet zażywają narkotyki.

- A ona to pewnie święta była, kiedy chodziła do szkoły, co? – Skomentował Fred, prychając głośno. – Tępa dzida.

- Skąd ona o tym wie? – Zdziwiłam się. – I wiecie co? To wcale nie jest jej wymysł, a prawda. Ona musi nas szpiegować, bo nie wyssałaby takich informacji z palca.

- Brednie – Odparł Fred i machnął na to ręką, a następnie wyłożył nogi na stół, rozsiadając się wygodniej. – Sprawdź, czy nie ma czegoś więcej o tych zdjęciach. Może jednak coś wyniuchała ta zołza?

- Zobaczymy – burknęłam, przejeżdżając wzrokiem po notatkach.

Nocne szlabany w gabinetach profesorów! Dodatkowe zajęcia, a może coś więcej?

- Stek kłamstw! – Zaśmiałam się nerwowo, odrzucając pergamin od siebie. Bliźniacy najwidoczniej nie przejęli się nagłówkiem jeszcze nienapisanego artykułu, ponieważ również nie zareagowali na to entuzjastycznie.

- Mówiłem, że ona wypisuje głupoty wyssane z palca. – George wzruszył ramionami, przysuwając się bliżej mnie. Nie wiedziałam do końca, o co mu chodziło, ale wolałam ulotnić się z Pokoju Wspólnego nim jeszcze miałam okazję, a Klarze postanowiłam nic nie mówić o tym, co wypisywała Skeeter. Lepiej nie denerwować jej niepotrzebnie.

- Spalcie to gówno najlepiej – poleciłam, wyswobadzając się spomiędzy dwóch ściśniętych braci.

- Czemu idziesz? – Jęknął niepocieszony George, robiąc smutną minę.

- Jutro mamy zajęcia – przypomniałam mu.

- A może… - zaczął nagle Fred, prostując się jak drut. Ściągnął nogi ze stołu, uśmiechając się cwanie, a jego oczy zalśniły łobuzersko. – A może wtargniemy do ich pokoju wspólnego!

- Ich? – Uniosłam wysoko brwi. – Jakich ich?

- Do Slytherinu ma się rozumieć! – Przewrócił oczami, jakbym była wyjątkowo niekumata. – Na pewno znasz hasło!

- Ja?! – Pisnęłam, odsuwając się powoli w stronę schodów prowadzących do damskiego dormitorium. – Nie znam. Skąd ci to przyszło do głowy?

- Prowadzisz się z tym Bole’em – kontynuował chłopak, wstając.

- Dobra, to już nie jest śmieszne – mruknął George, po czym uniósł zaklęciem strzępy pergaminu i spalił go w powietrzu. – Daj jej spokój, stary. Wybrała Ślizgona, jej sprawa.

- Jakie dojrzałe myślenie – zauważyłam, po czym postukałam się palcem po czole. – On nie jest moim chłopakiem. Kumplujemy się tylko. I tak, idę z nim na bal – dodałam, widząc ożywiony wzrok przyjaciela. – Obiecałam mu to, ale nic nas nie łączy.

- Ale hasło na pewno znasz! – Drążył Fred. – Podaj mi je.

- Nie znam żadnego hasła. Myślisz, że Lucjan zaprasza mnie na posiadówki do pokoju wspólnego? To tak, jakbym weszła go gniazda żmij! Przecież Flint również jest Ślizgonem, a ja nie mam zamiaru przebywać w jego towarzystwie.

- Ona ma rację – przyznał George, kiwając głową i resztę palącego się pergaminu przesunął w stronę kominka, gdzie spłonął doszczętnie, po czym również się podniósł, poklepując brata po plecach. – Chodź spać.

- Ale ten pomysł z wtargnięciem do Slytherinu spoko, co nie? – Zagadnął go drugi rudzielec. Oboje wyminęli mnie bez słowa i ruszyli do swojego dormitorium. Patrzyłam za nimi do momentu, aż zniknęli za drzwiami sypialni i również udałam się do swojej.

Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamkę i położyłam.

Leżałam przez dłuższą chwilę w łóżku, wpatrując się w sufit i tuląc do piersi szatę Snape’a. Co chwilę przykładałam ją do nosa, upajając się jego zapachem. Ten mężczyzna pachniał niesamowicie i każde zaciągnięcie się ubraniem, było jak narkotyk. Miałam wielką ochotę pójść do niego w tej chwili i doprowadzić do obłędu, albo chociaż sobie podarować nieco przyjemności. Niestety, Klara cały czas kręciła się na swoim łóżku i obawiałam się, że jeszcze nie śpi lub przebudzi się, gdy tylko zacznę myśleć o mężczyźnie mojego życia.

Swoją drogą, zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Chciałam sprawić profesorowi prezent, z którego mógłby korzystać i który byłby dla niego przydatny. Nie chciałam kupować mu bezsensownych rzeczy. Po głowie chodziło mi od jakiegoś czasu kacze, zielone pióro ze srebrną stalówką i srebrny kałamarz cały pokryty ozdobnymi wężami. To byłby idealny prezent.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i na nowo przyłożyłam szatę do twarzy, wyobrażając sobie Snape’a, jak leży koło mnie. Machinalnie sięgnęłam ręką do gumki od spodenek i włożyłam dłoń pod spód. Byłam rozpalona. Przygryzłam dolną wargę, próbując stłumić jęki i dotknęłam palcami swojej kobiecości, gdy nagle łóżko obok mnie skrzypnęło, a po chwili usłyszałam przyciszony głos przyjaciółki:

- Alex, śpisz?

Wyciągnęłam szybko rękę, schowałam pelerynę pod poduszkę i podniosłam się do siadu. Rozchyliłam nieznacznie kotary łóżka, spoglądając na udręczoną twarz Klary. Z początku myślałam, że mnie przyłapała na gorącym uczynku, ale to chyba nie było to.

- Czemu nie śpisz?! – Szepnęłam lekko podirytowana. – Co się stało?

- Jak to jest z tymi orgazmami? – Zapytała nagle, a ja poczułam, że cała się rumienię.

- O co ci chodzi?! – Spanikowałam. Czyżby mnie widziała?!

Próbowałam przyjrzeć się jej twarzy, ale cała sypialnia spowita była w mroku i ciężko było cokolwiek zauważyć. Musiałam dać sobie chwilę, aby mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności.

- Powiedz mi Alex, czy każdy orgazm jest przyjemny?

- A ty ciągle o tym myślisz? – Zdziwiłam się. – Od kiedy nie śpisz? – Dopytałam dla pewności.

- Sama nie wiem – odpowiedziała. W ciemności ujrzałam wzruszenie ramion przyjaciółki. – Jakoś nie mogę zasnąć.

Usłyszałam szelest prześcieradła. Klara podniosła się do siadu, mnąc w dłoni kawałek kołdry.

- Co się stało? – Zapytałam poważnie, widząc jej dziwną reakcję. Dziewczyna skrzywiła się lekko.

- Nic – odparła. – Po prostu chcę wiedzieć, czy każdy dotyk jest przyjemny?

- Oczywiście, że nie – stwierdziłam. – Pamiętasz Śmierciożerców? Ich dotyk był fajny?

- Nie.

- No właśnie. Widzisz, to zależy. Jeżeli ktoś ci się podoba, to wtedy jak najbardziej taki dotyk jest zajebisty. Gadałyśmy już chyba o tym.

- Niby tak… - Dziewczyna zamyśliła się na moment, robiąc ponownie zbolałą minę.

- Klara, ktoś ci coś zrobił? – Spytałam, wstając z łóżka. Podeszłam do przyjaciółki, siadając obok. Objęłam ją ramieniem, ale wyswobodziła się szybko. – Mów.

- Wszystko jest ok. Po prostu mam mętlik w głowie. Wiesz, ci Śmierciożercy… jeden z nich był bardzo napastliwy. Dotykał mnie wszędzie, nawet tam między nogami…

- Zrobił ci krzywdę? – Dopytywałam. Zdałam sobie sprawę, że nie rozmawiałyśmy jeszcze o tym, co miało miejsce, gdy Śmierciożercy nas rozdzielili. Sama również nie byłam pewna, czy chcę wiedzieć, co blondyn zrobił z Klarą.

- Nie. Do niczego nie doszło – westchnęła, przecierając twarz. – W sumie, to nie o tym chcę porozmawiać. Czyli chcesz mi powiedzieć, że jeżeli ktoś mi się podoba, to ten dotyk jest super?

- No tak! – Ożywiłam się trochę, starając się uśmiechnąć do przyjaciółki. Naprawdę, dziwne myślenie łapało ją po nocach. Nie byłam jednak do końca przekonana, czy Klara nie starała się mi czegoś powiedzieć, ale zapewne w końcu by to zrobiła, gdyby naprawdę coś jej dolegało. Raczej nie musiałam się przejmować, chociaż naprawdę dziwnie się zachowywała od spotkania z Moodym.

- Ej – zagadnęłam szybko. – I jak poszła rozmowa z Moodym?

Klara wyprostowała się szybko, spoglądając na mnie z przestrachem w oczach.

- Co? – Zaśmiałam się.

- Profesor Moody powiedział, że pogada z Dumbledore’em o Skeeter – odpowiedziała mi w końcu na pytanie, aczkolwiek w dalszym ciągu była jakaś nieswoja. Potrząsnęła nerwowo głową i posłała mi łagodny uśmiech.

- No widzisz! – Ucieszyłam się. – Mówiłam, że nie ma się co przejmować tą rurą, ale bliźniakami już tak.

- Co się stało? – Zapytała dziewczyna i przez moment wyglądała, jakby zapomniała o wcześniejszej rozmowie.

- Stwierdzili, że te fotki Angeliny, to sprawka jakiegoś Ślizgona i chcą się włamać do Slytherinu. Myśleli, że znam hasło – westchnęłam. – Próbowali je ze mnie wyciągnąć.

- Wiesz, że oni dobrze kombinują – mruknęła dziewczyna, wzdychając głęboko. – Niepotrzebnie się w to dałaś wplątać.

- To co? – Oburzyłam się, zakładając ręce na piersi. – Miałam pozwolić, żeby cały Hogwart uważał mnie za obciągarę?!

- Przestań używać takich słów! – Zaperzyła się przyjaciółka, zakrywając uszy rękoma. Machnęłam na nią ręką.

- Dobra, Klara. Ja idę spać, bo jutro twoja ukochana Obrona, a nie chcę, żeby Moody się do mnie przyczepił, że jestem niewyspana i nie słucham na zajęciach. – Wstałam ociężale z posłania przyjaciółki i wskoczyłam szybko do swojego łóżka, zakrywając się szczelnie kołdrą. – Dobranoc.

- Dobranoc – odparła Klara, również się kładąc. Ja zasnęłam prawie od razu, ale dziewczyna jeszcze przez długie minuty wpatrywała się w skupieniu na sufit, analizując w głowie cały miniony dzień.

***

Usiadłam pod salą od Obrony i wyciągnęłam z torby podręcznik od Eliksirów. Zaczęłam czytać interesujące mnie rozdziały w razie, gdyby Snape chciał zrobić nam niezapowiedzianą kartkówkę.

- A co ty tak maglujesz te eliksiry? – Zdziwił się Ron, zaglądając mi do podręcznika.

- Jakbyś jeszcze nie wiedział, mam szlabany ze Snape’em do końca roku szkolnego – odpowiedziałam pewnie. Już dawno temu przygotowywałam się na takie pytanie, w razie gdyby ludzie pytali, dlaczego ciągle zajmuję się tylko jednym przedmiotem. – Myślisz, że co ja tam robię?! – Dodałam, prychając głośno.

- No nie wiem – zastanowił się rudzielec. – Obstawiałem, że wisisz przywiązana do ściany, Snape się nad tobą pastwi.

- Akurat – warknęłam, siląc się zachować spokój, ponieważ perspektywa bycia związaną przez mężczyznę była bardzo pobudzająca i kusząca. – Weź odejdź. Daj mi się skupić.

Gdy Ron dał mi w końcu spokój, rozejrzałam się po korytarzu. Wszyscy rozmawiali wesoło ze sobą. Lekcje z Moodym zawsze były ciekawe i pełne niespodzianek. Większość czekała na nie z utęsknieniem. Klara również, chociaż dzisiaj była jakaś przygaszona. Zupełnie tak samo, jak w nocy. Dziewczyna stała z boku, trzymając w dłoni podręcznik od Obrony. Nie odzywała się do nikogo, ani nie podeszła do mnie, co również było bardzo dziwne.

Podniosłam się z podłogi, chcąc do niej podejść, ale w tym samym czasie usłyszeliśmy stukot laski o posadzkę. Po chwili zza zakrętu wyłonił się profesor, kuśtykając, co jakiś czas. Przywitał się z poszczególnymi osobami po imieniu, aż w końcu podszedł do mnie.

- Eliksiry, co? – Zagadnął wesoło. – Snape dalej cię męczy.

- Tak, profesorze. – Kiwnęłam głową.

Moody zamruczał coś pod nosem, po czym jego magiczne oko pognało w stronę stojącej na samym tyle Klary. Dziewczyna nawet nie starała się podejść bliżej, a co dopiero spojrzeć na swojego mentora.

- No dobrze – westchnął Moody, na nowo spoglądając na mnie. – Zapraszam na zajęcia.

Po wejściu na lekcję, Klara chciała usiąść z przodu obok Dracona, jak zażyczył sobie profesor, ale pociągnęłam ją do ostatniej ławki. Zaczęłyśmy wypakowywać z toreb potrzebne książki, różdżki położyłyśmy obok na blacie, ponieważ na każdej lekcji były one potrzebne i wyprostowałyśmy, słuchając tego co nauczyciel miał do powiedzenia.

- Na początek zrobimy sobie małą powtórkę z poprzednich zajęć – zaczął i odkaszlnął. – Jestem ciekaw, czy zapamiętaliście dobrze poprzednie wykłady.

Jako, że siedziałyśmy w ostatniej ławce, byłyśmy słabo widoczne. Nachyliłam się więc do przyjaciółki i szturchnęłam ją w ramię.

- Znowu zachowujesz się dziwnie – szepnęłam, wpatrując się w nią intensywnie.

- Co? – Zdziwiła się. – Dlaczego tak uważasz? – Zapytała, ale nie mogła do końca skupić się na naszej rozmowie, ponieważ Moody zadał pytanie:

- Niech mi ktoś powie, jakie mamy Zaklęcia Niewybaczalne? Kilka tygodni temu je przerabialiśmy.

W powietrzu pojawił się las rąk. Ja również chciałam podnieść swoją, ale zauważyłam, że Klara nie wykonała żadnego ruchu. Wpatrywała się w plecy Seamusa, który siedział przed nami i ani drgnęła. Byłam święcie przekonana, że zna odpowiedź na to pytanie.

Moody ucieszył się, widząc w górze tyle chętnych osób do udzielenia odpowiedzi, ale nie wybrał nikogo. Jego wzrok cały czas szukał tej jednej, konkretnej uczennicy.

- Co ty robisz?! – Ponownie szepnęłam do blondynki. – Znasz odpowiedź!

- I co z tego? – Wzruszyła ramionami. – Nie muszę być taka, jak Hermiona.

- Zwariowałaś do reszty – odparłam, unosząc rękę. Moody od razu to zauważył i zawołał mnie do odpowiedzi.

- No proszę. Panienko Lamberd. Słucham, jakie mamy zaklęcia niewybaczalne? – Jego magiczne oko, co chwilę zerkało na moją przyjaciółkę, a ja wstałam i wyszłam z ławki, podchodząc do zdziwionego nauczyciela.

- Profesorze – mruknęłam cicho, żeby nikt postronny nie mógł nas usłyszeć. – Z Klarą dzieje się coś dziwnego. Jest jakaś nieobecna. Myślę, że ona ciągle przeżywa to spotkanie ze Śmierciożercami.

- Mhm – skomentował Moody, marszcząc mocno brwi i na nowo spojrzał na moją przyjaciółkę.

- Mogę z nią wyjść na chwilę? Może coś mi w końcu powie, bo zachowuje się dziwnie. Nie chciała się nawet zgłosić do odpowiedzi!

- Tak, to rzeczywiście dziwne, ale lepiej będzie, jak nie ruszycie się z zajęć. – Mężczyzna podrapał się po brodzie, zastanawiając się nad czymś głęboko. Wyglądał na lekko poruszonego. – Później z nią porozmawiam, dobrze?

- Jak pan uważa – wzruszyłam ramionami, wracając na miejsce.

Po skończonych zajęciach, Klara została chwilę z profesorem, a ja wróciłam do Gryffindoru, czekając na nią w pokoju wspólnym. Gdy przyszła, wyglądała i zachowywała się w miarę normalnie. Przysiadła się do mnie, uśmiechając wesoło. Podziękowała mi również za to, że się nią przejęłam i dała mi słowo, że wszystko z nią w porządku, a ja nie mam się czego obawiać. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć, ale skoro Klara tak postawiła sprawę, to nie było sensu jej nie ufać.

***

W końcu nastał piątek wieczór, a co za tym idzie, ostatnie lekcje w tym tygodniu – Eliksiry. Czekałam z utęsknieniem pod klasą. Jako, że były to ostatnie zajęcia przed weekendem, wszyscy ze zbolałymi minami stali pod salą, czekając na najgorsze. Nawet Ślizgoni nie byli zadowoleni z takiego rozkładu zajęć. Gdyby to była Historia Magii, albo Zaklęcia czy Astronomia, każdy z tutaj obecnych osób nawet by się nie kwapił i wydłużył sobie weekend o tych kilka cennych godzin, ale Eliksiry miały to do siebie, że prowadził je Snape, dlatego wszyscy potulnie czekali na ostatnie zajęcia tego tygodnia.

Zdawało mi się, że tylko ja i Hermiona byłyśmy podniecone perspektywą dzisiejszych lekcji, dlatego musiałam nico się uspokoić, chociaż tak naprawdę drżałam z podniecenia.

Gdy Snape wyłonił się zza zakrętu, wszyscy zamilkli, ustępując mu jak zwykle miejsca. Mężczyzna przeszedł szybko pomiędzy uczniami i otworzył klasę, abyśmy mogli wejść do środka. Jego wzrok lustrował po kolei każdego ucznia, ale na mnie nie spojrzał. Nie miałam mu tego za złe. Przecież musieliśmy zachować pozory.

- Nie wyciągajcie kociołków – powiedział, kiedy wszyscy uczniowie usadowili się na swoich miejscach i zaczęli rozpakowywać plecaki. – Dzisiaj czeka was sporo pisania.

Po Sali rozniosły się pojedyncze jęki, ale gdy Snape rozejrzał się po pomieszczeniu, wszyscy na nowo ucichło. Klara spojrzała na mnie zdziwiona, ale posłusznie pochowała z powrotem swoje miarki i wyciągnęła zeszyt. Zrobiłam to samo, co ona i dumnie wyprostowana wpatrywałam się w Mistrza Eliksirów.

Nauczyciel machnął różdżką, a na tablicy za nim pojawił się tytuł dzisiejszej lekcji „eliksir paraliżujący – przygotowanie i zastosowanie”, a następnie cała tablica zapełniła się cienkim, małym pismem samego profesora. Tekstu było tak dużo, że nawet kilka stron pergaminu nie wystarczyłoby na jego spisanie. Wszyscy na nowo spojrzeli po sobie, po czym z krzywymi minami pootwierali swoje zeszyty, maczając pióra w kałamarzach.

- Niektóre informacje pokrywają się z tym, co jest w podręczniku – zaczął cicho Snape, zakładając ręce za plecy. Zaczął przechadzać się pomiędzy ławkami. – Ale większości nie ma w żadnym podręczniku, dlatego radzę wam skrupulatnie zapisywać wszystko. Możecie również liczyć na test z tych wiadomości w następnym tygodniu.

Cała sala ponownie jęknęła. Wraz ze zbliżającym się weekendem i balem, do którego pozostał miesiąc, wszystkim uczniom nie w głowie były sprawdziany czy inne testy.

Mężczyzna omawiał spokojnie to, co zapisał wcześniej za pomocą zaklęcia na tablicy i zaglądał do zeszytów poszczególnych osób. Kiedy przeszedł koło mnie i Klary, spięłam się lekko w sobie, ale brunet nie odezwał się do nas słowem, ruszając do przodu. Stanął w końcu przy swoim biurku, przestając wykładać lekcję, po czym spojrzał surowym wzrokiem, jak zapisywaliśmy wszystko w skupieniu.

Uniosłam na chwilę głowę, uśmiechając się do Mistrza Eliksirów.

- Lamberd, może powiesz wszystkim, o czym tak myślisz, zamiast przepisywać to, co jest na tablicy? – Zapytał nagle Snape, posyłając mi mściwy uśmieszek, który zmył mój w ułamku sekundy. Wszyscy przestali na moment robić notatki, spoglądając zdziwieni to na mnie, to na Snape’a. Nawet Klara podniosła zainteresowana głowę.

- Wstań, jak do ciebie mówię – warknął. Zmarszczyłam brwi. O co mu chodziło? Przecież przepisywałam wszystko dokładnie z tablicy. Raz tylko na niego spojrzałam, a on już ma jakieś pretensje.

Podniosłam się niepewnie ze swojego krzesła. Cała sala wpatrywała się we mnie w skupieniu, jakbym była jakimś niezwykłym zwierzęciem w zoo.

- Czekamy – przypomniał mi nauczyciel, w dalszym ciągu uśmiechając się cynicznie. Ślizgoni zarechotali cicho. Zacisnęłam dłonie w pięści, starając nie dać się sprowokować mężczyźnie.

- Profesorze, ja naprawdę skupiałam się tylko na tym, co jest zapisane na tablicy – odparłam niepewnie, spuszczając głowę.

- W takim razie Lamberd, co takiego śmiesznego jest w dzisiejszym wykładzie, że szczerzysz się do tablicy jak mysz do sera? – Zapytał Snape, mrużąc niebezpiecznie oczy. – Czyżbym napisał coś, co cię bawi?

- Nie, profesorze – mruknęłam cicho, jeszcze mocniej zaciskając dłonie w pięści.

Przez chwilę w Sali panowała nieskazitelna cisza. Każdy był ciekaw, czym jeszcze Snape mnie ośmieszy, albo upokorzy, ale ten przyglądał mi się jeszcze przez moment, a następnie kazał usiąść z powrotem. Do końca lekcji nie odważyłam się już spojrzeć w jego stronę. Chyba nigdy nie dane mi będzie rozgryźć tego mężczyzny do końca. Przecież nic złego nie zrobiłam, żeby mógł mnie tak karać?!

- W poniedziałek przygotujcie się na test i żeby była jasność, każde Zadowalające będzie traktowane, jako niezaliczenie – rzekł.

- Ale to niezgodne z regulaminem szkoły, profesorze! – Odezwała się oburzona Hermiona, czego zaraz pożałowała.

- Minus 10 punktów dla Gryffindoru, Granger – warknął mistrz Eliksirów, wpatrując się w dziewczynę z mściwą satysfakcją. Gryfonka oblała się niezdrowym rumieńcem i wyszła pospiesznie z sali razem z resztą uczniów. Ja również chciałam opuścić pracownię, ale Snape kazał mi zostać na szlabanie. Z jednej strony się ucieszyłam, ale z drugiej coś mi podpowiadało, że to wcale nie będzie przyjemne spędzenie czasu z profesorem. Pożegnałam się więc z Klarą, która wyszła jako ostatnia z klasy i zamknęła za sobą drzwi.

Stałam przez chwilę w ciszy, nie wiedząc jak się zachować. Brunet siedział za swoim biurkiem, nie podnosząc nawet głowy znad swoich papierów. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam się odezwać.

- Dlaczego mnie tak potraktowałeś na lekcji? – Spytałam zawiedziona. – Przecież nie zrobiłam niczego złego!

- Kotły są w rogu sali – mruknął mężczyzna, ignorując moje pytanie. – Masz godzinę, żeby je wyczyścić bez użycia magii. Jak skończysz, możesz iść.

- Co?! – Zdenerwowałam się. – Ale jak to?! Dlaczego mnie każesz?!

- Pozwalasz sobie na zbyt wiele, Lamberd i nie mam tu na myśli dzisiejszych zajęć. – Snape uniósł głowę, przenikając mnie zimnym spojrzeniem, od którego dostałam ciarek na całym ciele.

- Czyli na co? – Zaczęłam powoli się denerwować. – Że cię pocałowałam? O to ci chodzi? To był tylko policzek! Nic więcej!

- Wyraźnie dałem ci do zrozumienia, że masz więcej tego nie robić! – Podniósł się na rękach, nachylając do przodu. - Nie potrzebuję od ciebie ckliwych gestów, Lamberd!

- Ale…

- Wbij sobie do głowy, że nie jesteśmy żadną parą! – Kontynuował coraz bardziej rozwścieczony. – Powiedziałem ci, że biorę to, na co mam ochotę. Nie potrzebuję żadnej zachęty z twojej strony, rozumiesz?! Kiedy mówię, że masz mi obciągnąć, robisz to. Nie potrafisz wykonywać poleceń? A może nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?

Słuchałam go w ciszy, czując jak cała drżę. Przełknęłam głośno ślinę, odłożyłam swoją torbę na biurko i podeszłam do brudnych kociołków. Chwyciłam wiaderko z wodą i gąbką, po czym uklękłam, zabierając się za sprzątanie. Czułam łzy pod powiekami, ale nie chciałam dawać Snape’owi jeszcze większej satysfakcji. Posłusznie wykonywałam to, czego ode mnie oczekiwał. Wcale nie byłam durną Lamberd, która nie słucha, co się do niej mówi. Dobrze zrozumiałam, że miałam go więcej nie całować, ale nie mogłam też udawać, że nic do niego nie czuję. Nie potrafiłam wyzbyć się wszystkich uczuć do tego mężczyzny.

Usłyszałam, jak Snape obchodzi swoje biurko i staje za mną.

- Nie mam pojęcia, czemu to ciągnę – rzekł na nowo. Przymknęłam na moment oczy, oddychając nerwowo. Niech on da mi już spokój. Proszę, niech da mi spokój. – Tylko ryzykuję dla ciebie, głupia dziewczyno, żebyś mogła spełniać swoje chore fantazje, a i tak pewnie dalej będziesz robiła to, na co masz ochotę.

Poczułam łzy na policzkach. Podniosłam się z podłogi na trzęsących się nogach i obróciłam przodem do Snape’a. Brunet widząc moje łzy, nawet nie drgnął.

- Dlaczego tak mnie traktujesz?! – Krzyknęłam już całkowicie roztrzęsiona. – Oddałabym za ciebie życie, a ty...ty… traktujesz mnie jak zwykłą dziwkę!

- Nie rób scen, kretynko – ostrzegł mnie, nie ruszając się z miejsca.

- Nie nazywaj mnie tak! – Zezłościłam się, czując że moje policzki są już całkowicie mokre od łez. Zrobiłam krok do przodu i pchnęłam lekko Snape’a, dając mu do zrozumienia, jak bardzo mnie rani. Przepchnęłam się przez profesora i czym prędzej wybiegłam z klasy. Dopiero w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że zapomniałam swojej różdżki i torby, ale za żadne skarby świata nie wróciłabym z powrotem do kryjówki lwa.

2 komentarze:

  1. Snape oczywiście musi zaznaczyć granice :D

    ~Klara

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Alex w końcu ogarnie sobie jakiegoś kolesia, o którego Snape będzie choć odrobinę zazdrosny, bo przegina trochę pałę tym, jak traktuje to biedne zakochane dziewczę

    OdpowiedzUsuń