środa, 14 października 2020

106. Nagły szlaban

Wybiegłam z dormitorium jak nawiedzona, potykając się co chwilę o własne nogi. Moim jedynym celem było znalezienie Sabriny i zabicie jej z zimną krwią.

Przeciskałam się przez wszystkich, którzy akurat wchodzili po schodach lub próbowali dostać się do pokoju wspólnego. Nie zważając na nic brnęłam do przodu, ściskając w dłoni różdżkę.

Złość była delikatnym określeniem mojego stanu. Byłam wkurwiona. Na skraju obłędu i furii. Ta przeklęta Ślizgonka wdarła się do naszego dormitorium, grzebała w moich rzeczach, a na dodatek ukradła mój najcenniejszy skarb. Jedyne, co pozostało mi po mężczyźnie. Nie miałam zamiaru jej odpuścić. Cokolwiek planowała z tym zrobić, cokolwiek wywnioskowała, nie podzieli się tym dalej, ponieważ zabiję ją bez mrugnięcia okiem. Choćbym miała użyć najcięższych czarno-magicznych zaklęć. Teraz ani Snape, ani Moody nie zarzucą mi, że nie potrafiłabym ich rzucić. Pragnęłam tego najbardziej na świecie i nikt nie byłby w stanie odwieść mnie od tej myśli.

- Alex, stój! – Krzyknęła za mną Klara, próbując dogonić, ale parłam przed siebie niczym huragan. – Poczekaj na mnie!

- Mogłaś ją powstrzymać! – Wrzasnęłam w szale, ani na chwilę się nie zatrzymując.

- Ale ja nic nie widziałam, żeby wzięła! Przecież w porę ją powstrzymałam! – Odkrzyknęła, próbując złapać oddech. – Proszę cię, stój!

Nie słuchałam jej. Zbiegłam schodami w dół, kierując się w stronę wielkiej Sali. Akurat przed wejściem stała spora grupka Ślizgonów. Wepchnęłam się w środek ich rozmowy, odpychając od siebie dwie młodsze dziewczyny.

- Widzieliście Sabrinę Pyrites?!

Uczniowie pokręcili głowami. Przeklęłam siarczyście i zerknęłam na chwilę do wielkiej Sali. W pomieszczeniu również jej nie było. Za to przy stole Gryffindoru siedział Harry wraz z Ronem i Hermioną. Rudzielec wyglądał, jakby nie spał całą noc. Opierał się na łokciu, próbując załapać jeszcze trochę snu, a Hermiona układała stos podręczników koło Harry’ego, który aktualnie zatopiony był w jednym z nich. Zbliżał się termin drugiego zadania. Okularnik musiał w końcu zabrać się za znalezienie sposobu, jak wytrzymać pod wodą bez oddychania. Osobiście nie wiedziałam, jak mogłabym mu pomóc. Gdybym wciąż była z Severusem, może zapytałabym go o to. Niestety w tym przypadku zostało mi tylko trzymanie kciuków za przyjaciela.

- Alex! – Zawołała ponownie Klara, której w końcu udało się mnie dogonić. – Jakiś dzieciak mi powiedział, że Sabrina jest na trzecim piętrze, ale… Alex!

Spojrzałam uważnie na przyjaciółkę i czym prędzej pobiegłam w stronę schodów na wyższe partie zamku.

- Merlinie, Alex! Ja nie nadążam! Co właściwie ona ci ukradła, że tak się o to wściekasz?! Alex!

- Coś bardzo ważnego!

Wbiegłam na trzecie piętro, rozglądając się nerwowo, aż w końcu ją zauważyłam. Stała przy jednej ze ścian ze skrzyżowanymi ramionami, jakby na kogoś czekając.

Ruszyłam w jej kierunku i już wiedziałam, że na tym kończy się moja kariera w Hogwarcie. Za uszkodzenie dziewczyny na pewno zostanę wydalona ze szkoły, ale tak właściwie nie miałam nic przeciwko temu. Severus i tak nie zwracał na mnie uwagi, więc lepiej było go nie oglądać. Wtedy może bym zapomniała… kiedyś.

- Ty suko! – Wrzasnęłam z wyciągniętą przed siebie różdżką. Sabrina, gdy tylko mnie zauważyła, wyprostowała się, uśmiechając łobuzersko.

- Trochę ci to zajęło – stwierdziła wesoło, udając że spogląda na zegarek. – I przyprowadziłaś Klarę? Wyśmienicie! Czyżby ona o wszystkim wiedziała? Tego się nie spodziewałam.

Znalazłam się przy Ślizgonce w dwóch krokach i pchnęłam ją z całej siły na ścianę. Sabrina syknęła z bólu, ale w dalszym ciągu ten cholerny uśmiech nie chciał zejść jej z twarzy.

- O czym ona mówi?! – Zdenerwowała się przyjaciółka, zatrzymując się w końcu. Oddychała szybko i nierównomiernie, ale również postanowiła wyciągnąć różdżkę. Zapewne po to, żeby mnie obezwładnić w razie takiej konieczności, ponieważ byłam wściekła do granic możliwości.

- Zabiję cię, szmato! – Zagroziłam, przyciskając broń do podbródka Pyrites. Czerwono włosa odchyliła nieco głowę, patrząc na mnie wyzywająco.

- Alex, spokojnie. – Klara podeszła do mnie i położyła dłoń na ramieniu. -Nie rób niczego pochopnie. Sabrina zachowała się okropnie, ale możemy iść z tym do jakiegoś profesora. Oni będą wiedzieli jak z nią rozmawiać.

- Proponuję do Snape’a – odezwała się dziewczyna i wybuchła gromkim śmiechem, zupełnie nie przejmując się tym, że ma przyciśniętą do skóry różdżkę.

- Co w tym śmiesznego? – Zdziwiła się. – Ukradłaś coś Alex! Myślę, że profesor nie popierałby takiego zachowania! Nawet u kogoś, kto jest z jego domu!

Dziewczyna przewróciła oczami, udając, że ziewa, po czym bez zbędnych ceregieli odsunęła mnie od siebie, stając oko w oko z blondynką. Obie nie wiedziałyśmy o co jej chodzi i ani na moment nie spuszczałyśmy z niej różdżek. Zachowanie Sabriny nie należało do normalnych, a dodatkowo miałam pewne obawy, że wyśpiewa wszystko Klarze o mnie i Severusie. W dodatku dziewczyna niczego się nie bała. Była tak pewna siebie, że miałam ochotę przywalić jej z pięści w twarz. 

- Rozczulasz mnie – stwierdziła nagle Ślizgonka, bawiąc się krawatem przyjaciółki. – Jesteś taka głupiutka, a Samuel mówił, że nie brakuje ci inteligencji – dodała na koniec i odsunęła się od niej.

Klara oddychała powoli, wpatrując się w dziewczynę z niepokojem.

- Odasz w końcu… - zaczęła i przełknęła cicho ślinę – oddasz to, co ukradłaś?

- Może tak, może nie – zaczęła się droczyć.

- Jesteś popierdolona! – Warknęłam, nie spuszczając jej z oka, ponieważ Sabrina zaczęła przechadzać się tam i z powrotem, okrążając nas, jakbyśmy były jej łowną zwierzyną. Następnie podeszła do jednej z pustych sal i otworzyła drzwi.

- Możemy pogadać? – Spytała, uchylając je szerzej. – Czy może jednak wolisz tutaj?

Popatrzyłam przelotnie na Klarę.

- Poczekasz?

- Co? Ale dlaczego? A jeżeli ci coś zrobi? – Dziewczyna nie była do końca przekonaną.

- Wiesz, że ona jest nienormalna – wskazałam różdżką na Ślizgonkę. – Lepiej będzie jak tu poczekasz, a ja z nią pogadam na osobności. W razie gdybym nie wychodziła po dłuższej chwili, to interweniuj.

- Oj bez przesady – prychnęła Sabrina. – Obędzie się bez rozlewu krwi.

- Ja nic nie mogę obiecać – syknęłam, mrożąc ją spojrzeniem, po czym weszłam do Sali. Dziewczyna zamknęła za nami drzwi zaklęciem i oparła się o nie, ponownie szczerząc zęby w uśmiechu. Chwilę później wyciągnęła z kieszeni kawałek materiału i powiększyła go zaklęciem.

- Twoja peleryna – powiedziała – a raczej Snape’a.

Chciałam po nią sięgnąć, ale Sabrina odsunęła się w ostatniej chwili. Ponownie się we mnie zagotowało.

- Co ty odpierdalasz?! Oddaj mi to!

- Od jak dawna się bzykacie? – Spytała nagle, uśmiechając się bezczelnie.

Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Krew odpłynęła mi z twarzy, zaczęłam czuć narastającą panikę, ale nie mogłam dać się zdradzić. Nie mogłam pozwolić, żeby Severusa wyrzucili ze szkoły przez moją głupotę i jakąś psychopatkę.

- Co proszę? – Prychnęłam, próbując uspokoić lekko drżący głos. – Bzykać? Z nim?

- Nie udawaj świętej krowy! – Wskazała na kawałek czarnego materiału. – To jest jego peleryna, wiem o tym. Miałaś ją pod poduszką. Robiłaś sobie dobrze przy niej, czy jak? Sam ci ją dał? A może ukradłaś? On wie o tym?

Te wszystkie pytania zaatakowały moją głową, a ja czułam, że powoli tonę i nie podniosę się już z tego. Byłam skończona. Sabrina rozpowie o mnie i Severusie całej szkole, to będzie koniec.

Gdy dziewczyna czekała na wyjaśnienia, nagle mnie olśniło. Spojrzałam jej pewnie w oczy i również się uśmiechnęłam.

- To było moje zadanie – odparłam pewnie. – Grałam z chłopakami w butelkę i miałam wybrać: albo mówię prawdę, albo biorę zadanie. Wolałam zadanie. Kazali mi zwinąć jego pelerynę. Ot cała historia – wzruszyłam na koniec ramionami.

Ślizgonka słuchała mnie w ciszy, poruszając ustami na prawo i lewo, jakby nie dowierzała w moją opowieść. Widziałam w jej oczach, że coś jej nie współgrało ze sobą, ale dumnie stałam wyprostowana, nie spuszczając wzroku.

- Nie musisz przede mną nic ukrywać, Alex – powiedziała nagle tonem, jakby doskonale mnie rozumiała. – Też miałam romans z nauczycielem. Super sprawa, ten dreszczyk emocji, że nas przyłapią i wyrzucą. No cóż, w końcu im się to udało – zaśmiała się na koniec.

- Przecież ci mówię, że to nie tak! - Warknęłam, zaciskając mocno pięści, aż zbielały mi knykcie. Czułam, jak pot spływa mi po plecach. Jeszcze chwila, a dostanę zawału z tego wszystkiego.

Przez ostatnie dni sporo się tego nagromadziło. W dalszym ciągu nie mogłam się pozbierać po stracie Severusa. Wciąż liczyłam, że istnieje dla nas jakaś szansa. Nie dopuszczałam do siebie, że to koniec. Poza tym, ludzie zaczynali powoli dostrzegać moje dziwne zachowanie. Moody również spostrzegł, że coś było nie tak. Uratował mnie przed zamarznięciem na błoniach hogwarckich. Teraz cały czas miał mnie na oku, co nie ułatwiało mi ocieplenia stosunków ze Snape’em. A na sam koniec ta przeklęta Sabrina i peleryna!

- Dlaczego nie słuchasz, co do ciebie mówię?! – Krzyknęłam wkurwiona. – Nic mnie z nim nie łączy! Jeżeli tak bardzo chcesz się o tym przekonać, to śmiało możemy teraz do niego iść i zapytasz go prosto w oczy, co i jak!

- Ok – odpowiedziała bez zająknięcia się. Zmniejszyła pelerynę, chowając ją z powrotem do kieszeni. – Idziemy.

- Co? – Jęknęłam zbita z tropu.

- No idziemy! – Zaczęła mnie pospieszać. Otworzyła zaklęciem drzwi, wychodząc na korytarz, na którym w dalszym ciągu stała podenerwowana Klara.

- I co?! – Spytała szybko. – Wyjaśniłyście sobie wszystko? Oddała ci w końcu twoją rzecz?

- Jeszcze nie – odpowiedziała za mnie Sabrina, ponieważ ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Modliłam się w duchu, żeby Ślizgonka zrezygnowała z tego durnego pomysłu i zawróciła. Ja nie mogłam tego zrobić, wtedy przyznałabym się otwarcie, że ja i Severus spaliśmy ze sobą.

- To co teraz będziecie robić?

- Idź lepiej się pouczyć, teraz dorośli będą wyjaśniać sobie pewne sprawy. – Sabrina obróciła Klarę w przeciwnym kierunku do nas i pchnęła przed siebie lekko. – No idź, idź.

- Przepraszam – mruknęłam skruszona, ponieważ dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. – Później porozmawiamy, a teraz idź do Harry’ego. Siedzi w wielkiej Sali i próbuje znaleźć coś do drugiego zadania. Może uda ci się mu pomóc.

- No właśnie. Zajmij się panem Potterem – dodała Sabrina, po czym chwyciła mnie za rękę, ciągnąc w przeciwną stronę. Wyrwałam się jej szybko i odepchnęłam od siebie. Klara patrzyła za nami, dopóki nie zniknęłyśmy za zakrętem i udała się tam, gdzie ją poprosiłam.



***

- Posłuchaj, ja nie wiem, czy Snape jest w gabinecie – powiedziałam z wahaniem, kiedy wchodziłyśmy do zimnych lochów.

- Zobaczymy – odpowiedziała sielankowym tonem, nucąc coś pod nosem. – Najwyżej poszukamy gdzie indziej.

- Serio chce ci się latać po całym zamku, żeby zapytać go o taką bzdurę? Wyśmieje nas i wręczy szlaban. To głupi pomysł.

Sabrina spojrzała na mnie z przekąsem.

- A co? Masz coś do ukrycia jednak? Nie wiem, czemu się tak wzbraniasz? Przecież ja nikomu nic nie powiem. Mówiłam, że cię rozumiem. To seksowne bzykać się z nauczycielem, jeszcze takim jak Snape.

Zmarszczyłam brwi.

- Co to ma znaczyć? – Burknęłam lekko przejęta. Sabrina machnęła na mnie ręką, po czym bez ceregieli zapukała do drzwi gabinetu mężczyzny.

Stałam jak na szpilkach, modląc się w duchu, żeby Severusa nie było w środku. Niestety, po krótkiej chwili nauczyciel otworzył przed nami swój gabinet, patrząc wymownie z góry. Zerknęłam na niego wystraszona, przełykając cicho ślinę, a Ślizgonka uśmiechała się uroczo, jakby znała go od lat i byli najlepszymi przyjaciółmi. Snape natomiast pozostał niewzruszony na jej maślane oczka.

- Co się stało, Pyrites? – Zapytał ponurym głosem.

- Profesorze, bo ja właśnie rozmawiałam z Alex przed chwilą i chciałam zadać panu jedno nurtujące mnie pytanie – zaczęła pewnym głosem, uśmiechając się przemile do niego. Miałam ochotę rozgnieść jej ten ryj o podłogę. Ona podrywała go bezczelnie na moich oczach!

- Mów, byle szybko.  – ponaglił ją, opierając dłoń o framugę. Wyglądał na lekko zmęczonego, jakby przez całą noc nie spał, ale w dalszym ciągu trzymał fason.

Sabrina jednak nie odezwała się. W dalszym ciągu nie traciła swojej pewności siebie, ale z jej ust nie wydobyło się żadne słowo. Zerknęłam na nią niepewnie.

- Pyrites, nie mam czasu na wasze dziecięce gierki – tutaj przerzucił spojrzenie na moją osobę – jeżeli nie masz dobrego powodu, żeby przerywać mi wolne popołudnie, to będę zmuszony dać ci szlaban.

- O! Szlaban? Z profesorem, tak? Taki szlaban, to sama przyjemność – odpowiedziała, nawijając na palce pukiel włosów. Wytrzeszczyłam na nią oczy. Snape nawet nie mrugnął.

- Dlaczego miałbym sam siebie karać, Pyrites? Filch potrzebuje chętnych osób do pomocy przy składaniu rusztowań do drugiego zadania turnieju, a ty jak widzę, aż się wyrywasz, żeby mu w tym pomóc. – Mężczyzna schylił się nieco, żeby spojrzeć dziewczynie prosto w oczy i uśmiechnął się kącikiem ust.

Pierwszy raz widziałam, jak ktoś ściera tej cholernej Ślizgonce uśmiech z twarzy. Również uśmiechnęłam się delikatnie, nie podnosząc głowy powyżej swoich butów.

- Lamberd, ty też – rzucił i ostentacyjnie zamknął nam drzwi przed nosem.

Z jednej strony ucieszyłam się, że Sabrina niczego mu nie wypaplała, ale z drugiej, nie zasłużyłam sobie na żaden szlaban. Nie miałam do tego ani głowy, ani humoru

- Czemu go nie spytałaś? – Zdziwiłam się, kiedy wychodziłyśmy z lochów.

- Odechciało mi się – odparła niewzruszona, wyciągając ponownie pelerynę z kieszeni. Tym razem jednak jej nie powiększyła. – Masz. Myślałam, że będziemy mogły wymieniać się doświadczeniami, ale Snape chyba woli facetów.

Nie skomentowałam tego. Wyrwałam jej tylko swoją własność, po czym wyciągnęłam szybko różdżkę, wbijając ją z całej siły między żebra dziewczyny.

- Jeszcze raz, kurwa, postawisz mnie w takiej sytuacji – zagroziłam, sycząc cicho. Przy okazji oplułam niechcący twarz Ślizgonki – a wypierdolą cię stąd na zbity pysk, rozumiesz?!

- Oho, jaka wojownicza!

- Nie zbliżaj się, kurwa, do mnie nigdy więcej!

- To będzie trudne, bo mamy razem szlaban – odparła i jednym mocnym ruchem wyciągnęła mi z ręki różdżkę. Myślałam, że tym razem, to ona wymierzy nią we mnie, ale nic takiego się nie stało. – Lubię cię, ale w zaklęciach nie masz ze mną szans. Tatuś nauczył mnie wszystkiego, co konieczne.

Zaczęła manewrować moją różdżką między swoimi palcami.

- Twój tata jest pastorem – zauważyłam.– Po co mu zaklęcia obronne?

Dziewczyna spojrzała na mnie przez dłuższą chwilę, oddała różdżkę, po czym puściła oczko i oddaliła się korytarzem, rzucając na odchodne:

- Do zobaczenia na szlabanie!



***

Leżałam wieczorem w swoim łóżku, wpatrując się tępo w sufit. Pelerynę postanowiłam schować głęboko do kufra i zapieczętować go kilkoma zaklęciami przed niepowołanymi złodziejami.

Dormitorium było puste. Reszta dziewczyn musiała siedzieć w Pokoju Wspólnym, a Klara gdzieś zniknęła. Przypuszczałam, że siedzi z naszymi przyjaciółmi i rzeczywiście pomaga Harry’emu.

Z moich rozmyślań wyrwało mnie pojawienie się przyjaciółki w pokoju. Blondynka przewiesiła swoją torbę przez krzesło i usiadła na łóżku, wpatrując się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Gdzie byłaś? – Spytałam, podnosząc się na łokciach.

- Z Samuelem – odparła, czerwieniąc się lekko.

- Co? Z nim? Ale po co? Znowu Sabrina coś odjebała?! Normalnie mam jej dość!

- Nie! – Przerwała mi szybko. – Mówiłam ci przecież o nas.

„O nas?” Zmarszczyłam mocno brwi, próbując sobie przypomnieć, kiedy Klara wspominała mi coś o Samuelu przy użyciu tego określenia.

- Mówiłam ci dzisiaj rano – dodała, widząc jak biję się z myślami. – Ale mogłaś nie słuchać, bo akurat próbowałaś znaleźć to, co zabrała ci Sabrina. Swoją drogą, odzyskałaś?

- Odzyskałam i dostałam razem z nią szlaban – mruknęłam, ponownie kładąc głowę na poduszkę. – Pyrites chciała… ponabijać się ze Snape’a i dostałyśmy obie za to szlaban, chociaż ja nic nie zrobiłam.

- Ponabijać? – Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. – Zwariowała?

- Taak – przeciągnęłam. – Chyba już w kołysce. Wyobraź sobie, że mamy pomagać Filchowi przy montowaniu rusztowań do kolejnego zadania turnieju.

Blondynka zamyśliła się na moment, drapiąc po brodzie.

- Ciekawy pomysł – rzuciła, uśmiechając się delikatnie. – Przyłączę się do was, a raczej do ciebie, żebyś nie czuła się sama. No i będę cię miała na oku.

- Nie musisz się o mnie troszczyć – warknęłam ostrzegawczo, rzucając jej niemiłe spojrzenie. – Nie bój się, nie rzucę się do jeziora raz jeszcze.

- Nawet o tym nie myślałam, Alex! – Oburzyła się. - Po prostu chcę się przysłużyć jakoś do turnieju, bo nie udało mi się niczego znaleźć dla Harry’ego, co pomogłoby mu w oddychaniu pod wodą – westchnęła, smutniejąc.

- Ja też nie mam żadnych pomysłów, ale Granger stanie na rzęsach, żeby mu to ogarnąć, więc nie martwiłabym się zawczasu.

- Oby. I muszę cię mieć na oku, żebyś nie rzuciła się na Sabrinę. Widzę, jak działa ci na nerwy. Poza tym wydaje mi się, że ona cię specjalnie prowokuje cały czas.

- Ciekawe, dlaczego?

- Nie mam bladego pojęcia.

Przez chwilę panowała między nami cisza. Ponownie zapatrzyłam się w sufit, myśląc o Severusie i pustce, która przenikała moje serce.

- A jak to się stało, że ty i ten Samuel jesteście razem? – Zapytałam, czując że nie do końca rozumiem, dlaczego ta dwójka postanowiła nagle być ze sobą.

- On mnie poprosił – wyszczerzyła się. Zmrużyłam podejrzliwie oczy, podnosząc na moment głowę.

- Poprosił? Tak z dupy?

- No chciał odwrócić uwagę Sabriny od siebie, bo ona ciągle wpycha nos w nieswoje sprawy i zapytał mnie, czy nie zostalibyśmy parą. Przy ludziach tak byśmy się zachowywali, ale osobno już nie.

- Durny pomysł – skomentowałam. – Bardzo durny pomysł. Znowu ładujesz się w jakieś gówno. Będzie to samo co z Malfoyem.

- Nieprawda! – Zaperzyła się. – On jest inny niż Draco. On nic z tego nie ma, żadnych korzyści! Nie wykorzystuje mnie w żaden sposób!

- Nie ufam mu – powiedziałam to takim tonem, jakbym chciała tym samym zakończyć nasza dyskusję. Co w gruncie rzeczy mi się udało. Klara nie poruszyła już więcej tego tematu, za co byłam jej wdzięczna.

Nie podobało mi się, że Pyrites próbuje wciągać w swoje chore gierki Klarę. Ślizgon nie znał dziewczyny, nie wiedział jak delikatna i wrażliwa potrafi być. Dla niego mógł to być zwykły układ, a dla niej coś więcej. Zauważyłam, jak Klara przyglądała się ukradkiem Samuelowi, a to nie wróżyło niczego dobrego. Chociaż nie mnie było oceniać. Sama wpakowałam się w coś, co nie miało prawa bytu.


***

Następnego dnia obudziłam się w iście paskudnym humorze. Pierwszą część nocy przepłakałam, wyciszając przestrzeń na około, a drugą rozmyślałam o Severusie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się z niego wyleczyć.

Na śniadanie nie chciałam się wybierać, ale zostałam zmuszona przez Klarę, więc poszłam za nią posłusznie, a następnie grzebałam przez godzinę widelcem w talerzu. Gdy chciałam się już ulotnić z pomieszczenia, podszedł woźny Filch, a tuż obok niego jego puchata kotka.

- Lamberd, szlaban masz – odezwał się bez ogródek i ruszył w stronę stołu Slytherinu, szurając nogami po ziemi.

- Ale dziś niedziela! – Jęknęłam za nim, a następnie zerknęłam na stół nauczycielski. Severusa znowu przy nim nie było.

- Ja nigdzie nie idę! – Warknęła z sąsiedniego stołu Sabrina, próbując się wyrwać mężczyźnie, który ciągnął ją za ramię. – To podchodzi pod molestowanie! Puszczaj!

Filch zdławił w ustach przekleństwo, ale odsunął się od Ślizgonki, mamrocząc coś do swojego zwierzęcia, które zawodziło głośno, ocierając się o jego chude nogi.

- Profesor Snape kazał po was posłać i tak też robię! – Zaskrzeczał. – Jazda na błonia! Pomożecie przy budowie rusztowania.

- Ja nie mam przy sobie różdżki – wtrąciłam nieśmiało. Miałam nadzieję, że będę mogła po nią wrócić do dormitorium i zaszyć się gdzieś na cały dzień.

- Te magiczne patyczki? – Zaśmiał się paskudnie woźny. – Nie będą wam potrzebne. Dostaniecie odpowiednie narzędzia i do wieczora powinnyście się uwinąć.

- Bez magii?! – Zdziwiła się, stając jak wryta. – To chyba jakieś kpiny!

- Przestań narzekać, tylko się ruszaj. Chyba, że mam powiedzieć profesorowi, że stawiałyście opór.

- Nie, nie! – Zaprotestowałam szybko. – Ja już idę.

Sabrina prychnęła głośno, zakładając ręce na piersi, ale poszła potulnie za mną.

Przy wyjściu na błonia stały dwa skrzaty, które trzymały w swoich małych rączkach nasze kurtki. Podziękowałam im za to, nałożyłam na siebie wierzchnie okrycie i ruszyłam twardo za woźnym.

Śniegu było po kostki. Kotka Filcha miała problemy z poruszaniem się po takiej ilości śniegu, więc mężczyzna wziął ją delikatnie na ręce, głaszcząc po grzbiecie.

- Już dobrze, Pani Norris, już dobrze – uspokajał ją, ponieważ ta zaczęła miauczeć w niebogłosy.

Zawsze uważałam, że osoby, które posiadają zwierzęta są dobrymi ludźmi, ale Filch wyglądał na sadystę. Podobno, jako jedyny był za przywróceniem cielesnych kar dla uczniów i podwieszaniem ich pod sufitem kajdanami. To raczej nie świadczyło o nim dobrze.

Stanęliśmy w końcu przed jeziorem. Prace nad zbudowaniem trybun już dawno się zaczęły, a była dopiero pora śniadania. Wśród zebranych zauważyłam sporą grupkę umięśnionych Bułgarów, którzy dźwigali ciężkie belki drewna, kilka uczennic ze szkoły francuskiej, a także sporą grupę maruderów z Hogwartu. Przypuszczałam, że „nasi” nie pojawili się tutaj z chęci pomocy staremu woźnemu. Co do reszty, nie mogłam być już tego taka pewna.

Z boku jeziora stały porozkładane, drewniane stoły i duże namioty, w których podobno znajdowały się potrzebne narzędzia do różnych prac.

- Widzicie te miedziane rury, tam! – Odezwał się nagle mężczyzna, wskazując szpiczastym palcem na stos metalu. – Musicie je połączyć ze sobą i przenieść tam – tutaj wskazał na miejsce, gdzie Bułgarzy próbowali nadać im odpowiedni kształt.

- I to wszystko bez magii? – Dopytałam dla pewności, rozglądając się po okolicy. Jezioro nie kojarzyło mi się już dobrze.

- Nie narzekaj. Inni jakoś są cicho.

- Bo inni pewnie przyszli tutaj z własnej woli – prychnęła Sabrina, krzywiąc się okropnie.

Filch nie skomentował tego, tylko odszedł pospiesznie, zostawiając nas same.

Podeszłam do kupki złomu, unosząc jedną z rur, która ważyła chyba z tonę. Spojrzałam wyczekująco na dziewczynę, ale ta udawała, że mnie nie widzi. Również rozglądnęła się po zebranych, po czym wyciągnęła z kurtki małą buteleczkę czystej wódki.

- Głupie skrzaty – powiedziała, uśmiechając się do siebie i odkręciła alkohol. – Pierdolę to, nie mam zamiaru się zmęczyć, a co gorsza spocić. I to jeszcze bez magii? Jakiś absurd!

Ślizgonka znalazła sobie mały pień, zgarnęła z niego śnieg i usiadła na nim po turecku. Z drugiej kieszeni kurtki wyciągnęła paczkę papierów, chcąc poczęstować mnie jednym z nich, ale podziękowałam.

- A tak właściwie, to czemu bez różdżek? – Spytała po chwili, wypuszczając z ust kłęby dymu.

- Nie wiem – warknęłam, denerwując się, że wszystko muszę robić sama. – Pomożesz mi?!

- Nie – odparła beztrosko.

- To twoja wina, że się tu znalazłyśmy! – Tupnęłam złowrogo nogą.

- Też możesz to wszystko olać – wyciągnęła przed siebie rękę z buteleczką i potrząsnęła nią delikatnie – chcesz?

- Oczywiście, że nie! – Syknęłam.

- A co ty taka prawilna? – Zaśmiała się głośno.

- Nie prawilna, tylko wiem, że to dojdzie później do Snape’a, a wtedy będziemy miały dziesięć razy bardziej przewalone. Wybacz, ale mnie dopiero co odwołał szlabany, więc nie chcę trafić na kolejne i to z Filchem!

- Wszyscy trzęsiecie portkami na jego widok i w ogóle – skomentowała, prychając cicho. Upiła przy tym trochę wódki. – Ja się go tam nie boję. Zastanawiam się tylko, jaki jest w łóżku.

Opuściłam niechcący metal, który niefortunnie upadł mi na stopę. Krzyknęłam z bólu, skacząc na jednej nodze. Zaczęłam rozmasowywać obolałe miejsce. Na szczęście nie doszło do żadnego złamania.

- Co ty powiedziałaś?! – Zdenerwowałam się.

- Jaki jest w łóżku nasz profesorek – powtórzyła. – Myślałaś o tym kiedyś?

Właściwie, to starałam się o tym nie myśleć. Inaczej na pewno bym zwariowała i utopiła się w tym cholernym jeziorze.

- Nie – odparłam, starając się zachować spokój.

Nagle od strony zamku zauważyłam Klarę. Dziewczyna trzymała pod pachą różnokolorowe płótna, a drugą dłonią machała do mnie żywo. Sabrina również ją spostrzegła.

- A ta co? – Wciągnęła dym. – Też dostała szlaban? Za co? Za zbyt głośne czytanie podręcznika? – Parsknęła na koniec śmiechem.

- Jak to dobrze przysłużyć się jakoś dla turnieju! – Powiedziała podekscytowana, podchodząc do nas. – Mcgonagall dała mi materiał na flagi domów. Musimy z nich uszyć sztandary dla każdego z zawodników.

- Chyba śni! – Oburzyła się Sabrina, wstając. Podeszła do Klary i siłą wyrwała jej płótna. Obejrzała je z każdej strony i odrzuciła od siebie, jakby miała do czynienia z czymś obrzydliwym. – A gdzie Slytherin?

- Nikt ze Slytherinu nie bierze udziału w turnieju – wyjaśniła spokojnie blondynka, składając płótno z powrotem w kostkę. Sabrina wzruszyła tylko ramionami.

Ślizgonka zaczęła przechadzać się tam i z powrotem, spoglądając na umięśnionych Bułgarów, którzy w samych podkoszulkach przekładali drewno, rąbiąc je na mniejsze kawałki. Klara również zaczęła spoglądać w tamtym kierunku, ale jej myśli pognały nieco innymi torami niż Sabriny.

- Czy on tam jest wśród nich? – Spytała nagle niepewnym głosem. Zerknęłam na nią zdziwiona, nie rozumiejąc o co chodzi dziewczynie.

- Kto?

- No ten twój chłopak, znaczy… były chłopak.

Zrobiłam minę, jakbym chciała ją zabić.

- Przepraszam! – Pisnęła cicho. – Nie chciałam ci przypominać! Ale jestem głupia, przepraszam!

- Nie ma go tam – odparłam szybko i tym razem zerknęłam w stronę Ślizgonki, ale ta zajęta była piciem i paleniem. – Nie wspominajmy o tym, szczególnie przy niej, dobrze?

- Dobrze. Przepraszam – powtórzyła skruszona.

Przez pierwszych kilkanaście minut nie miałyśmy za bardzo pomysłu, jak poskładać ze sobą metalowe rurki. Na szczęście podszedł do nas gajowy Hagrid, który również pomagał przy dzisiejszych pracach. Ubrany był w gruby, wełniany płaszcz. Wyglądał w nim na dwa razy szerszego niż w rzeczywistości. Powiedział, żebyśmy zostawiły to zadanie dla mężczyzn, a same udały się na skraj lasu i przyniosły drewna na opał.

- Tylko nie wchodzić mi do lasu! – Ostrzegł, wskazując na nas swoim grubym palcem. – Pod żadnym pozorem, cholibka! Rozumiemy się?

- Nawet nie mamy takiego zamiaru – burknęłam.

- Może ja wrócę do zamku, co? – Jęknęła Sabrina. Przebywanie na takim zimnie i stanie w miejscu nie wpływało na nią dobrze. Nawet alkohol nie sprawił, żeby się bardziej rozgrzała.

- To twój szlaban, przykro mi, ale możesz pomóc w czymś innym, jeżeli nie chcesz iść z dziewczynami – zaproponował Hagrid.

- Dobra, pójdę! – Powiedziała od niechcenia.

- W takim razie idźcie po drewno i przynieście je chłopakom z Durmstrangu. Oni zajmą się resztą. Następnie możecie wziąć się za szycie flag. Kto wam dał takie zadanie na teraz, cholibka!? Składanie rusztowań nie jest dla dziewczyn!

Gdy odszedł, posłusznie ruszyłyśmy w trójkę, w stronę Zakazanego Lasu. Na szczęście nie musiałyśmy do niego wchodzić, ale przebywanie nieopodal wciąż budziło w nas lęk. Tylko Sabrina była niewzruszona. Przynajmniej nie skojarzyła lasu z Centaurami, bo znowu chciałaby się dowiedzieć, co nas z nimi łączyło.

- Że też chciało ci się tu przychodzić z własnej woli – odezwała się nagle dziewczyna, chowając dłonie do kieszeni kurtki, po czym zerknęła na Klarę. – W tym czasie mogłaś robić wiele ciekawszych rzeczy.

- Na przykład jakich?

- No nie wiem… - wzruszyła ramionami. – Bzykać się?

- Czy ty serio myślisz tylko o seksie? – Zdziwiłam się, robiąc zniesmaczoną minę.

- Możecie o tym nie mówić? – Klara przewróciła oczami.

Zaczęłyśmy w końcu zajmować się naszym zadaniem w ciszy. Każda chciała zrobić to jak najszybciej i wrócić do ciepłego zamku. Sabrina obijała się, jak tylko mogła. Co chwilę zajmowała się wszystkim innym niż tym, czym powinna. Jej uwaga była rozpraszana przez każdą najmniejszą rzecz. Wydawało mi się, że dziewczyna miała poważne problemy z koncentracją, czyli w gruncie rzeczy była psychiczna, jak zawsze uważałam.

- Biorę to i idę! – Oznajmiła nagle, biorąc do ręki szczapkę drewna. – Tu jest, kurwa, nudno i zimno. Nie mam ochoty dłużej tutaj siedzieć!

- Weź chociaż więcej tego, żebyśmy nie musiały za bardzo dźwigać! – Zdenerwowałam się, ale ta jak zwykle miała mnie w głębokim poważaniu. Odwróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem na błonia. Patrzyłyśmy za nią z niedowierzaniem.

- Ona ma wszystko w dupie! – Syknęłam, rozrzucając drewno. – Ja tu wcale nie chciałam przychodzić. Przez nią dostałam ten jebany szlaban, a teraz jak Snape się dowie, że go olałyśmy, to… - zatrzymałam się na moment, próbując złapać powietrze.

Nie obchodził mnie sam szlaban, ale to jak Severus zareaguje, w jaki sposób potraktowałyśmy swoje zadanie i jak bardzo go znieważyłyśmy, nie wykonując swoich obowiązków. Oczywiście, nie było w tym mojej winy, ale przecież Snape’a nie będzie to obchodziło. We dwie miałyśmy odbyć ten szlaban i we dwie poniesiemy jeszcze większe konsekwencje tego, że go nie wykonałyśmy jak należy.

- Alex, spokojnie – odezwała się po chwili Klara. Tylko ona i Moody wiedzieli, jak tragiczne jest moje samopoczucie. Potrzebowałam spokoju i zaszycia się gdzieś na jakiś czas, a przez cholerną Ślizgonkę wpakowałam się w kolejne problemy.

Już chciałam jej odpowiedzieć, gdy nagle za jej plecami zauważyłam dziwny zarys, który powoli wyłaniał się spomiędzy drzew, nabierając odpowiednich kształtów.

- Co jest? – Zdziwiła się przyjaciółka, również obracając.

Stanęłyśmy twarzą w twarz z centaurem Falgharem, który moim zdaniem był z nich wszystkich najgorszy i najbardziej porywczy. Teraz wyglądał na o wiele bardziej przerażającego. Z jego rudej i bujnej czupryny nie zostało nic. Głowę miał łysą ze świeżymi strupami, a pół twarzy zdobiły mu paskudne blizny po oparzeniach. Jedno oko nadawało się do usunięcia, a usta zdeformowane były pod dziwnym kątem.

Kreatura zatrzymała się przed nami, celując do nas z łuku. Grot strzały, który był w nas wycelowany pokrywała jakaś dziwna, czarna maź, która kapała na śnieg, wypalając w nim dziurę.

- Teraz pójdziecie grzecznie za mną i nawet nie piśniecie, zrozumiano? – Zawarczał nienaturalnym głosem, wskazując głową na las.

- Ale my… - zaczęła Klara, ale centaur zarżał cicho, dając tym samym znak, żeby przyjaciółka się zamknęła.

- Zamknij mordę! Zapłacicie za to, co mi zrobiłyście! Jazda!

Jednak my ani drgnęłyśmy.

- Incendio!

Usłyszałyśmy wypowiedziane zaklęcie, po czym kula płonącego światła wystrzeliła w naszym kierunku, raniąc centaura. Zwierzę zawyło rozpaczliwie, puszczając naprężony łuk. Próbowało za wszelka cenę ugasić palącą się skórę.

Wszystko działo się tak szybko, że dokładnie nie wiedziałam, co się tak właściwie stało. Odskoczyłam z Klarą od Centaura, ale przyjaciółka potknęła się i upadła na plecy. Falghar zaczął rzucać się na wszystkie strony spazmatycznie, rycząc przeraźliwie.

- Szybko, uciekajcie stąd! – Krzyknęła nagle Sabrina, podbiegając do nas. W jej oczach widziałam podniecenie.

- Co się stało?! – Pisnęłam zdenerwowana. – To ty rzuciłaś w niego zaklęciem?!

- A kto?! Szybko! – Dziewczyna pomogła podnieść się z ziemi Klarze, która w sam środek klatki piersiowej miała wbitą strzałę Centaura. 

Pisnęłam spanikowana. 

-  W porządku? - Dopytała Sabrina. 

- Nie wiem - mruknęła, robiąc zbolałą minę. - Chyba ok - dodała i wyciągnęła bełt. 

- Na pewno?! - Denerwowałam się. 

- Tak. Jest ok. 

- W takim razie, wynoście się stąd! - Syknęła dziewczyna. 

- A ty co?! - Warknęłam. - Co zamierzasz zrobić?!

- Nie twój biznes, słodka.

Zaczęłyśmy się wykłócać, gdy nagle Klara ponownie upadła na plecy, krzycząc w niebogłosy. Podleciałyśmy szybko do niej, upadając przed nią na kolana. Dziewczyna zaczęła pokazywać na klatkę piersiową, więc Sabrina czym prędzej rozerwała jej kurtkę i odsłoniła dekolt. Klara próbowała się zakryć, ale Ślizgonka odepchnęła jej dłonie od rany.

- Co to jest? – Spytałam przejęta, patrząc jak na skórze przyjaciółki pojawiają się dziwne, żarzące się symbole.

- Co tam mam?! – Klara o mało się nie rozpłakała. Spoglądała to na mnie, to na Sabrinę, trzęsąc się przeraźliwie.

- Silencio! – Sabrina uderzyła ponownie zaklęciem w centaura, którego wrzaski i krzyki stawały się coraz głośniejsze. - Nie mogę się skupić - dodała, puszczając mi oczko. 

- Co ty robisz!? – Krzyknęłyśmy obie z Klarą.

- Idźcie do Samuela – poleciła szybko, patrząc na centaura.

- Nie możemy go zostawić! - Jęknęła Gryfonka, chociaż w dalszym ciągu odczuwała spory ból. - To moja wina. To moja wina! -Powtarzała jak w transie. 

- Ja się nim zajmę – odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się lekko. -Wynoście się stąd i idźcie do Samuela. On coś na to poradzi – powtórzyła.

- Jak chcesz się nim zająć? – Warknęłam w jej stronę, próbując podnieść się przyjaciółce ze śniegu. Dziewczyna z każdą chwilą wyglądała coraz gorzej; pot zaczął spływać jej z czoła, policzki miała zaczerwienione, a rana coś bardziej się jarzyła. W dodatku te przedziwne symbole musiały coś oznaczać. A jeżeli centaur rzucił na nią jakąś klątwę?

- Nie zadawaj pytań, tylko stąd odejdź! – Rozkazała Sabrina, podchodząc bliżej kreatury, która w dalszym ciągu wiła się, tym razem, bezgłośnie na śniegu. Domyślałam się, że Falghar musiał okropnie cierpieć. Miałam jednak nadzieję, że Sabrina wie, co robi i skróci jego męki, a cała sprawa rozejdzie się po kościach. Nie chciałam ponownie oglądać całej hordy centaurów pod Hogwartem.

- Może pójdą z nią do skrzydła szpitalnego albo do Snape’a? – Zaproponowałam. – To chyba poważne.

- Do Samuela! -Powtórzyła uparcie, patrząc mi wyzywająco w oczy. Nie chciałam się z nią dłużej wykłócać, a narażać Klary na niepotrzebny ból, także nie chciałam, więc czym prędzej wróciłam z nią do zamku. Na szczęście nikt z odbywających szlaban, czy też ochotników, nie zauważył nas, więc mogłyśmy bez zbędnych pytań udać się do szkoły.

- Trzymasz się? – Zapytałam w połowie drogi. 

- Nie wiem, słabo mi.  – mruknęła cicho, szurając nogami.

- Wszystko będzie dobrze, zaraz go znajdziemy!

Zeszłam z przyjaciółką do lochów. Akurat jakiś Ślizgon próbował dostać się do swojego domu, więc poprosiłam go, żeby zawołał jak najszybciej Samuela. Chłopak spojrzał na mnie nieprzychylnie, a potem przerzucił wzrok na Klarę. Dziewczyna dosłownie słaniała się na nogach.

- Szybciej! – Warknęłam na Ślizgonka, który w końcu zniknął za wejściem do Slytherinu, nie odzywając się ani słowem. Na szczęście, po kilku minutach, przejście ponownie się otworzyło i wyszedł przez nie Samuel. Lekko zdziwiony, lekko podirytowany, że ktoś mu przeszkadza. Jednak, gdy tylko zobaczył Klarę, ożywił się, podchodząc do nas szybko.

- Co się stało? – Zapytał, oglądając twarz dziewczyny z każdej strony.

- Ja nie wiem… ciężko to wytłumaczyć… centaur ją czymś zranił… jakaś zatruta strzała czy coś… - bełkotałam nerwowo, po czym odsłoniłam przyjaciółce dekolt, pokazując ranę Ślizgonowi.

- Nie… - jęknęła przyjaciółka i ostatkiem sił próbowała się zasłonić.

- Trzymaj ją – zezłościł się Samuel, marszcząc brwi. – Kto wam kazał do mnie przyjść? Powinnyście iść do skrzydła szpitalnego!

- To Sabriny pomysł! – odpowiedziałam. – Stwierdziła, że będziesz wiedział, co robić.

Brunet kiwnął głową, ale minę miał nietęgą.  

- A ten centaur, co z nim?

- Sabrina powiedziała, że się nim zajmie.

- Kurwa – przeklął cicho.

- Co?

- Nieważne – warknął i chwycił Klarę pod rękę. – Zabiorę ją do siebie do pokoju.

- Idę z wami! – Zaoferowałam szybko.

- Nie – syknął niebezpiecznie. – Zostań tu albo idź zobacz, co z Sabriną. Niepotrzebnie zostawiłaś ją samą z tym centaurem.

- A co ona może mu zrobić? – Zdenerwowałam się.

- Po prostu idź!

Gdy chłopak zniknął za ścianą, przez moment stałam w miejscu, nie wiedząc, co zrobić. To rodzeństwo było dziwne. Miałam tylko nadzieję, że Samuel pomoże Klarze i dziewczyna wyjdzie z tego bez szwanku.

Otrząsnęłam się i już chciałam wyjść z lochów, ale nagle drzwi gabinetu Snape’a otworzyły się i wyszła przez nie elegancka, szczupła kobieta o blond włosach do pasa. Spojrzałam na nią oniemiała, ponieważ dawno nie widziałam tak dostojnej i pięknej kobiety. Tuż za nią z gabinetu wyszedł uśmiechnięty Severus.

- Mam nadzieję Severusie, że się pojawisz – odezwała się blondynka wesołym tonem, również obdarzając mężczyznę uśmiechem. Położyła wypielęgnowaną dłoń na jego ramieniu i strzepała mu z barku niewidzialny pyłek.

Otworzyłam szeroko usta, stojąc jak kołek.

- Postaram się, Narcyzo – odparł łagodnym tonem Severus i ucałował dłoń kobiety, kłaniając się lekko.

Kobieta odwróciła się powoli z kusicielskim uśmieszkiem, zmierzyła mnie mimochodem wzrokiem i wyszła z lochów. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Z każdym uderzeniem czułam, jak rozpadam się na kolejne milion części. Więc to wszystko było powodem naszego zerwania – kobieta. Nie mogłam powiedzieć, że była ona tą drugą, ponieważ ja wciąż byłam dzieckiem, jak to Snape usilnie próbował mi wbić do głowy.

- Powinnaś być na szlabanie – stwierdził nagle mężczyzna, zmieniając diametralnie głos. Znowu stał się oschły i ponury.

Patrzyłam na niego z żalem, czując łzy na policzkach.

- To dlatego… - zaczęłam płaczliwie, kiedy brunet chciał zniknąć z powrotem w swoim gabinecie. Na moment jednak przystanął, odwracając głowę w moją stronę z pytającą miną.

- Wracaj na szlaban – powtórzył, nie pozwalając mi dokończyć i bez skrupułów zamknął za sobą drzwi.




15 komentarzy:

  1. Przynajmniej Alex odzyskała peleryne :D

    ~Klara

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoooo, co tu się odjebało, chyba muszę raz jeszcze to wszystko przeczytać :D hah, Sabrina jest naprawdę nieobliczalna, raz się ją przez chwilę lubi, raz nienawidzi :P co za sucz z tej Narcyzy! Łapy precz od Seva :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sabrina taka ma być :D nieobliczalna ^^ Robi co jej się podoba i co jej wygodnie.

      ~Klara

      Usuń
  3. To teraz zaczynamy, jazdęęę xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz czeka mnie zabawa z Samuelem... <3

    ~Klara

    OdpowiedzUsuń
  5. W ogóle to dziękuję, Dziewczyny, za notki, mam ostatnio taki mega kryzys i doła i tak niewiele rzeczy mnie cieszy, a Wasze opo jest jedną z nich. Dziękuję, Kochane, nawet nie wiecie, jak mi się japa uśmiecha, jak widzę, że któraś z Was dodała nowy wpis. Codziennie sprawdzam, czy jest coś nowego, może nie zawsze od razu komentuję, ale czytam, jak tylko zobaczę notkę. ❤️ Dziękuję tym mocniej, że tak chujowo się ostatnio czuję, chyba ta covidowa izolacja mnie tak dobija...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, nie ma za co :) Cieszę się, że nasze teksty dają Ci radość :D
      Jeśli chodzi o dołek, próbuj nie dopuszczać do siebie złych myśli. Najgorzej jest jeśli pozwolisz im siebie dręczyć i eskalować. Też mi się nie podoba to co dzieje się na świecie, ale trzeba to przetrzymać.

      ~Klara

      Usuń
    2. Święta prawda :* mam niestety nieszczęście należeć do osób, które uwielbiają spędzać czas z innymi i siedzenie w czterech ścianach sprawia mi dużo bólu. Ludzie z pracy się przestawili i siedzą w domach bez narzekania, ale ja tak nie potrafię :/ fajnie, że sa Wasze notki, to zawsze mnie odrywa od ponurych myśli, jestem całkowicie w tamtym świecie i nie myślę o tym, co się dzieje wokół mnie❤️

      Usuń
  6. Kasiu mnie też to dobija. Tutaj w Uk też mają w Londynie jakieś dodatkowe obostrzenia wprowadzić a w Krk weszła czerwona strefa. Moja mama nie może iść do lekarza ani prywatnie ani publicznie a musi skonsultować nieciekawe wyniki histopatologiczne. To jest absurd co się teraz dzieje. Mam nadzieję że niedługo po koronie pozostanie tylko niemiłe wspomnienie.... :/

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest odbieranie ludziom praw do życia! Uważam że wszyscy powinni się zbuntowac i wyjść na ulicę bo wprowadzanie takiego reżimu że względu na jakiś zmutowany wirus grypy to przesada.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ehhh, bardzo przykro mi z powodu Mamy, Kopciu :( pracuję w firmie, która ma dwie siedziby, w Gdańsku i Krk właśnie, więc wiem też od znajomych na bieżąco, co tam się niedobrego wyrabia... A służbę zdrowia przerabiam teraz na własnej skórze, mam uszkodzone kolano, które nadaje się do operacji (byłam na 3 konsultacjach i każdy ortopeda mi potwiedził to samo, dwóch jeszcze przed pandemią, a jeden już przez telewizytę, po zobaczeniu wyników). Nie mam teraz żadnych szans na szpital, nawet dodzwonić się nie idzie, a co dopiero dostać łóżko w placówce. Paranoja...

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieki, Kasiu :* z mamą nie jest tak źle ale wkurwia mnie to że nie można się dostać do lekarza. Nawet Ty z kolanem! To jest paranoja. Wkurwia mnie to niesamowicie a składki zdrowotne się płaci. Za co? :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre i to w takim razie :* No właśnie nie wiem po cholerę to płacimy :/ Powiem Ci, że bałabym się i tak wylądować w którymkolwiek szpitalu, bo mogę jeszcze przebywając tam złapać to cholerstwo. Całe szczęście jeszcze mogę chodzić :)

      Usuń
  10. A ja kocham siedzieć w 4 ścianach więc to poniekąd dla mnie frajda. Szkoda tylko że nie możemy My ja i Klara pracować zdalnie xd

    OdpowiedzUsuń