czwartek, 10 września 2020

102. Dalsze perypetie bliźniaków Pyrites


Weszłam z Lucjanem do Pokoju Życzeń i od razu zauważyłam na około siebie kilka obściskujących się par. Spojrzałam zdziwiona na Lucjana, ale ten zdawał się tym nie przejmować. Popychał mnie tylko delikatnie przed siebie z dziwnym uśmieszkiem, błąkającym się na jego ustach. Im bardziej zagłębialiśmy się w stronę dochodzącej muzyki, tym więcej osób zachowywało się, jakby brało udział w castingu do filmu porno.

- Co tu się dzieje? – Zapytałam chłopaka, obserwując jak jakiś chłopak z Durmstrangu dobiera się do dekoltu Krukonki z siódmego roku. Dziewczyna wyglądała na wniebowziętą i z błogą miną pozwalała mu na wszystko.

- A co się ma dziać? – Zdziwił się, a następnie odsunął jedną z ciężkich kotar, za którymi znajdowała się spora część Ślizgonów, a pomiędzy nimi biedna Klara. – Patrzcie, kogo znalazłem! – Wykrzyknął na sam koniec.

Lucjan zachowywał się bardzo dziwnie. Gdy tylko mnie wprowadził, od razu stracił zainteresowanie moją osobą. Przysiadł się szybko obok Sabriny, wpatrując się w nią jak w bożka. Moja przyjaciółka również wyglądała jakoś inaczej.

- No nareszcie! – Ucieszyła się Sabrina, klaszcząc w dłonie zakończone czarnymi paznokciami. Podniosła się szybko z kanapy, kręcąc przy tym tyłkiem. Spojrzenia przyjaciół rejestrowały każdy jej ruch. – Trochę długo musiałam na ciebie czekać. Podobno miałaś szlaban, co?

Zmrużyłam oczy, nie będąc do końca przekonana do tej ekstrawaganckiej dziewczyny. Ślizgonka wpatrywała się we mnie przez krótki czas, po czym jej włosy przybrały kolor krwistej czerwieni. Po chwili wyciągnęła przed siebie rękę.

- Sabrina Pyrites – przedstawiła się.

- Alex Lamberd – odparłam, nie chcąc spoufalać się z nią bardziej niż musiałam. Sabrina opuściła więc dłoń, ale to ani na moment nie ostudziło jej zapału.

- Sporo o tobie słyszałam – dodała, wracając z powrotem na sofę. Usiadła na niej wygodnie, a Lucjan od razu podłożył jej pod nos kieliszek z winem. Klara natomiast przysunęła się nieco bliżej, aż obie dziewczyny stykały się kolanami. Ślizgonka zaśmiała się głośno, zakładając nogę na nogę. – Będziesz teraz udawała taką niemowę, jak twoja przyjaciółka? Przestań się wygłupiać.

Zrobiłam krok do przodu, cały czas wpatrując się w Klarę. Blondynka ani na chwilę nie spuszczała wzroku z Sabriny.

- Czemu Klara tak dziwnie się zachowuje? – Spytałam lekko skołowana.

- Dziwnie? Wydaje ci się! Siadaj! - Jedno jej spojrzenie w stronę Lucjana wystarczyło, by chłopak wstał szybko, zwalniając mi miejsce. Przy okazji podszedł do lodówki, wyciągając z niej piwo, a następnie położył przede mną na stoliku.

- Przecież widzę, że coś jest z nią nie tak – warknęłam, ale usiadłam pewnie. Chwyciłam do ręki swoją butelkę, upijając trochę alkoholu. – A więc?

- Oj tam! – Dziewczyna machnęła ręką. – Dałam jej Eliksiru Miłosnego w czekoladzie, ale nie zjadła wszystkiego, więc tylko trochę na nią podziałało.

- Co?! – Syknęłam, ściskając mocniej szkło. – Dlaczego to zrobiłaś?!

- W końcu się ożywiłaś bardziej! – Pisnęła uradowana, nachylając nade mną. Przez moment wpatrywała się z dziwnym błyskiem w oku na moje usta, a następnie wciągnęła nosem mój zapach. – Na pewno byłaś na szlabanie? Albo nie, inne pytanie! Jakiego rodzaju to był szlaban?

- Co? – Zdenerwowałam się i szybko przesunęłam na drugi koniec kanapy. – Nie rozumiem twoich durnych pytań.

- To proste pytania, Alex – odparła, przewracając oczami. Klara zaczęła obejmować ją czule, ale dziewczyna zainteresowana była teraz czymś zupełnie innym. Odsunęła od siebie Gryfonkę i na nowo wbiła we mnie wzrok. – Podoba ci się ten nauczyciel?

- Co ty wygadujesz?! – Poczułam dreszcze na całym ciele. Jeszcze tego mi brakowało, żeby jakaś obca laska odkryła, co łączyło mnie z Severusem. – Jesteś nienormalna i to, co robisz z ludźmi także jest chore!

Omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie. Na środku stał ring, a w nim dwóch kolesi próbowało znokautować się nawzajem. Oni pewnie także byli pod wpływem eliksiru. Tuż obok nas stał Lucjan i tylko czekał, aż zwolnię dla niego miejsce obok Ślizgonki, a Klara za wszelką cenę chciała przytulić się do dziewczyny.

- Żartowałam! – Wykrzyknęła nagle Sabrina, śmiejąc się w niebogłosy. Przez jedną chwilę nie wiedziałam, jak się zachować. Ona była gorsza od Irytka, a na pewno bardziej stuknięta. – Szkoda, że nie widziałaś swojej miny! Wy Gryfoni nienawidzicie Snape’a, wiem o tym.

- Jesteś dziwna – stwierdziłam, zerkając na Klarę. – Teraz ty mi odpowiedz, dlaczego dałaś jej eliksir? A innym? Przecież każdy z tutaj zebranych kolesi chce iść z tobą do łóżka. Nie musisz im podawać żadnych odurzających substancji.

Sabrina tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi, a po chwili do pomieszczenia wszedł jej brat.

- Kółeczko wzajemnej adoracji się powiększa? – Zapytał, podchodząc bliżej. Wyciągnął do mnie dłoń i przedstawił się. Przy nim jakoś nie miałam oporów i również podałam mu swoją rękę.

- Alex Lamberd – mruknęłam. Może i nie był on tak odpychający i denerwujący jak jego siostra, ale też nie ufałam mu do końca. Zachowywał się czasami jak psychopata.

- Pokażę ci teraz, dlaczego podaję ludziom ten eliksir – odezwała się nagle Sabrina, patrząc z mściwą satysfakcją na brata, który zmarszczył tylko brwi. – Klara, jeżeli go pocałujesz, to pójdziemy razem do biblioteki trochę się zabawić.

Gryfonka jak na komendę kiwnęła szybko głową, po czym wstała i bez ceregieli podeszła do znudzonego chłopaka. Otworzyłam szeroko usta obserwując jak dziewczyna nachyla się nad twarzą Samuela, ale ten w ostatniej chwili wyciągnął przed siebie wyprostowaną dłoń, zmuszając Klarę do zatrzymania się.

- To już zaczyna być nudne, jak się bawisz innymi ludźmi – prychnął, odpychając od siebie blondynkę. – Marnujesz tylko dobrze uwarzony eliksir.

- Sam jesteś nudny – odgryzła się Sabrina. Samuel nie skomentował tego. Próbował podejść do lodówki i wziąć piwo, ale Klara uczepiła się go, jak rzep psiego ogona. Za wszelką cenę próbowała go pocałować, ponieważ w głowie wciąż miała obietnicę złożoną jej przez drugą dziewczynę.

- Finite – warknął nagle Ślizgon zniecierpliwiony ciągłym odganianiem od siebie Klary.

Dziewczyna nagle stanęła w miejscu, mrugając szybko. Spojrzała po nas wszystkich z przestrachem w oczach i potarła powieki. Samuel pokręcił tylko głową, wychodząc z pomieszczenia, a Sabrina nie mogła powstrzymać się od głośnego, irytującego śmiechu.

- Co się stało? – Spytała zdziwiona Gryfonka. – Alex? Kiedy przyszłaś?

- Uśmiałam się jak nigdy! – Krzyknęła Ślizgonka.

- Ale ja w dalszym ciągu nie wiem, co się stało? – Mruknęła Klara, rozglądając się wokoło. – Zaraz… czy ty mi nie dałaś eliksiru miłosnego?! – Dziewczyna wystrzeliła oskarżycielsko palcem w Sabrinę.

- Dałam – odparła, przyglądając się swoim paznokciom. Na jej ustach w dalszym ciągu widoczny był perfidny uśmieszek. – Ale nie stała ci się przecież żadna krzywda, prawda?

- To nieetyczne! Nie wolno nam używać takich eliksirów poza zajęciami i kontrolą nauczycieli!

Sabrina przestała na moment się uśmiechać, a jej brwi podjechały niemal do samej grzywki.

- Ona tak zawsze? – Zapytała oniemiała.

- Cała Klara – westchnęłam, sięgając znowu po alkohol. – Ale swoją drogą, ma trochę racji.

- Chciałam tylko, żebyś opowiedziała mi o Centaurach – westchnęła Pyrites, zerkając na Gryfonkę. – Ta szkoła jest taka nudna, a jeżeli coś ciekawego się w niej dzieje, to dotyczy to waszej dwójki, dlatego was zaprosiłam, więc zacznijcie opowiadać jak to było!

Sabrina przysunęła się bardziej w moją stronę, robiąc jeszcze więcej miejsca blondynce. Klepnęła dłonią w skórzane obicie, czekając aż Klara w końcu usadzi swoje cztery litery obok niej, co też dziewczyna zrobiła, ale bardzo ostrożnie.

- No więc, jak to było? – Zaczęła nas zachęcać, spoglądając to na jedną, to na drugą.

- Nic ci nie powiemy – odparłam pewnie, prychając cicho.

- Oj… - Sabrina wyglądała na niepocieszoną. – Bo tobie również włożę czekoladkę do buzi.

- Jak się do mnie zbliżysz, to gorzko tego pożałujesz – warknęłam, uśmiechając się sztucznie. Myślałam, że dziewczyna opamięta się trochę, ale ta również obdarzyła mnie uśmiechem.

- Chciałam się tylko z wami zaprzyjaźnić – wyznała po chwili. – Z tym eliksirem, to też nie miałam złych zamiarów, Klaro. Po prostu wydawałaś się taka sztywna. Chciałam trochę cię rozluźnić.

- Są inne metody – odparła cicho dziewczyna. Chcąc, nie chcąc, parsknęłam cicho pod nosem, co nie uszło uwadze Sabriny. Ślizgonka puściła do mnie oczko, bombardując Klarę serią nowych pytań.

- Wiesz, że to zabrzmiało dwuznacznie? – Poruszyła gustownie wyregulowanymi brwiami.

- Co? – Zdziwiła się. – Ale jak to?

- No te inne metody na rozluźnienie, nie wiesz jakie są? – Kontynuowała.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi…

- Daj jej spokój – wtrąciłam po chwili. Nie chciałam, żeby Klara czuła się bardziej nieswojo niż do tej pory.

- Jeszcze momencik – zaświergotała Sabrina, pokazując małą lukę między kciukiem, a palcem wskazującym, po czym nachyliła się tym razem w stronę mojej przyjaciółki. Dziewczyna odsunęła się instynktownie.

W tym samym momencie do pokoju ponownie wszedł brat Sabriny. Na widok dziewczyn przewrócił oczami, po czym usiadł na wolnej sofie i otworzył przed sobą swój zeszyt. Swoją drogą byłam ciekawa, co on też takiego tam zapisuje? Miałam nadzieję, że nie było to związane z punktacją lasek.

Jego siostra nie zwróciła w zupełności uwagi na Samuela.

- Jesteś dziewicą, co nie? – Bardziej stwierdziła niż spytała. Brunet podniósł wzrok, ale tylko na moment. Po chwili znowu wrócił do swoich zajęć.

- To prywatna sprawa! – Pisnęła Klara, czerwieniąc się po same koniuszki uszu.

- Czyli jesteś – zaśmiała się perliście. – Niczym mnie nie zaskoczyłaś. – A ty? – zwróciła się do mnie.

Zamrugałam szybko, lekko speszona.

- Mamy po 14 lat – przypomniała jej oburzona Klara – więc powinnaś już znać odpowiedź na pytanie!

Sabrina jednak nie umiała odpuścić. Wpatrywała się we mnie dość intensywnie. Nie musiałam nic mówić, ona i tak znała odpowiedź na swoje pytanie.

- To ktoś ze szkoły? – Dopytywała, uśmiechając się zawadiacko.

- Moja sprawa – mruknęłam cicho, sięgając ponownie po piwo. Upiłam sporego łyka, starając się nie myśleć o języku Severusa w tym momencie.

- Moja, nie moja – prychnęła, przewracając oczami. – Dobry jest chociaż?

- Najlepszy – odparłam, a na usta wypłynął mi lekki uśmieszek, którego nie umiałam w żaden sposób zatrzymać.

- Co? – Wtrąciła się nagle Klara. – Nie jesteś dziewicą? Nic mi nie mówiłaś przecież. Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic.

- Jakieś tam muszą być – odparłam spokojnie.

Sabrina przerzucała spojrzenie z jednej na drugą, cały czas się przy tym uśmiechając. Widać było, że niezmiernie bawiła ją ta sytuacja, że jednak mamy przed sobą jakieś sekrety. Ja natomiast nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu, a i przebywanie w towarzystwie bliźniaków zaczynało mnie powoli irytować.

- Myślę, że już pora na nas – spojrzałam wymownie na przyjaciółkę. Klara kiwnęła pospiesznie głową, podnosząc się z kanapy. Gdy tylko zrobiła miejsce, Lucjan od razu je zajął.

- Przecież dopiero, co przyszłyście! – Jęknęła Sabrina, również się podnosząc. Ślizgon chciał uczynić to samo, ale dziewczyna gestem ręki kazała mu siedzieć na miejscu. – Nie opowiedziałyście mi o centaurach, ani o niczym ciekawym! Poza tym jest jeszcze wcześnie!

- Daj spokój! – Zdenerwowałam się. – Nie wiem, co kombinujesz i dlaczego upatrzyłaś sobie akurat nas, ale nic ci to nie da. I lepiej odczaruj Lucjana.

- A co? Podoba ci się?

- Czy ty nigdy nie odpuszczasz?

- Nie – odpowiedziała pewnie, a jej włosy znowu zmieniły kolor.

Wzruszyłam tylko ramionami, opuszczając z przyjaciółką kryjówkę Ślizgonów. Teraz tylko musiałyśmy się przedrzeć przez kilkanaście napalonych i migdalących się par w stronę wyjścia.

- Alex, poczekaj! – Krzyknęła za mną Klara, ponieważ za wszelką cenę starałam się opuścić to pomieszczenie i wrócić do dormitorium.

- Co chcesz? – Zapytałam nieco zbyt agresywnie, zatrzymując się.

- Czemu nie powiedziałaś, że uprawiałaś… no wiesz co…

- Serio chcesz o tym teraz rozmawiać? – Wskazałam rękoma na otaczający nas burdel. – Zresztą, też mi nic nie mówisz o lekcjach z Moodym.

- Zabronił mi – broniła się przyjaciółka, spuszczając wzrok.

- Ja też mam zabronione – odparłam.

- Ale profesor Moody chciał cię nauczać tak jak mnie, a to ty nie chciałaś! Wtedy nie musiałabym mieć przed tobą żadnych tajemnic! – Dziewczyna chwyciła mnie mocno za ramię. – Myślałam, że się przyjaźnimy.

- O co ci teraz chodzi, Klara? – Zdziwiłam się, obserwując ją uważnie. – Nigdy nie twierdziłam, że się nie przyjaźnimy.

- Mam wrażenie, że się oddalasz ode mnie. – Dziewczyna puściła mnie w końcu, ponownie opuszczając wzrok. Wyglądała przy tym tak biednie i krucho, że zrobiło mi się jej żal.

- Nic podobnego – westchnęłam.

- Oddaliłaś się ode mnie i od profesora Moody’ego. Zachowujesz się ostatnimi czasy bardzo dziwnie – wyrzuciła z siebie Gryfonka. – I jeszcze wszyscy na mnie napadają, że się z tobą zadaję. Trochę mnie to przerasta, a porozmawiać z tobą o tym nie mogę, bo nie chcę żeby ci było smutno.

- Mam wyjebane w innych – prychnęłam, zakładając ręce na piersi. – Pewnie Granger miała jakieś „ale” do mnie, prawda?

Dziewczyna kiwnęła minimalnie głową.

- Nie przejmuj się nią, ale jeżeli tak bardzo ci to przeszkadza, że ona ciągle się czepia, to postaram się być mniejszym wrzodem na jej tyłku, może być? – Uśmiechnęłam się do dziewczyny, obejmując ją czule ramieniem. Klara również odpowiedziała mi uśmiechem.

- Wrzodem? – Zachichotała.

- Tak jest – kiwnęłam głową. – Na jej grubym dupsku.

- Ona nie jest gruba.

- Ma większy tyłek ode mnie! – Wykrzyknęłam, jakby to było oczywiste. – Więc jest gruba!

- Każdy ma większy tyłek od ciebie!

Spojrzałyśmy po sobie, po czym wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. Dobrze, że na około nas grała głośna muzyka, a ludzie zajęci byli sobą. Inaczej wyszłybyśmy na dwie wariatki.

- I na przyszłość nie jedz niczego, co daje ci ta Pyrites! – Skarciłam dziewczynę, grożąc jej palcem przed twarzą.

- Ona mi wepchnęła czekoladkę do buzi!

- To się wypluwa!

- Lekko ją ugryzłam, a potem było już za późno!

- Jakby ci ktoś włożył do ust łajno Hipogryfa, to też byś najpierw ugryzła? – Spytałam z przekąsem.

- Przestań być ironiczna! – Klara przewróciła oczami. – Łajno, to nie czekolada.

- Nieważne – burknęłam, nie chcąc się dłużej przekomarzać z dziewczyną. Ponownie zerknęłam po Sali. Impreza trwała w najlepsze. Przypuszczałam, że następnego dnia większość osób będzie miała kaca moralnego, ale czym on mógłby być spowodowany? Tymi czekoladkami? A może czymś innym? A może po prostu główną rolę w tym wszystkich odegrał po prostu alkohol i atmosfera tu panująca. – Chodź. Idziemy.

Zaczęłyśmy się przedzierać przez wszystkich uczniów, aż w końcu dopadli nas nasi przyjaciele. Harry wyglądał na lekko pijanego, a Ron miał czerwone policzki. Rozglądał się po wszystkich z błyskiem w oczach, jakby kogoś szukał.

- Co wy, idziecie? – Zagadnął okularnik. W dłoni trzymał butelkę z piwem.

- Tak, jesteśmy zmęczone – odparłam, zbywając go.

- Może byście zostały? – Ron wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Tutaj jest tak…inaczej niż na innych imprezach.

- Inaczej? Masz na myśli, że wszyscy zachowują się, jakby chcieli uprawiać grupowy seks? – Prychnęłam.

- No… eee… - Zakłopotał się chłopak, drapiąc nerwowo po karku. – Wiesz, dla nas to okazja, co nie Harry?

- Odwal się, ja mam w głowie tylko Cho.

- Przecież ona jest z Diggorym! Nie rzuci go dla ciebie! – Rudzielec przewrócił oczami.

- A skąd wiesz? Może, gdybym odpowiednio zagadał…

- To zrób to, stary – przerwał mu przyjaciel, śmiejąc się cicho.

- Ty się nawet nigdy nie całowałeś!

Przyjaciele zaczęli się wykłócać między sobą, więc skorzystałyśmy z okazji i w końcu udało nam się wyjść z tego burdelu.

W zamku panowała cisza nocna, więc starałyśmy się z Klarą dojść do naszego domu bez wydawania jakiegokolwiek dźwięku. Nie chciałam, żeby Severus zobaczył jak krzątam się po Hogwarcie. Miałam wrócić prosto do wieży.

- Wcale nie chciałam tutaj przychodzić – jęknęła cicho przyjaciółka, grzebiąc w swojej torbie. – Umieram z głodu. Masz coś do jedzenia?

- Powinnam mieć batona w torbie – odparłam, chcąc sięgnąć do tobołka na książki, ale zdałam sobie sprawę, że nie mam go przy sobie. Zatrzymałam się na moment, zastanawiając się, gdzie mogłam go podziać. Nie przypominałam sobie, żebym zostawiła go na imprezie, a więc torba musiała zostać u Severusa. – Kurwa.

- Co? Gdzie masz torbę? – Zaglądnęła mi przez ramię.

- Zostawiłam… w dormitorium po szlabanie, zupełnie o tym zapomniałam – odpowiedziałam, ruszając dalej.

- To trochę nie w porządku, że pomiędzy posiłkami nie można nic zjeść – jęknęła Klara, a ja niemal słyszałam, jak burczy jej w brzuchu.

- Zawsze możesz iść do kuchni, a skrzaty na pewno coś ci przyszykują – stwierdziłam, schodząc po schodach na niższe piętro zamku.

- O tej porze? Która jest właściwie godzina?

Wzruszyłam ramionami.

- O! – Ożywiła się nagle dziewczyna, wyciągając z torby małe ciasteczko. – To z imprezy, chcesz kawałek?

Ponownie się zatrzymałam, wyrywając przyjaciółce słodycz z ręki. Powąchałam wypiek z każdej strony, ale poczułam tylko znajomy zapach czekolady. Klara wpatrywała się we mnie zdziwiona.

- Co ty wyprawiasz? – Zdziwiła się.

- To też może być nasączone eliksirem miłosnym – przypomniałam jej. – A gdyby tak było, to ciastko pachniałoby czymś miłym dla konkretnej osoby.

- No proszę! – Dziewczyna uniosła wysoko brwi. – Jednak te szlabany u profesora Snape’a coś ci dają. Eliksiry miłosne nie są w zakresie nauczania na naszym roku.

- No nie są – burknęłam, zastanawiając się, czym w rzeczywistości pachniałoby moje ciastko, gdyby jednak było nasączone eliksirem? Severusem? Jego wodą kolońską, czy innymi eliksirami, którymi przesiąknięty był cały jego gabinet. – Masz, oddaję – dodałam, budząc się z transu.

Klara uśmiechnęła się do mnie wdzięcznie, po czym ugryzła kawałek. Ponownie ruszyłyśmy w stronę wieży Gryffindoru, gdy nagle dziewczyna chwyciła mnie mocno za ramię i przycisnęła do ściany. Rozszerzyłam oczy lekko zszokowana, kiedy usta Klary próbowały sięgnąć moich.

- Co ty robisz?! – Wrzasnęłam, nie przejmując się ciszą nocną. Próbowałam odepchnąć od siebie dziewczynę, ale nabrała wyjątkowo nadludzkiej siły. – Klara!

- Jesteś taka śliczna – jęknęła, wślizgując się dłońmi pod moją koszulkę.

- Weź, przestań! – Pisnęłam. – Jebany eliksir miłosny! Był niewyczuwalny! Daj spokój!

- To nie eliksir – odpowiedziała trzeźwo dziewczyna. – Ale jesteś taka śliczna, że chcę to zrobić z tobą. Bądź moją pierwszą, Alex.

- Co ty wygadujesz?! – Zdenerwowałam się.

Szamotałam się z przyjaciółką przez krótką chwilę, robiąc przy tym niesamowitego hałasu, po czym usłyszałyśmy tupot kilku stóp, a po chwili zza rogu wyskoczyli bliźniacy Pyrites. Sabrina piała ze śmiechu, a Samuel doskoczył do Klary, odciągając ją ode mnie.

- Dałaś jej ciastko?! – Warknął w stronę siostry.

- Sama musiała wziąć – odparła chichocząc.

Gryfonka, gdy tylko zauważyła kto ją trzyma, obróciła się przodem do chłopaka, zarzucając mu ręce na szyję. Ślizgon próbował odsunąć głowę od jej twarzy, ale ta nie dawała za wygraną tak samo, jak w moim przypadku.

- Co było w tym ciastku?! – Wrzasnęłam do drugiej dziewczyny.

- To wymysł Samuela, nie mój – prychnęła. – Ale kozacki, co? Szczególnie jak poda się go komuś, kto nigdy nie uprawiał seksu.

- Boże, jesteście nienormalni – westchnęłam.

- Przestańcie pierdolić, tylko odsuńcie ją ode mnie! – Krzyknął nagle brunet, przypominając nam o sobie. W dalszym ciągu walczył z Klarą, która teraz to właśnie jego postanowiła molestować. Naprawdę, gdyby to wszystko działo się w normalnych okolicznościach i z innymi ludźmi, zapewne śmiałabym się do bólu, tak samo jak Sabrina, ale nowe rodzeństwo nie było normalne.

Usłuchałyśmy Ślizgona. Chwyciłam Klarę za jedno ramię, a moja towarzyska zrobiła to samo po drugiej stronie i mocno pociągnęłyśmy Gryfonkę do tyłu. Dziewczyna szamotała się w naszym uścisku, ale postanowiłyśmy jej nie puszczać, dopóki się nie uspokoi. W tym czasie Samuel zaczął grzebać szybko w swojej skórzanej torbie. Wyciągnął z niej w końcu białego owalnego cukierka i wepchnął przyjaciółce na siłę do ust.

- Ej! – Oburzyłam się. – Znowu jakieś świństwo jej dajesz?!

- To taka jakby odtrutka – wyjaśnił spokojnie, wpatrując się uważnie w Klarę.

Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy, również ją obserwując. Chwilę później mięśnie dziewczyny zwiotczały i przestała się z nami szarpać. Mogłyśmy odsunąć się z Sabriną od blondynki. Wzięłam głęboki oddech, ciesząc się że to już koniec, ale najwidoczniej nie dla Klary. Gryfonka otrząsnęła się z amoku, w jakim się znajdowała i nagle odskoczyła od nas jak oparzona.

- Co wyście mi zrobili?! – Pisnęła zestresowana. Objęła się mocno rękoma, dygocząc na całym ciele. – To było okropne! Alex, przepraszam! Ja nie chciałam!

- Już spokojnie – powiedziałam, kładąc dłoń na jej ramieniu. – To był jakiś durny eksperyment naszego nowego kolegi – dodałam z ironią.

- Nie durny – wtrąciła Sabrina, broniąc brata. – Samuel próbuje produkować innowacyjne eliksiry, które ułatwiają życie. To był jeden z nich. Ja z reguły je testuje na innych, a jak się okazują dobre, to nawet sami z nich korzystamy, co nie?

- Dobra, nie musisz im wszystkiego mówić – burknął chłopak, zamykając swoją torbę.

- No chyba powinna! – Prychnęłam głośno. – Należą nam się jakieś wyjaśnienia! Merlinie, gdybym ja wiedziała, że tak to wszystko się potoczy, to nie przyszłabym na tą durną imprezę!

- Bo jakaś spięta byłaś. – Sabrina szturchnęła mnie swoim ramieniem. – Więcej luzu, dziewczyno!

- Uwierz mi, że jestem bardzo wyluzowana – odpowiedziałam, starając się na spokój – ale nie pozwolę, byście z Klary robili królika doświadczalnego!

- Ani z nikogo innego! – Dodała oburzona Gryfonka. Przez moment spojrzała z wyrzutem na Samuela, ale ten zignorował ją totalnie.

Zupełnie zapomnieliśmy, że znajdowaliśmy się na środku korytarza po ciszy nocnej. Zaczęli sprzeczać się między sobą, robiąc przy tym dużego hałasu. Nawet nie usłyszeliśmy charakterystycznego stukotu laski o posadzkę. Gdy w końcu dotarł do mnie ten dźwięk, było już za późno. Przed nami pojawił się profesor Moody w towarzystwie profesor Mcgonagall. Musieli razem patrolować korytarz albo nasze donośne głosy rozniosły się po całym zamku i oboje z różnych stron postanowili je sprawdzić.

- No proszę – odezwała się nauczycielka – jakie pokaźne towarzystwo. Zdajecie sobie sprawę, która jest godzina? Panienko Amber? Nie spodziewałam się tego po pani.

- Ja… - Klara miała łzy w oczach. Spojrzała przepraszająco na swojego mentora, który przybrał równie poważną minę jak nasza opiekunka domu.

- Macie coś na swoje usprawiedliwienie? – Zapytał Moody, opierając się na lasce. Jego magiczne oko przeskakiwało po kolei po wszystkich, a zdrowe zatrzymało się na blondynce.

Nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Ja nie miałam zamiaru tłumaczyć się Moody’emu z niczego. Już od bardzo dawna nie żyliśmy w dobrych stosunkach i wcale nie chciałam ich polepszać. Bliźniacy natomiast postanowili współgrać, pokazując jedną z wielu twarzy przy nauczycielach.

- Bardzo przepraszamy – powiedziała potulnie Sabrina, spuszczając głowę. – Ten czas tak szybko leci. Byliśmy w kuchni.

- W kuchni? – Zdziwiła się Mcgonagall. – Dzieci, jeżeli byliście głodne, trzeba było powiadomić o tym skrzaty. Na pewno coś by wam uszykowali.

- Niby tak, pani profesor – westchnęła Sabrina – ale chodzi o to, że brat bardzo lubi piec i chciał sam sobie coś przyszykować, prawda?

- To moje hobby. – Samuel uśmiechnął się w uroczy sposób. Moody musiał wyczuć jakiś podstęp, ponieważ zmrużył oczy, jakby coś analizował w głowie, ale nie odezwał się ani słowem. – W rodzinnym domu, to ja gotuję i piekę.

- Och, to rzadko się zdarza, panie Pyrites. – Mcgonagall zdawała się być zafascynowana talentem Ślizgona. – Ale ta godzina…

- Proszę – przerwał jej brunet, wyciągając z torby ciasteczko. Dokładnie to samo, które spożyła niedawno Klara. Otworzyłam szeroko usta, patrząc jak kobieta bierze wypiek od chłopaka.

- Nie powinnam…

- Smacznego, pani profesor – powiedział Samuel, ponownie się uśmiechając. Gdybym nie zdążyła go już poznać, uwierzyłabym we wszystko, co mówi. Wyglądał przy tym tak niewinnie i delikatnie.

- Ale pani profesor… - zaczęła nieśmiało Klara, ale Sabrina uszczypnęła ją w pośladek. Dziewczyna podskoczyła zszokowana, chwytając się za obolałe miejsce, ale przynajmniej nie odezwała się ani słowem.

- Minervo, kuchnia kuchnią, ale włóczenie się o tej godzinie po zamku jest złamaniem regulaminu. Nasi „starsi” uczniowie powinni o tym wiedzieć i przestrzegać tego – tutaj spojrzał znacząco na mnie i Klarę - a ci „nowi” na pewno zostali poinformowani o tym przez dyrektora, czyż nie?

- Chciałby pan też spróbować moich wypieków? – Samuel w dalszym ciągu próbował się przymilać, nie zawracając sobie głowy słowami nauczyciela.

- Nie, dziękuję – odparł twardo były auror, patrząc podejrzliwie na rodzeństwo. Zapewne jego aurorskie zmysły wyczuwały, że coś tu nie współgrało ze sobą, ale mężczyzna postanowił milczeć. Magiczne oko zaczęło obserwować wicedyrektorkę, gdy ta postanowiła wziąć kęs.

- Rzeczywiście – przyznała, przełykając ciastko. – Muszę ci powiedzieć, młodzieńcze, że masz wielki talent. Może kiedyś przygotujesz jakieś smakołyki na zamkowy kiermasz?

- Z przyjemnością, profesor Mcgonagall. I jeszcze raz przepraszamy za włóczenie się po zamku o tej godzinie.

- To się więcej nie powtórzy – obiecała Sabrina.

- No dobrze, dobrze – westchnęła kobieta, próbując poluzować swoją szatę tuż pod szyi. Spojrzała z niepewną miną na Moody’ego, po czym uśmiechnęła się do niego zalotnie.

- W porządku, Minervo? – Zagadnął nauczyciel.

- To my już pójdziemy – rzuciła szybko Sabrina. – Dobranoc.

Ślizgonka pociągnęła nas za sobą, po czym całą czwórką schowaliśmy się za rogiem korytarza. Dziewczyna kazała nam być cicho, a następnie wyjrzała zza ściany, obserwując całe zajście. Nie byłabym sobą, gdybym również opuściła takie widowisko. Samuel miał to w głębokim poważaniu. Momentalnie przestał się uśmiechać, przybierając ten sam ponury wyraz twarzy, a Klara trzęsła się spanikowana.

- Może masz ochotę na szklaneczkę czegoś mocniejszego? – Zaproponowała nagle Mcgonagall, opierając dłoń na ramieniu profesora. Pogłaskała je pieszczotliwie, przesuwając rękę na tors mężczyzny.

- Nie powinnaś puszczać tych dzieciaków – prychnął Moody, odsuwając się na bezpieczną odległość. – A co do czegoś mocniejszego, może innym razem, nie sądzisz?

- Lubię, kiedy jesteś taki szorstki, Alastorze – mruknęła zachęcająco, próbując zbliżyć się do kolegi.

Sabrina parsknęła śmiechem, zasłaniając sobie usta.

- Co cię ugryzło? – Zdenerwował się nauczyciel. – To, to ciastko, prawda? Co w nim było?

- Ciastko? Daj spokój. Może dasz się zaprosić na śniadanie do łóżka? – Kobieta chwyciła jego koszulę, szarpiąc delikatnie za guziki.

- Minervo! – Upomniał ją Moody, po czym spojrzał w głąb korytarza.

- On widzi przez ściany! – Pisnęłam nagle spanikowana. Nim dokończyłam swoją wypowiedź, usłyszeliśmy szybki stukot laski. Profesor zbliżał się do nas z prędkością światła.

- Chodu! – Wrzasnęła dziewczyna, ciągnąc brata za rękę. Oboje pognali w przeciwnym kierunku do Moody’ego. Ja również chciałam za nimi polecieć, ale Klara stała jak wryta.

- Ruszaj się! – Syknęłam na nią.

- Mogłam go uprzedzić! – Jęknęła.

- Już za późno! Spierdalamy stąd! – Również chwyciłam przyjaciółkę i biegiem puściłyśmy się za rodzeństwem. Zbiegłyśmy krętymi schodami na niższe piętro, niebezpiecznie blisko lochów. Jedna z klas otworzyła się, a przez drzwi wyjrzała Sabrina, pospieszając nas, abyśmy weszły do środka.

Gdy to zrobiłyśmy, Ślizgonka zabezpieczyła starannie wejście zaklęciem i oparła się o ścianę, dysząc ciężko. Kolor jej włosów przybrał różową barwę, po czym usłyszałyśmy głośny śmiech wydobywający się z jej ust.

- To było mistrzostwo! – Krzyknęła, nie mogąc przestać rechotać.

- Wystarczył mały kęs, a libido od razu poszło jej w górę – mruknął nagle Samuel, jakby do siebie i usiadł przy wolnej ławce, wyciągając z torby swój zeszyt. -Powinienem zmniejszyć proporcje – dodał, bazgrząc coś na kartkach.

- Głupoty gadasz! – Prychnęła Sabrina i machnęła na niego ręką.

- To było nieodpowiedzialne – jęknęła ponownie Klara, przystępując z nogi na nogę. Wiedziałam, że chciała stąd wyjść i iść do Moody’ego wszystko mu wyjaśnić.

- Ani mi się waż! – Warknęłam w jej stronę. – Nigdzie nie pójdziesz!

- I tak dostaniemy szlaban! Wszyscy! A gdyby udało mi się z nim porozmawiać na spokojnie, to może by nam odpuścił, nie uważasz?!

- Pojebało cię? – Zdziwiła się Ślizgonka. – Chcesz się iść tłumaczyć? Jak ty z nią wytrzymujesz? – zwróciła się do mnie, wskazując ostentacyjnie ręką w kierunku Gryfonki.

- Czasami trzeba ją zgasić, zanim w jej głowie zacznie się rodzić poroniony pomysł – wyjaśniłam – ale w gruncie rzeczy da się z nią przyjaźnić.

Sabrina słuchała tego znudzona.

- Dobra było fajnie, ale co teraz robimy? – Zapytała nagle podekscytowana, zacierając dłonie…





2 komentarze:

  1. Motyw z eliksirem miłosnym w dechę, tego się nie spodziewałam! Lol, zaczynam lubić tę Sabrinę, a przynajmniej to, że wprowadza tyle szumu. McGonagall przystawia się do Moody'ego 😂 dobrze, że Klara nie była w takim stanie, jak profesorka, bo Moody pewnie by się nie oparł :D awww, jak ja kocham to opowiadanie ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja mam z tego wykopać nas hahaha

    ~Klara

    OdpowiedzUsuń