wtorek, 27 lutego 2018

Wszystkie dzisiejsze gazety mugolskie, jak i czarodziejskie rozpisywały się o morderstwie, które miało miejsce na obrzeżach Londynu wczorajszego wieczora. Prorok Codzienny apelował do wszystkich czarodziejów o czujność i przekazywanie jakichkolwiek informacji o wszystkim, co wydawałoby się podejrzliwe, do Ministerstwa Magii. W mugolskich szmatławcach zaczęto siać panikę i dalej nie było wiadomo, kto za tym stoi. 

- Witaj, Severusie. 

Odsunąłem gazetę od twarzy, podnosząc oczy na swojego starego przyjaciela - Lucjusza Malfoya. Bez słowa zaprosiłem go gestem do stolika, każąc kelnerce podejść do nas i wziąć zamówienie od blondyna. 

- Czytasz te brednie? - Lucjusz skierował swoją srebrno - czarną laską z główką węża na Proroka. - Whisky z lodem - dodał do dziewczyny, która stanęła obok nas. 

Dopiero, gdy odeszła zaczęliśmy rozmawiać swobodnie. Postanowiłem wybrać na spotkanie z Malfoyem mało znany, mugolski pub, żeby nikt spośród odwiedzających nie mógł nas rozpoznać lub skojarzyć z czymkolwiek. 

- Chciałem sprawdzić jak wypadło nasze wczorajsze przedstawienie - odparłem na wcześniej zadane pytanie, uśmiechając się cynicznie. 

- Zostaw to. Teraz czeka nas coś o wiele większego. 

- Co masz na myśli? - Zainteresowałem się, nachylając lekko nad stołem. - Czarny Pan ma jakieś plany? 

- Owszem, mój drogi przyjacielu. 

Przerwaliśmy na moment naszą rozmowę, gdy kelnerka przyniosła alkohol dla Lucjusza, po czym od razu odeszła, nie chcąc nam przeszkadzać. 

- Słuchaj mnie uważnie, mój drogi przyjacielu. Czarny Plan planuje uderzyć tym razem w zdrajców krwi. 

- Zdrajców krwi? - Zdziwiłem się, chociaż powoli zaczynałem rozumieć o kim mówi Lucjusz. 

- Naszego Pana doszły słuchy, że są wśród nas czarodzieje, którzy pomagają ratować mugoli. Jest ich coraz więcej i coraz częściej wiedzą, gdzie i kiedy planujemy kolejny atak. Próbują nam przeszkadzać. 

Zamilkłem na chwilę, kalkulując sobie w głowie wszystko, co opowiedział mi Malfoy. Z jednej strony chciałem mu powiedzieć o tym, na kogo wczoraj się natknąłem, ale z drugiej strony ona tam była. 

- Czarny Pan rozkazał mi wybrać sobie ludzi, którzy razem ze mną wezmą udział w tej akcji - pochwalił się blondyn. Spojrzałem na niego z błyskiem w oku. - Tak, mój drogi przyjacielu. Chcę, żebyś wziął ze mną w tym udział. Nadajesz się. 

- Wczoraj... - zacząłem, urywając nagle. 

- Wczoraj? - Lucjusz uniósł jedną brew, czekając aż zacznę kontynuować. - No mów. Nie ociągaj się. 

- Nawiązując do zdrajców krwi - postanowiłem mówić dalej. - Wczoraj zaatakowali nas Black, Potter i... Lamberd. 

Malfoy zamyślił się na kilka chwil. 

- Dobrze się składa, że o nich wspominasz - mruknął w końcu, rozglądając się na boki. Gdy ponownie się odezwał, musiałem nachylić się do niego jeszcze bardziej, ponieważ nie byłem w stanie nic usłyszeć. - Kilkoro z naszych uważa, że Dumbledore coś planuje? Jeszcze nie do końca wiadomo co, ale możliwe, że może to mieć związek ze zdrajcami krwi. Myślę, że działają oni na jego polecenie. Był ktoś jeszcze obecny w tym gospodarstwie? 

- Nie. Tylko oni. Uważasz, że Dumbledore może powierzyć czarodziejski świat tym kretynom? - Prychnąłem. 

- Kretyni czy nie, ale cię rozbroili, Snape - odparł Lucjusz. - Jak to się stało? 

Zacisnąłem dłonie w pieści, nie chcąc o tym opowiadać. Potter jak zwykle udawał chojraka, kiedy miał przy sobie swoich przydupasów. Gdybym stanął sam na sam do walki z nim, nie miałby żadnych szans. Tchórz. 

- Potter zaszedł mnie od tyłu - wysyczałem wściekle. 

Malfoy nie skomentował tego. 

- Czarny Pan chce wiedzieć czy Dumbledore coś planuje, a jeżeli już, to kto bierze w tym udział. Następnym razem postaraj się, aby twoi znajomi wyśpiewali wszystko, co wiedzą. 

Zamrugałem lekko skonsternowany. 

- To będzie twoje główne zadanie, Severusie. Byłeś z nimi najbliżej, a skoro pojawili się w tej wiosce, to nie był to żaden przypadek. Musisz wyciągnąć od nich wszystkie informacje, które Dumbledore im powiedział. Czarnego Pana nie obchodzi to, jak masz zamiar tego dokonać, byleby skutecznie, rozumiesz? 

- Rozumiem, ale ja nawet nie wiem, gdzie oni się ukrywają... 

- Szpieguj ich - uciął krótko blondyn. 

- A co z tym atakiem na Zdrajców krwi? Miałem brać w tym udział! 

- I weźmiesz, ale osobiście zajmiesz się swoimi rówieśnikami. Ponadto, przydałby nam się w szeregach ktoś taki jak Black czy Potter. Postaraj się ich zwerbować do naszych szeregów. 

Spojrzałem na Lucjusza jak na wariata. Nie byłem pewny czy Malfoy do końca wiedział, co mówi. Jak niby miałem przekonać Huncwotów do wstąpienia w szeregi Czarnego Pana. Wysłać im zaproszenie? Albo może grzecznie poprosić? 

- Jak mam niby to zrobić? 

- Drogi przyjacielu, myślałem, że masz trochę więcej oleju w głowie. Jeżeli przerasta cię to zadanie, to damy je komuś innemu. 

- Dam radę - warknąłem. - Mam już pewien pomysł. 

Mężczyzna uśmiechnął się i kiwnął głową w moją stronę, po czym wstał powoli od stołu, podpierając się na swojej lasce. 

- Zapłać, Snape. Nie posiadam mugolskich banknotów. 

Lucjusz odwrócił się, ale nim odszedł, raz jeszcze spojrzał w moją stronę, dodając: 

- Żadnych sentymentów, mój książę półkrwi. 

Wpatrywałem się w drzwi do pubu, przez które Lucjusz wyszedł, jeszcze dobrych parę minut. Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, co miał na myśli mój przyjaciel. W ten sposób chciał mnie ostrzec i przypomnieć mi o moim pochodzeniu. Oczekiwał ode mnie największego poświecenia, a ja nie miałam w planach go zawieść. Pragnąłem być lepszym Śmierciożercą niż on. Marzyło mi się stać tuż obok Czarnego Pana 

Wyciągnąłem kilka funtów, rzucając na stół, po czym również opuściłem to miejsce, teleportując się na Spinners End. Przeszedłem przez jedną szarą i wąską ulicę, stając naprzeciw dużych, czarnych drzwi. Już z podwórka słyszałem krzyki, które znajdowały się za nimi. Dzień w dzień to samo. 

Wszedłem do środka, mijając po drodze kłócących się rodziców, którzy nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Zawsze dziwiłem się matce, że jest taka uległa ojcu i daje sobą pomiatać. Była w końcu czarownicą. Mogła zrobić z tym śmieciem wszystko, co chciała, a ona poddawała się jego torturom bez słowa sprzeciwu. Chciałem wiele razy się go pozbyć, ale Eileen zawsze mnie powstrzymywała. Przeklęta rodzina. 

Zamknąłem się w swoim pokoju, nakładając zaklęcie wyciszające na drzwi. Usiadłem przy biurku, wyciągając kałamarz, pióro i kartkę papieru. Nie chciałem tracić czasu i wolałem zabrać się już teraz za swoje zadanie. Przez moment zastanawiałem się, co napisać, ale po krótkiej chwili stwierdziłem, że krótka wiadomość będzie najlepsza. Zamoczyłem więc pióro w atramencie, bazgrząc na kartce kilka słów: 

Potrzebuję informacji o miejscu pobytu 
Twojego brata. 

Snape. 

Włożyłem kartkę do koperty i zaadresowałem do Regulusa Blacka. Chłopak stał po naszej stronie, chociaż często miał pewne wątpliwości czy dobrze robi, ale jednego byłem pewny. Nienawidził on swojego starszego brata, dlatego wiedziałem, że udzieli mi niezbędnych informacji o tym, gdzie znajduje się Huncwot. 

Westchnąłem głęboko, odkładając zalakowaną kopertę na stolik. Spojrzałem odległym wzrokiem za okno, a następnie na ścianę po mojej prawej stronie, na której wisiało małe, kolorowe zdjęcie dziewczyny, która uśmiechała sie do mnie wesoło. 

- Wybacz - powiedziałem sam do siebie - ale stoimy po dwóch stronach barykady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz